Coraz bardziej sfrustrowana opozycja znalazła sobie nowe hobby: straszenie rządzących więzieniem, rozliczeniem, Trybunałem Stanu. Straszą rząd, PiS, Kornela Morawieckiego, a przede wszystkim prezydenta. Straszy nawet prof. Jadwiga Staniszkis.
Straszenie pełni kilka ważnych funkcji. Przede wszystkim jest rodzajem terapii w trudnych czasach. Pozwala oderwać się od rzeczywistości, zapomnieć o sondażach, i przenieść się do krainy „tego, co było”, ale w wersji jeszcze twardszej.
Straszenie ma także zamknąć jakąkolwiek dyskusję nad reformami przeprowadzanymi przez rząd. A mają one solidne podstawy prawne. Autorzy konstytucji z 1997 roku nie przewidzieli, że stracą władzę nad pałacem prezydenckim, Sejmem i Trybunałem Konstytucyjnym jednocześnie. Wbudowali liczne bezpieczniki, ale jednak zabrakło im wyobraźni. Każdy, kto zamiast rozmawiać o zmianach, straszy polemistów więzieniem, idzie na skróty, i oddala od siebie niemiłą myśl, że nawet w ramach chorego ustroju margines manewru jest wciąż spory.
Przede wszystkim jednak straszenie jest podróżą w krainę marzeń, jest wyprawą do opozycyjnej Narnii. Do krainy, w której opozycja ma 2/3 w Zgromadzeniu Narodowym (konieczne do postawienia przed TS prezydenta) i 3/5 w Sejmie (konieczne do osądzenia ministra).
Straszenie represjami jest dla obozu dobrej zmiany w sumie korzystne. Nie tylko dlatego, że w oczywisty sposób mobilizuje i dyscyplinuje, ale także dlatego, że przypomina o stawce, która pozostaje niezmiennie wysoka od 2005-go roku. To nie jest zabawa, i nigdy zabawą nie będzie. Wie to „Wyborcza”, i dobrze by było, gdyby wiedziało o tym możliwie wielu ludzi prawicy.
Wybory w roku 2019-ym i 2020-ym będą równie ważne jak te z roku 2015-go. A może nawet ważniejsze, bo ich treścią będzie jasne pytanie: albo w tę, albo w tamtą. Już bez żadnych półcieni.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/405967-straszenie-prezydenta-czyli-wyprawa-do-opozycyjnej-narnii