Michał Żebrowski dał się „rozstrzelać” za Rafała Trzaskowskiego, a Tomasz Karolak depilował dla niego nogi i przebierał się za transwestytę. Pytali: „co Ty zrobisz dla Rafała?”. Ta żałosna kampania kandydata z krakowskiej listy Platformy do Europarlamentu, była przekroczeniem granic i kpiną z tego, co dla Polaków święte. A jednak do kogoś ten przekaz trafił. Dziś obrzydza i wstrząsa. To dowód na to, jak długą drogę przebyliśmy przez ostatnie lata.
O spocie z udziałem Żebrowskiego powiedziano chyba już wszystko. Skandaliczna kpina z ofiary życia składanej w ofierze własnej Ojczyźnie przez bohaterów, którym każdy normalny Polak składa hołd. Do kogo kierowano ten żałosny przekaz? Do pokolenia wykarmionych hasłem „polskość to nienormalność”. Do tych, którzy razem z „Gazetą Wyborczą” kpili z martyrologii a patriotyzm nazywali rasizmem i faszyzmem.
Był też spot z udziałem Tomasza Karolaka. Ani zabawny, ani porywający. Kto jest jego odbiorcą? Środowiska LGBT? Heheszkowata młodzież? Trudno stwierdzić.
Oba spoty stanowiły przekroczenie granic. Nikt, kto szanuje nasz polski kod kulturowy, kto rozumie narodową spuściznę i szanuje polskich bohaterów, nie posunąłby do tak niskiej zagrywki. Chyba, że chciałby świadomie postawić się poza nim.
Ale właśnie taki Trzaskowski podobał się Platformie. Był jej złotym chłopcem, czarnym koniem, uwodzicielskim arystokratą.
„Koniec tej wioski, nadchodzi Trzaskowski” - brzmiało hasło podrzucone przez internetowych zwolenników i chętnie propagowane w sieci.
Nadchodzi czas naszego pokolenia, pora przejmować pałeczkę, jesteśmy do tego dobrze przygotowani
– zapowiadał sam Trzaskowski. Już wtedy widoczna była jego bufonada i narcyzm.
Jeśli sądzę, że tak trzeba, nie waham się sam przedstawić własnych zalet, co w Polsce jednak ciągle nie jest przyjęte
– mówił w jednym z wywiadów.
Gdziekolwiek się znajdę, tam będę dobry
– zapewniał, zapowiadając swoją działalność w Parlamencie Europejskim. Lubi mówić o sobie. O tym, że ma w bibliotece ok. 12 tys. książek, że kiedyś namiętnie zakochał się w renesansie, że kilkadziesiąt razy jeździł do Florencji i kupił z tej dziedziny kilkaset książek w różnych językach.
O atmosferze jego rodzinnym domu legendarne opowieści snuł Michał Żebrowski, z którym przyjaźnią się od podstawówki.
W domu rodzinnym Rafała panował klimat szlachecko-inteligencki, a przy stole wdzięk i poczucie humoru, a nie zapyziała nuda polskich wizyt. Gadało się tam o wszystkim, a najwięcej o kulturze. Była też otwartość poglądów, na którą załapywałem się bez trudu, chociaż pochodziłem z rodziny ultrakatolickiej
– wspominał Żebrowski. Pytany, co takiego ma w sobie Trzaskowski, odpowiadał:
Należałoby raczej zapytać, czego on nie ma? Moim zdaniem, ma zadatki na naturalngo lidera naszego pokolenia.
W takiej oto atmosferze powstawały PR-owe pomysły na promocję planów politycznych Trzaskowskiego. Gdzie ta kultura? Gdzie wrażliwość? Widać tyle to wszystko warte…
**Kampania „co ty zrobisz dla Rafała?” była przemyślanym produktem marketingowym przygotowanym przez profesjonalistów. W „Polityce” z 2009 roku czytamy:
Kiedy Michał Sorówka, współwłaściciel agencji Grandes Kochonos, usłyszał, że Trzaskowski ma za sobą nie tylko wolontariuszy, ale też skłonnych poprzeć go celebrytów, oprócz Żebrowskiego, Urszulę Dudziak, Tomasza Karolaka, Piotra Adamczyka, Grzegorza Turnaua i innych – wtedy zdecydował, że nie warto działać standardowo i obiecywać wyborcom, co Rafał dla nich zrobi. I choć była to ryzykowna zagrywka, należało odwrócić sytuację – tak powstało hasło: Co ty zrobisz dla Rafała?
Kampanię uznano za sukces. Sam Sorówka chwalił się nim później w „Polityce”, z pełnym uznaniem wypowiadając się o Trzaskowskim:
Wiadomo jednak, że bez celebrytów taka akcja nie mogłaby się udać. Zaryzykowali i oni, i moja agencja, bo potrzebni są normalni i kompetentni ludzie w polityce.
Trzaskowski miał świadomość treści, które niosą jego spoty. W końcu wykształcony intelektualista z herbem i bogatą tradycją rodzinną.
Walczyłem ostro, bo nie jest łatwo wystartować nie będąc częścią establishmentu, dla mnie ważne było to, żebym się nie ośmieszył, a tak byłoby, gdybym dostał pięćset głosów
– mówił Trzaskowski w 2009 roku po sukcesie wyborczym.
Taki jest prawdziwy obraz człowieka, który dziś próbuje odcinać się od PR-owej przeszłości. Jego naiwny koniunkturalizm zniechęca nawet najwierniejszy elektorat Platformy. Bo kto uwierzy Czaskoskiemu z Krakowa, że jest wybitnym kandydatem na prezydenta Warszawy?
**Warto zwrócić jeszcze uwagę na pewien istotny element tamtych czasów. Postępowi liberałowie z UE na wszelkie sposoby próbowali poddać Polskę procesowi, przez który Zachód przeszedł wiele lat wcześniej: rozbicia narodowej jedności i rozcieńczenia jej multikurowością, kosmopolityzmem, unioentuzjazmem. Platforma Obywatelska była idealnym pośrednikiem wprowadzania zmian kulturowych. Indoktrynacja lała się strumieniami w mediach i wdzierała się do edukacji. Przypomnijmy, jakiej szkoły chciały ówczesne „elity”. Magdalena Środa opisała to we wstępie do „Raportu równościowego” w 2008 roku. Kreśli w nim wizję nowej edukacji, która przeciwstawi się normom etyki chrześcijańskiej i nie będzie powielać patriotycznych stereotypów. Kluczowym zadaniem reformy powinna być, według niej, wizja społeczeństwa, do której reforma ma przygotowywać. Na razie w opinii Środy szkoła rewitalizuje XIX-wieczne wzorce aksjologiczne i wychowawcze.
Można je wyrazić w haśle: »Jednostka niczym bez rodziny i narodu, a naród niczym bez tradycji i religii«. Polska szkoła wychowuje – i zapewne jeszcze długo wychowywać będzie – ku społeczeństwu patriarchalnemu i narodowemu, gdzie męską dominację uznaje się za rzecz naturalną, gdzie wysoko ceni się niepodlegającą żadnej krytyce martyrologiczną przeszłość, a mniej – europejską przyszłość, gdzie promuje się narodowy patriotyzm, a nie poczucie przynależności do kultury i europejskiej wspólnoty, gdzie świętością jest rodzina, a nie jednostka, gdzie każda płeć ma swoje powołanie i każdy »obcy« zna swoje miejsce, gdzie moralność sprowadzona jest do religijnych deklaracji i rytuałów, a za przyczynę wszelkiego zła uważa się krytycyzm, nieposłuszeństwo autorytetom oraz seks.
Tacy ludzie jak Trzaskowski, mieli wprowadzić nowy kierunek, który przygotowywać będzie „do życia w otwartym społeczeństwie ludzi wolnych i równych”. Mimo wszelkich koniunkturalnych przeobrażeń, Trzaskowski wciąż jest jest uosobieniem tego trendu. Wróćmy jednak do niego samego…
Jest jedna, niezmienna i charakterystyczna cecha, którą widać w każdym spojrzeniu Trzaskowskiego: chorobliwa obawa przed tym, żeby się nie ośmieszyć. Jest tak silna, że go paraliżuje. Podczas, gdy Patryk Jaki bez reszty skupia się na przedmiocie działania, Trzaskowski skupiony jest patologicznie na samym sobie. Jaki prezentuje coraz to nowe wizje, pomysły, odkrywa potrzeby warszawiaków i odpowiada na nie, Trzaskowski drepcze wokół własnego przerośniętego ego i odgrzewa niespełnione obietnice wyborcze Hanny Gronkiewicz-Waltz.
Jako kandydat ciągnie Platformę ku dołowi. Nawet „Wyborcza” przestała na niego stawiać. Pojawia się więc pytanie, czy spot wyborczy z Żebrowskim, który jednoznacznie kompromituje Trzaskowskiego, nie został wpuszczony do sieci celowo przez jego własne środowisko. Skoro wymieniono kandydata we Wrocławiu, można wymienić go i w Warszawie. Kampania wyborcza – formalnie rzec biorąc - jeszcze się przecież nie zaczęła…
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/406123-iii-rp-gardzila-martyrologia-widac-w-spotach-trzaskowskiego