Kasta wybrańców ogłupionych konsumpcją obywateli była bardzo bliska zapanowania nad światem zachodnim oraz środkowo-wschodnim. I w pewnym stopniu już zapanowała. Jej marsz do władzy opierał się na przekonaniu, że ludzie niczego tak nie pragną, jak wolności indywidualnej, której motorem i spełnieniem jest relatywizm moralny. Czyli dostęp do nieprzebranej ilości dóbr konsumpcyjnych i stawianie dobra własnego nad dobro wspólnoty gwarantowało sukces głupoty i bezmyślności w walce z przynależnymi rodzajowi ludzkiemu cechami odróżniającymi go od zachowań stadnych. Do tego celu zostały przygotowane wyższe uczelnie całego zachodniego świata, produkując tysiące, ba miliony absolwentów słusznie i nad wyraz trafnie nazwanych przez byłego polityka PiS -u, Ludwika Dorna „wykształciuchami”. Dorn przeszedł na ich stronę ale jego definicja przetrwała, bo jest wyjątkowo trafna. Do takich wykształciuchów zaliczamy cała „inteligencję” lewicowo - liberalną i jej poglądy, w tym ogromną większość niedokształconych albo wykształconych byle jak i „po łebkach” polityków, redaktorów oraz artystów, zwłaszcza artystów. Jednym z takich wykształciuchów jest Rafał Trzaskowski, co to studiował i w Oxfordzie i w Brukseli i w Natolinie, czyli wszędzie tam, gdzie „liberalne” kabotyństwo święciło triumfy. Rafał Trzaskowski tym się różni od ludzi reprezentujących wysoki poziom intelektualny i moralny, że został zmanipulowany przez ludzi pokroju Bronisława Geremka, mistrza w rozpoznawaniu i wykorzystywaniu moralnych mięczaków z dużych miast do ideologicznego prania mózgów.
Czy kandydat Platformy Obywatelskiej na prezydenta Warszawy, Rafał Trzaskowski, wielkomiejski kołtun pozujący na snoba, a nawet na intelektualistę, do którego uśmiecha się z portretu sam Geremek jest wykształciuchem? Jak najbardziej i w swoim samozachwycie nie odstaje od rówieśników i rówieśniczek takiego samego sortu. Od Elizy Michalik z Superstacji, o której jakiś wykształciuch napisał, że jest przedstawicielką „wyższej krasy średniej”. Jak z tego wynika do wykształciuchów z dużych miast, doszluswały średnie warstwy małorolne z głębokiej wiochy.
Świadomi swych ambicji absolwenci szkół wyższych, a także średnich, uwierzyli w swoją moc oddziaływania na masy, tak jak sędziowie uwierzyli, że są nadzwyczajną kastą, posiadającą moc ferowania wyroków według ” widzi mi się”. A prawo zostało wymyślone po to, żeby je dowolnie interpretować. Trzaskowski należy do nadzwyczajnej kasty wykształciuchów, niezdolnych do wykonywania normalnej pracy, leniwych pasożytów na ciele społeczeństwa, którym pogardzają. Czy Trzaskowski nadaje się na prezydenta stolicy? On nie nadaje się nawet na odpowiedzialnego polityka swojej partii, bo nie jest w stanie ogarnąć nie tylko historii „tego kraju”, ale nawet teraźniejszości. Nie jest w stanie i najwyraźniej nie ma ochoty pełnić funkcji szefa zdemoralizowanych urzędników Hanny Gronkiewicz - Waltz i jej wspólników w biznesie. Nie tylko nie chce ale jest przekonany, że zasługuje co najmniej na funkcję ministra spraw zagranicznych albo prezydenta państwa. Nie musiałby użerać się z warszawiakami i czyścicielami kamienic, a jego piękne oblicze wisiałoby w każdym urzędzie gminnym.
Oni się sami zaorali, ci wybrańcy establishmentu. Rzedną szeregi ich zwolenników, a co najgorsze, odwraca się od nich młode pokolenie, dla którego godność osobista i szacunek dla wartości narodowych jest ważniejszy od niezbornego bełkotu politycznie poprawnych średniaków. Okazało się, że te pokoleniowe średniaki znalazły się między młotem i kowadłem. Między skompromitowaną kastą postkomunistów i młodą generacją, której nie imponuje europejskość w brukselskim stylu, a prawdę o świecie poznaje osobiście, bez łaski Michalik czy Środy.
Wykształciuchy naumiały się na jakichś uniwersytetach pogardy dla nieudaczników, biedaków, Grażyn i Januszów, choć same wywodzą się z takich właśnie warstw. Wstydzą się swego pochodzenia, dlatego znajomość z lepiej urodzonym Trzaskowskim, księżną - hrabiną Różą Thun czy siostrami Młynarskimi „uszlachetnia”. Ale teraz są w odwrocie i nie rozumieją, dlaczego już ich nie chcą wyborcy i nawet „liberałowie”, bo przynoszą wstyd i hańbę. Nie rozumieją, bo kształcili się w byle jakich szkołach wyższych, nie mają zawodu nadającego się do zarobkowania i żyją na kredyt zaufania, który właśnie się wyczerpał. I oto nadszedł czas, kiedy będą musieli ten kredyt spłacać. Utratą stanowisk, urzędów w stolicy i w powiecie, posiadłości, limuzyn i kont bankowych. A przecież wszystko to im się należało! Ale nie należy, bo nic nie trwa wiecznie. W doczesności, bo w wieczności i owszem, trwa i trwać będzie. Strach się bać. Wykształciuchy same sobie zgotowały ten los. Los przygłupów politycznych, czego dobitnym przykładem jest powołanie przez wykształciucha Trzaskowskiego Centrum Sprawdzonych Informacji, które ma „efektywnie walczyć z manipulacjami PiS”. Który to wykształciuch wpadł na ten pomysł? Absolwent Natolina czy artysta Żebrowski?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/406308-wyksztalciuchy-same-sobie-zgotowaly-ten-los