„Słowa »pedały« pod adresem tych odmieńców używam teraz rzadko (proces, więzienie, kara śmierci), częściej (na wzór mojego byłego szefa) mówię i piszę »gieje«. To ich nawet lepiej opisuje” – taki krótki komentarz umieściłem na Facebooku. Administratorzy szybko zablokowali mi konto na trzy dni. I zagrozili, że w razie recydywy stracę dostęp do mojego profilu na tydzień.
Mechanizm jest prosty. Środowisko LGBT na bieżąco monitoruje portale społecznościowe i gdy zobaczy cokolwiek, co mogłoby zahaczać o brak entuzjazmu wobec homoseksualizmu, zgłasza sprawę do Facebooka. A tam jako administratorzy pracują albo pobratymcy gejów, albo ludzie mało bystrzy, którzy nie rozumieją słowa „homofobia”, więc z automatu blokują konta osobom podejrzanym.
Oczywiście natychmiast oprotestowałem blokadę. Oczywiście bez skutku. Nikt z administratorów nawet nie raczył odpowiedzieć na moją uwagę, że używanie słowa „gieje” zamiast „pedały” nie obraża nikogo. Wszak to raczej homofilia niż homofobia.
Gdyby mnie ktoś jednak zapytał, czy jestem homofobem – sensu stricto – a więc czy obawiam się homoseksualizmu i homoseksualistów, odpowiedziałbym pozytywnie. Tak, boję się gejów i totalitarnych zapędów ich zorganizowanej społeczności. Należę do ludzi, którzy uważają ich orientację seksualną za szkodliwą społecznie i estetycznie obrzydliwą. Ale chyba jeszcze bardziej niepokoi mnie ich publiczna aktywność oraz zawziętość, która wyraża się choćby w cenzorskich ingerencjach na Facebooku.
Jako człowiek tolerancyjny przyjmuję do wiadomości, że w każdej społeczności zdarzają się seksualni odmieńcy różnego typu – nie zamierzam ich tropić ani piętnować. Niech sobie spokojnie żyją, dopóki nie uwodzą młodych chłopców i publicznie nie promują swojego sposobu życia. Podobnie jak nie chciałbym, aby alkoholicy promowali alkoholizm, a hazardziści hazard.
Wszystkie te mniejszości uzależnione od chorobliwych uciech zachęcałbym do wyjścia z nałogu, do podejmowania prób leczenia – ale nie na siłę. Człowiek otrzymał od Pana Boga wolną wolę, aby czynić dobrze, jednak jeśli ktoś chce zniszczyć swoje życie, swoje ciało, swoją duszę, to – jak ujął to bard Stanisław Staszewski – „z tylu różnych dróg przez życie każdy ma prawo wybrać źle”. Ważne jednak, aby pamiętać, że nie wybrało się dobra, ale zło. I aby się nie rozgrzeszać z tego, że się je czyni.
Felieton ukazał się w 31 numerze tygodnika „Sieci”.
-
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/406630-gieje-a-nie-pedaly
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.