Niesmaczny incydent ze spotem Rafała Trzaskowskiego z 2009 r. (przypomnianym w związku z jego obecną kampanią na prezydenta Warszawy i pewnie także rocznicą wybuchu Powstania Warszawskiego), gdy jego przyjaciel, aktor Michał Żebrowski „za Rafała” ginie rozstrzelany niczym narodowi bohaterowie, po raz kolejny pokazuje kondycję elit w Polsce.
„Prawdziwych” elit, bo przecież wszyscy ci, którzy są jakoś związani z PiS bądź mają konserwatywne poglądy żadną elitą być nie mogą. A priori. „Prawdziwe” elity nie muszą się wyróżniać niczym, bo są elitami niejako blankietowymi. Nie muszą więc mieć wiedzy, wrażliwości estetycznej i moralnej, nie muszą się rozwijać i dokształcać. I nie muszą niczego badać, gdyż żadne badanie nie potwierdzi gotowych tez, a tylko one są wygodne i użyteczne.
Rafał Trzaskowski jest wzorcowym przedstawicielom „prawdziwych” elit, a wręcz jest ich idealnym dzieckiem. Nic nie zmienia jego pretensjonalny wpis o zanurzeniu w europejskiej kulturze, szczególnie w jej francuskiej odmianie, o czytaniu Edgara Morina w oryginale czy codziennym obcowaniu ze sztuką wysoką, np. malarstwem Rembrandta.
W październiku 2017 r. na swoim blogu prof. Jan Hartman napisał, że „polska debata publiczna (…) odznacza się infantylizmem i politycznym prymitywizmem. Ignorancja miesza się ze złą wolą, obłudą i kompletnym brakiem kultury demokratycznej”. Tak niby mają psuć polską debatę obecnie rządzący. Tyle tylko, że dominującą częścią polskiej debaty publicznej jest dyskusja w obrębie albo z udziałem „prawdziwych” (niepsowskich) elit naukowych, na przykład Jana Hartmana. I z niej dowiadujemy się, że „prawdziwi” przedstawiciele naukowych elit są bezradni wobec rzeczywistości ich otaczającej i procesów, w których uczestniczą. Jakież to wielkie dzieła „prawdziwych” koryfeuszy nauki, w tym Jana Hartmana, powstały na temat tego, co się dzieje we współczesnej Polsce? W tych wydanych banał goni banał, a odkrycia są na poziomie „jedna pani drugiej pani”. Żadnych ożywczych czy inspirujących hipotez wychodzących poza rozważania „chłopka roztropka”, mimo że udekorowane pseudonaukowym żargonem.
Na co dzień nie ma nawet banałów podanych w pseudonaukowym żargonie. Są pouczenia z wyżyn elitarności i prymitywne wyzwiska. Jak w wydaniu prof. Zbigniewa Mikołejki, filozofa i historyka religii (z czerwca 2016 r.). Odkrył on (na łamach gazety Michnika), że to „polski cham pozwala Jarosławowi Kaczyńskiemu rządzić w sposób ‘brutalny, bezczelny, bezpardonowy’”. Ów cham to człowiek bez właściwości i tchórz, który „kryje się po jakichś kątach czy norach” i czasem z nich „wypełza”. Tylko chamscy podludzie mogą głosować na kogoś, kto nie należy do prawdziwej elity, czyli towarzystwa wzajemnej adoracji uważającego się za najmądrzejsze w całej wsi. Tych chamów można kupić ochłapem w postaci pięciuset złotych, „obietnicą darmowego obiadu albo flaszki”.
Można kupić m.in. zdrowe, młode samice, którym nie chce się tyrać, tylko rodzą dzieci, żeby wyciągać „łapy” po dodatek dla samic za ich rozrodczość. A gdy już głupie i prymitywne samice wraz z zapładniającymi je jeszcze głupszymi samcami dorwą się do pięciuset złotych na dziecko, zaraz wszystko przepiją.
Bardzo wielu elitarnych socjologów, politologów, psychologów społecznych czy filozofów niczego nie bada, tylko wygłasza kazania na temat obrzydliwych cech potencjalnych badanych. I z powodu ohydy przedmiotu badań wolą nic nie badać, tylko wyrażają swoją wyższość i poczucie obrzydzenia. Po co zresztą badać jakąś hołotę czy samice w kategoriach nauk społecznych, skoro wystarczy kilka darwinowskich kategorii. „Prawdziwa” elita nie stara się niczego zrozumieć, tylko napiętnować i obrzydzić wszystko, co nie mieści się w jej wyobrażeniach. Potrafi tylko bluzgać, etykietować, obrażać i degradować. „Prawdziwa” elita zakłada, że ma do czynienia z ludzkim robactwem, które trzeba po prostu spryskać jakimś specyfikiem, żeby to paskudztwo wytruć. Bo inaczej się rozmnoży i rozpełznie. Dla robactwa nie ma przecież miejsca w świecie „elit”.
Pół kroku za elitami nauki podążają „prawdziwi” artyści, np. Grażyna Wolszczak, Renata Dancewicz, Wojciech Mann i Krzysztof Materna, Wojciech Pszoniak, Adam Ferency czy Maciej Stuhr. Wojciech Pszoniak obnażył np. „chamów i prostaków”, którzy „w Polsce nagle zajęli miejsce na świeczniku i nadają ton”. Dostrzegł też, że „miernoty i karierowicze zmuszają nas do tego, żebyśmy byli tacy jak oni”. Adam Ferency uznał „panią premier” (Beatę Szydło) za „marionetkę”, a „o marionetkach nic dobrego nie ma do powiedzenia, teatrem marionetek się nie zajmuje”. Wymienieni „artyści” uważają się za ludzi ważnych i wyjątkowych, a wręcz kluczowych dla polskiej kultury i polskich elit. A do tego mają specjalną wrażliwość, kompetencje, wiedzę, zdolności analityczne oraz umiejętność rozumienia. Mają, choć np. Krzysztof Materna formalnie skończył tylko liceum w Sosnowcu, zaś Renata Dancewicz tylko liceum w Lubinie. Ale to nieważne, skoro zostali namaszczeni przez kreatorów elit (ze znanej stajni Adama Michnika). Ci spoza namaszczonych w owej stajni to „chamy i prostaki”, „miernoty i karierowicze”, a co najwyżej „marionetki”.
Na czym polega „klasa” wybrańców, a przez to ich specjalna rola? Bardzo trudno to stwierdzić, bowiem po ich wypowiedziach nie widać żadnych inspiracji wartościową literaturą: filozoficzną, socjologiczną, historyczną, politologiczną, teologiczną, ekonomiczną, dotyczącą teorii i historii kultury, etnologii, antropologii, a tym bardziej nauk ścisłych.
Nie ma nawet dowodów, że cokolwiek z tego czytali, a tym bardziej przemyśleli, bo to by przecież pozostawiło jakieś ślady w języku, w używanych pojęciach, w argumentacji czy sposobie konstruowania wywodu. Elity mogłyby wszystko opisać bardzo mądrze i uczenie (np. mający maturę Renata Dancewicz czy Krzysztof Materna), tylko „miernoty i karierowicze” i tak niczego by nie zrozumiały. Tylko „prawdziwe” elity mogą sobie pozwolić na knajacki, prymitywny język, koszarowe żarty na temat seksu, na słownictwo ograniczone do minimum umożliwiającego komunikację. Bo to przecież tylko pastisz czy persyflaż.
Gdy się obserwuje „prawdziwe” elity, a szczególnie te polityczne, czyli bliskie Rafałowi Trzaskowskiemu, a przynajmniej za nim stojące, na pierwszy rzut oka widać, jaka odległość dzieli ich od przedwojennych elit. Przede wszystkim, gdy chodzi o honor i godne zachowanie. Weźmy choćby generała Bolesława Wieniawę-Długoszowskiego, z którego komuniści zrobili hulakę i pijaka, choć nigdy nim nie był. Wieniawa był za to człowiekiem bardzo sumiennym i obowiązkowym. I nigdy nie szafował publicznym groszem. Za to wielokrotnie sprawdził się jako żołnierz i dowódca, polityk i dyplomata. Nigdy nie zostałby osobistym adiutantem marszałka Józefa Piłsudskiego, nie zostałby też w 1939 r. wyznaczony na następcę prezydenta RP po Ignacym Mościckim, gdyby był hulaką w mundurze. Gdy w lipcu 1942 r. Bolesław Wieniawa-Długoszowski zdał sobie sprawę z tego, jaka fatalna przyszłość może czekać Polskę wskutek zdradzieckiej gry aliantów, a on nic nie może na to poradzić, wyskoczył z piątego pietra. Gdy Walery Sławek, trzykrotny premier Polski i marszałek Sejmu, jeden z najbardziej zasłużonych dla odzyskania niepodległości polityków, w kwietniu 1939 r. zdał sobie sprawę z odpowiedzialności za nadciągającą katastrofę, strzelił sobie w usta. Gdy w maju 1926 r. generał Kazimierz Sosnkowski, jeden z najbardziej zasłużonych dowódców II RP, odkrył, iż popadł w konflikt lojalności między rządem i prezydentem a marszałkiem Piłsudskim, strzelił sobie w pierś (cudem przeżył).
Dzisiaj honor traktuje się jako coś niepotrzebnego, jako bezsensowny relikt przeszłości, staromodną ramotę, krępującą poczucie luzu, tak typowe dla dzisiejszych „prawdziwych” elit. Ten luz stoi zapewne za przypominanym właśnie spotem „Za Rafała!”.
-
W nowym „Sieci”: Wiemy kto brał kasę z GetBack. Marek Pyza i Marcin Wikło w artykule „Bezwzględna gra” biorą pod lupę kulisy nagłaśnianej w mediach afery GetBack, za którą odpowiedzialność opozycja wytrwale próbuje przypisać partii rządzącej. To trzeba przeczytać!
Do najnowszego wydania tygodnika „Sieci” został dołączony specjalny DODATEK Z OKAZJI: ROCZNICY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO!
Kup nasze pismo w kiosku lub skorzystaj z bardzo wygodnej formy e - wydania dostępnej na: http://www.wsieci.pl/prenumerata.html.
Zapraszamy też do subskrypcji tygodnika w Sieci Przyjaciół – www.siecprzyjaciol.pl i oglądania ciekawych audycji telewizji internetowej www.wPolsce.pl.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/406023-zart-trzaskowskiego-zwraca-uwage-na-jakosc-elit