Zbigniew Hołdys był w TVN. To może oznaczać tylko, że wietrzyli jakiś bardzo „ważny” problem, który wymagał zabrania głosu przez eksperta. I stało się. Hołdys opowiedział o tym, jak zamarł.
A co było powodem takiej reakcji? Otóż Hołdys mówił w TVN o tym, jak czuł się, kiedy dowiedział się, że policja miała obserwować jeden z lokali na warszawskim Muranowie, gdzie spotkał się z członkami partyjnych młodzieżówek PO, Nowoczesnej i SLD, podczas którego rozmawiali o sytuacji w kraju.
Tak, jakbym się stał z kamienia, nie wiedziałem, co zrobić
— dramatyzował Hołdys, dodając, że na spotkaniu byli ludzie z różnych partyjnych młodzieżówek, ale nie było nikogo z PiS.
Powiedział, że na spotkaniu opowiadał o swoim życiu i przygodach oraz o tym, jak przetrwał w tym opresyjnym systemie, który trwa przez większą część jego życia. Zapewniał, że nie udzielał tam żadnych bojówkarskich porad.
Co więcej, Hołdys skrytykował też słowa ministra spraw wewnętrznych i administracji Joachima Brudzińskiego, który odniósł się do wpisu Hołdysa, w którym ten stwierdził, że „gdyby społeczeństwo polskie było wyedukowane, wiedziałoby, kim jest Trump, powinno go przywitać tak, jak mieszkańcy Hamburga”.
Dostałem skrętu kiszek jak go słuchałem. To jest bezczelny kłamca. Co drugie zdanie, które on wygłasza, dałoby się zakwestionować. Moje wpisy na Twitterze są fragmentarycznie cięte i puszczane jako całość
— żalił się Hołdys.
Napisałem, że widząc, jak przygotowywano barykady i manifestacje na przyjazd Trumpa do Niemiec, że gdyby Polacy byli lepiej wyedukowani, wiedzieliby, kim jest Trump, przywitaliby go tak samo. Następnego dnia, kiedy doszło do zamieszek, natychmiast wyrzuciłem tego tweeta i napisałem „sorry, to nie to” - tłumaczył się Hołdys.
Jakby tego całego „dramatu” było mało, przekonywał, że ze swoja rodziną rozmawia przez szyfrowane komunikatory.
Wielokrotnie wymieniając z przyjaciółmi SMS-y waham się, czy coś co napisałem nie zostanie wykorzystane przeciwko komuś. Zaczynam widzieć to, co się działo w latach 80 i 70. Wiem, jakie ludzie dostawali instrukcje, żeby uchronić się od wpadki. Dzisiaj jadąc do pani zauważyłem, że wyprzedził mnie samochód, który nagle gwałtownie zwolnił. Tak, jakby nie chciał, żebym dalej jechał. Zrobił to 3 czy 4 razy. Nigdy bym nie pomyślał, że to jest współczesne SB. Myślałbym raczej, że się zaciekawił
— dramatyzował Hołdys.
wkt/tvn24.pl/twitter
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/406309-rozhisteryzowany-holdys-o-policyjnych-obserwacjach