W wyborach o prezydenturę Warszawy, niczego nie możemy być pewni. Za wyjątkiem tego, że w drugiej turze, czyli dogrywce, staną naprzeciwko siebie Patryk Jaki, reprezentujący Prawo Sprawiedliwość oraz Rafał Trzaskowski, Platformę Obywatelską. Dopiero druga runda tego wyścigu przyniesie rozstrzygnięcie.
Ostatnie sondaże wskazują, że początkowa duża przewaga, jaką w prognozach wyborczych miał kandydat Platformy Obywatelskiej, maleje z tygodnia na tydzień i w tej chwili różnica między obydwoma tymi kandydatami jest doprawdy niewielka.
Nawiasem mówiąc, z niedowierzaniem patrzę na sondaże, kiedy porównuję je do relacji, jakie oglądam w telewizji – nie tylko publicznej – ze spotkań obydwu kandydatów z mieszkańcami stolicy. Na spotkaniach Patryka Jakiego zwykle wszystkie sale są przepełnione do przysłowiowego ostatniego miejsca, trwają czasami kilka godzin, podczas których odbywa się prawdziwy dialog między kandydatem a obecnymi mieszkańcami. Biorąc nawet pod uwagę to, że osoba Patryka Jakiego wzbudza zainteresowanie, jako szefa Komisji Weryfikacyjnej, nie tłumaczy to ogromnej frekwencji na spotkaniach przed wyborczych z kandydatem PiS.
Nie będę opisywał serii wpadek Rafała Trzaskowskiego, aby nie być posądzonym o robienie mu czarnego pijaru, ale ciekawym zjawiskiem z tego punktu widzenia jest to, że jego notowania praktycznie nie ulegają większym wahaniom i utrzymują się na poziomie oscylującym wokół 40-to procentowego poparcia. Tak jakby żadne, nawet te najbardziej kompromitujące potknięcia kandydata Platformy nie miały żądnego wpływu na intensywność poparcia. Zdawałoby się, że tak być nie powinno. A jednak jest. Dlaczego? Być może w Warszawie Platforma ma tak silny i emocjonalnie związany z Platformą elektorat, podobnie jak PiS, że żadne kataklizmy nie są w stanie zmienić stosunku partii uznawanej „za swoją”. Bez względu na to, jakie zarzuty będą stawiane kandydatom tej partii, spora część wyborców pozostanie im wierna i potwierdzi to przy urnie wyborczej. Ale czy wszyscy? I to mnie właśnie zastanawia w niezmienności tych sondaży.
Nie ukrywam, że z pewny niepokojem patrzę na dotychczasowe prognozy, bo raczej nie pomylę się wiele, jeśli powiem, że objęcie rządów prezydenta w stolicy przez Rafała Trzaskowskiego przesądziłoby o zakonserwowaniu Warszawy w schemacie, w jakim dotychczas tkwiła. Z wszelkim istniejącymi słabościami, a nawet patologiami. Dla mnie jednym z najważniejszych przejawów patologii, jak zasiedziała się w warszawskim Ratuszu była dominacja polityki w najróżniejszych problemach, których rozwiązanie leży w kompetencjach władz stolicy. Najboleśniej doświadczyli tego Warszawiacy, ale również tysiące mieszkańców innych polskich miast, jeśli idzie o wszystkie niemal kwestie związane z tragedią smoleńską. Począwszy od usuwania kwiatów i zniczy spod Pałacu Prezydenckiego w pierwszych tygodniach po katastrofie smoleńskiej, poprzez blokowanie przez lata zbudowania w godnym miejscu pomnika, upamiętniającego ofiary, aż po wojnę do ostatnich tygodni z pomnikiem postawionym na Placu Piłsudskiego.
To nikt inny, a właśnie Rafał Trzaskowski toczył batalię o wstrzymanie postawienie pomnika do czasu rozstrzygnięcia przez Warszawiaków w referendum jesienią 2018 roku przy okazji wyborów samorządowych kwestii, czy chcą mieć w tym miejscu pomnik? Jako nieodrodne dziecko Platformy i Hanny Gronkiewicz-Waltz pochwalił bezzasadne, motywowane jedynie względami politycznymi o lewackiej proweniencji, rozwiązanie Marszu Powstania Warszawskiego.
Pod prezydenturą Rafała Trzaskowskiego stolica stanie się już nie tylko poligonem politycznych wizji Platformy Obywatelskiej, ale ich skansenem. Miasto przestanie żyć i oddychać swobodnie, przytłoczone politycznymi wymogami na miarę europejskich standardów antychrześcijańskiej cywilizacji.
-
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/406626-jachowicz-europejskie-standardy-trzaskowskiego