Powszechność obchodów Powstania Warszawskiego obejmuje nie tylko Warszawę i okolice, czyli tereny z których oddziały podziemne podjęły próbę udzielania im pomocy. Dzisiaj ta powszechność polega przede wszystkim na tym, że o godzinie 17. 1 sierpnia wszyscy stoimy na baczność, bez względu na to gdzie nas ta godzina spotyka
— mówi portalowi wPolityce.pl prof. Jan Żaryn, historyk i senator PiS.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: OSTATNI WYWIAD Jerzego Nachtmana: W Powstaniu Warszawskim walczyłem razem z rotmistrzem Witoldem Pileckim
wPolityce.pl: Panie profesorze co pan sądzi o rozwiązaniu Marszu Powstania Warszawskiego?
Prof. Jan Żaryn: Decyzja o rozwiązaniu Marszu Powstania Warszawskiego jest kompromitująca. Z niezrozumiałych dla mnie powodów, pod nieczytelnym i zupełnie ośmieszającym pretekstem władze miasta podjęły decyzję o rozwiązaniu Marszu Powstania Warszawskiego. Marsz od kilku lat wpisał się w tradycję obchodów rocznicy Powstania Warszawskiego. Jest to sposób manifestowania i wspominania tych wszystkich, którzy zginęli w czasach Powstania Warszawskiego. Środowiska narodowe ma własną ocenę powstania i ma do niej pełne prawo. To znaczy ma prawo do krytyki samego aktu podjęcia tej decyzji przez gen. Tadeusza „Bora” Komorowskiego.
Narodowe Siły Zbrojne było przeciwne wybuchowi powstania.
Narodowcy nie zgadzali się z decyzją gen. Bora”, ale natychmiast włączyli się do powstania. Jednostki Narodowych Sił Zbrojnych zjednoczone na czas powstania pod dowództwem pułkownika Spirydiona Koiszewskiego „Topora” znalazły się na pierwszych liniach frontu, m.in. w Śródmieściu przy ul. Żelaznej. Pismo NSZ „Szaniec” było wydawane i kolportowane wśród powstańców.
Kolportaż „Szańca” przedstawił powstaniec warszawski i rysownik Henryk Jerzy Chmielewski, czyli „Papcio Chmiel” w komiksie „Tytus, Romek i A’Tomek jako warszawscy powstańcy 1944, z wyobraźni Papcia Chmiela narysowani”.
Tak.
Obchody 1 sierpnia, czyli kolejnych rocznic wybuchu Powstania Warszawskiego mają coraz bardziej charakter powszechny.
Powszechność obchodów Powstania Warszawskiego obejmuje nie tylko Warszawę i okolice, czyli tereny z których oddziały podziemne podjęły próbę udzielania im pomocy. Dzisiaj ta powszechność polega przede wszystkim na tym, że o godzinie 17. 1 sierpnia wszyscy stoimy na baczność, bez względu na to gdzie nas ta godzina spotyka.
Nawet w pracy czy w biurze.
Tak, nawet w korporacjach zainteresowanych tylko biznesem. Ludzie, którzy tam pracują są zdolni do zamanifestowania solidarności z powstańcami i z ginącym miastem dopominającym się niepodległości. Mam nadzieję, że ta powszechność rozszerzy się i będzie bardziej widoczna, także w środowiskach polonijnych. Powstanie nazywamy warszawskim, bo wydarzyło się w stolicy, było to jednak powstanie ogólnopolskie, ponieważ walka toczyła się o niepodległą Polskę. Ogólnopolskie było także dlatego, że na podstawie rozkazu Tadeusza „Bora” Komorowskiego udzieleniem pomocy powstańcom mieli być zainteresowani praktycznie wszyscy, którzy byli zdolni do ewentualnego dotarcia do obroży, czyli do pierścienia wokół Warszawy. Rozkaz był niewykonalny, więc oczywiście bardzo wielu żołnierzy podziemia nie pośpieszyło z pomocą, albo nie mogli dotrzeć, bo ich tereny były zajmowane przez sowieckie NKWD. Odległości były duże a Niemcy pacyfikowali oddziały po drodze.
Oddziały AK z okolic leżących wokół Warszawy miały iść na pomoc walczącej stolicy. Oddziały AK „Głuszec” Grójec zrezygnowały z przedarcia przez kordon niemiecki otaczający Warszawę. Uznano, że żołnierze są zbyt słabo uzbrojeni i zostaną zmasakrowani przez Niemców.
Część oddziałów uznała, że jest to niewykonalny rozkaz. Ale to również wskazuje na powszechność powstania, która dzisiaj dociera do wszystkich Polaków żyjących w Polsce. I to jest bardzo cenna dla nas wiadomość. Druga cenna nauka wypływająca z obchodów to fakt, że chyba jest to jedno z tych wydarzeń historycznych, które już nie podlegają dyskusji jeżeli chodzi o chęć uhonorowania powstańców. Uhonorowanie powstańców staje się autentycznie ważniejsze niż spór bieżący. A ci, którzy próbują wprowadzić w spór bieżący obchody powstania warszawskiego kompromitują się i mam nadzieję, żę wpadną na pomysł, aby już więcej tego nie robić.
Ciekawostką jest, że na początku powstania Warszawę od południa kordonem otaczali żołnierze węgierscy. Jednak kiedy Niemcy zobaczyli, że przepuszczają powstańców zwolnili ich i sami pilnowali.
Jednostki węgierskie weszły w porozumienie z oddziałami AK na Mokotowie. Pośrednikiem, tłumaczem i emisariuszem był ks. prof. Józef Stępień członek władz Stronnictwa Narodowego, długoletni więzień powojennych kazamatów i rektor ATK. Znał biegle wiele języków, w tym węgierski. Niestety, ma też gorszy epizod w swoim życiu, który znajduje się w aktach IPN.
Powstańcom warszawskim i mieszkańcom Warszawy wypędzanym z miasta przez Niemców masowo pomagała ludność podwarszawskich miejscowości, także tych, które były oddalone od Warszawy o kilkadziesiąt kilometrów.
Rzeczywistość wokół Warszawy po powstaniu to jak niejednokrotnie mówiłem Dulag w Pruszkowie, ale i wielka liczba miejsc, majątków ziemskich, miasteczek podwarszawskich, w których pomagano powstańcom i osobom wypędzonym przez Niemców z Warszawy. Te miejsce natychmiast zamieniały się w punkty, w których ludność cywilna uciekająca z miasta czy powstańcy szukający ratunku. Majątek mojej rodziny w Szeligach pęczniał od ludzi z dnia na dzień. Nagle trzeba było zapewnić schronienie i wykarmić wiele osób.
Ile osób otrzymało pomoc w majątku pana rodziny?
Na pewno kilkadziesiąt sądząc po wspomnieniach mojej cioci Jadwigi Olizar. Ciocia musiała opiekować się swoimi dziećmi i dziećmi mojej mamy, która została aresztowana przez Niemców i wywieziona do obozu. To były malutkie dzieci, które urodziły się w latach 1939-1944. Ciocia musiała zajmować się również wspólnymi rodzicami jej i mojej mamy, czyli moimi dziadkami, którzy już byli starszymi ludźmi oraz niewidomą prababcią. Kobiety musiały zajmować się pomocą, bo mężczyźni walczyli. Jej mąż, Władysław Olizar był w tym czasie w powstaniu. Ofiarnie pomagała służba. Bez niej na pewno ciocia nie dałaby sobie rady. Ciocia opisuje w swoich wspomnieniach jak dzień po dniu liczba ludzi w domu wzrastała. Wspomina jak całą tę wielką rzeszę ludzi trzeba było wykarmić, znaleźć pościel albo przynajmniej wiązkę siana. To wszystko wymagało całodobowego zaangażowania przy jednoczesnym zajmowaniu się dziećmi od niemowlęcia po kilkuletnie dzieci. Warto mówić o olbrzymim wysiłku ludności cywilnej spoza Warszawy, która przyjmowała powstańców. Ofiarnie potrzebującym pomagały zgromadzenia zakonne.
Rozmawiał Tomasz Plaskota
Polecamy również materiały telewizji wPolsce.pl:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/406326-zaryn-decyzja-o-rozwiazaniu-mpw-byla-kompromitujaca