Ludwika Dorna lubię i cenię jego złośliwą inteligencję, której po prostu brakuje dziś w polskim parlamencie po stronie opozycji. Dorn jedną poselską interpelacją czy umiejętnie zadanym pytaniem na komisji obrony potrafił wprawić w zakłopotanie, a jego wiedza w konkretnych dziedzinach to wciąż poziom, jaki nie jest osiągalny dla wielu posłów.
WIĘCEJ: NASZ WYWIAD. Ludwik Dorn: Czy ja naprawdę się zeszmaciłem?
W czasie ostatnich dwóch lat Ludwik Dorn - który z polityki wyleciał po tym, jak bezskutecznie kandydował z list Platformy - przyjął pozycję publicystycznego krytyka obozu „dobrej zmiany”. Jego uwagi warto poczytać uważnie (jak choćby te o „miękkich” środkach represji ze strony policji), ma rację, gdy kpi z tego, że za nabazgranie na biurze Krzysztofa Czabańskiego stawiane są zarzuty „propagowania ustroju totalitarnego”. Mrożek to bowiem w czystej postaci, podobnie jak próby wzięcia na celownik Jerzego Owsiaka, bo gdzieś tam rzucił mięsem publicznie. Bądźmy poważni.
Ale dość tej laurki, bo chciałem dziś krytycznie o tezach Dorna, a wychodzi mi panegiryk. W ostatniej „Polityce” były szef MSWiA napisał artykuł, którego puenta jest następująca:
Apelowałem już o to do opozycji i nic, ale kropla drąży skałę, więc apel ponawiam. W największym skrócie chodzi o to, by pisowski nabór do SN wiedział, że jeśli weźmie udział w niekonstytucyjnych wyborach I Prezesa SN, to po zmianie władzy pożegna się ze stanowiskami w tymże sądzie i wyleci z zawodów prawniczych, czyli będzie mógł machać łopatą. A jeżeli awans od PiS wezmą, ale go poprzez udział w wyborach I Prezesa nie skwitują, to mogą liczyć na emeryturę sędziego SN i dalsze funkcjonowanie w zawodach prawniczych. Do tego niezbędna jest solenna deklaracja całej opozycji, że po objęciu władzy taką ustawę uchwali. Potrzebne są też takie wskazówki dla innych funkcjonariuszy publicznych – uwzględniające specyfikę zagrożeń, z jakimi się spotykają, oraz naturalne dla nich tendencje oportunistyczne wobec każdej władzy. (…) Opozycja powinna cały czas tłumaczyć funkcjonariuszom policji i służb, prokuratorom, sędziom i urzędnikom, gdzie jest granica lojalności wobec rządzących. Bo jeśli ją przekroczą, zostaną po zmianie władzy ukarani
— pisze Dorn.
Sądzę, że to nie tylko zbyt daleko idące tezy publicystyczne, ale podszepty po prostu groźne z perspektywy jakiejkolwiek ciągłości władzy i troski o wspólne państwo. Tylko krok dalej od grożenia sędziom do „skierowania machaniem łopatą” jest sugestia, że urzędnicy w ministerstwach, dyrektorzy departamentów w resortach czy szeregowi pracownicy prokuratury również będą się musieli spakować, bo dawali glejt ludziom „dobrej zmiany”. Wprost tę tendencję wyraził Włodzimierz Cimoszewicz:
Kiedy nastąpi okres depisyzacji naszego kraju, ci ludzie powinni być usunięci z zawodu
— powiedział o kandydatach na sędziów Sądu Najwyższego były lider SLD.
Różnie możemy oceniać zmiany w Sądzie Najwyższym i postawę obu stron konfliktu, inaczej interpretować kolejne roszady i korekty w polityce społecznej, należy pytać o niewydolność rządów Prawa i Sprawiedliwości w tej czy innej dziedzinie. Albo tak jak Ludwik Dorn - skupić się na konkretnych sprawach i rozliczać je, krok po kroku stawiając niewygodne pytania. Opozycji tutaj faktycznie nie ma, bo woli krzyczeć i rozdzierać szaty, zamiast precyzyjnie wskazywać palcem konkrety. Tak jest łatwiej, choć nie przynosi to żadnych efektów. Żadnych.
Ale jednak rzucane niemal wprost groźby pracownikom administracji publicznej to krok w kierunku naprawdę przykrym. Czy Patryk Jaki ma w kampanii zapowiedzieć stuprocentową czystkę w stołecznym ratuszu, do sprzątaczki włącznie, bo mieliśmy aferę reprywatyzacyjną? Czy Tomasz Siemoniak ma zapowiedzieć wyrzucenie wszystkich urzędników MON i BBN, bo krytycznie ocenia działalność resortu w ostatnich dwóch latach? Operatorzy kamer TVP mają się obawiać zmian w kierownictwie telewizji? Czy kandydaci na prezydentów miast i wójtów gmin mają mieć na sztandarach hasła głębokiego personalnego resetu? Do czego to doprowadzi poza okopaniem się jeszcze szczelniej w okopach?
Wymieniać można dalej, to naprawdę zabawa zapałkami, a do tego przynosząca - mam wrażenie - efekty przeciwskuteczne do zamierzonych. Jeśli bowiem policjantom, sędziom czy urzędnikom politycy opozycji będą grozić czystkami personalnymi tylko dlatego, że biorą dziś udział, zgodnie z prawem i sumieniem, w działaniach instytucji państwa, to i sami zainteresowani, i ich rodziny po prostu nie będą ryzykować głosu na PO, Nowoczesną czy SLD. Niby to wniosek oczywisty, ale jednak nie dla wszystkich.
Życie publiczne i dyskusję w ramach codziennych przepychanek politycznych i tak mamy rozemocjonowaną do granic możliwości. Nie dolewajmy oliwy do ognia i zejdźmy poziom niżej w tej karuzeli nakręcania emocji.
-
Polecamy nowy numer największego konserwatywnego tygodnika opinii w Polsce - „Sieci”, w sprzedaży od 30 lipca br., także w formie e-wydania na http://www.wsieci.pl/prenumerata.html.
Do najnowszego wydania tygodnika „Sieci” został dołączony specjalny DODATEK Z OKAZJI: ROCZNICY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO!
Zapraszamy też do subskrypcji tygodnika w Sieci Przyjaciół – www.siecprzyjaciol.pl i oglądania ciekawych audycji telewizji internetowej www.wPolsce.pl.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/406484-grozby-czystek-policjantow-i-sedziow-to-zabawa-zapalkami