Trzaskowski wraca, przez chwilę ogląda transmisję ze spotkania Jakiego. Wyłącza, jakby nie chciał psuć sobie humoru. Jedziemy na Wolę. Dwie kobiety na schodku pod nieczynnym sklepem piją piwo. Pytają, co to za wycieczka. Odpowiadamy, że to kandydat na prezydenta. – Jak nazwisko? – Trzaskowski. – Nie wiedziałam, że taki istnieje – mówi jedna
— czytamy w reportażu „Dużego Formatu”, opisującym kampanię Rafała Trzaskowskiego.
Rafała Trzaskowskiego moglibyśmy nazwać przeciwieństwem króla Midasa. Czegokolwiek nie dotknie się w trakcie kampanii wyborczej, przemienia wyłącznie w wpadki. Snobistyczny wpis z Geremkiem, objazd po mieście w klimatyzowanym busie, a do tego tweetup bez hasztaga… Nic dziwnego, że kandydat PO i Nowoczesnej na prezydenta Warszawy staje się obiektem żartów i kpin.
Warto więc zajrzeć do „Dużego Formatu”, w którym opublikowano reportaż o Rafale Trzaskowskim. Wrażenie robi już sam początek tekstu:
Drzwi z napisem „Rafał Trzaskowski” otwiera Konrad Niklewicz, dawniej dziennikarz „Wyborczej”, potem podsekretarz stanu w Ministerstwie Rozwoju Regionalnego w rządzie Tuska. Prowadzi do gabinetu szefa (…). Trzaskowski na kanapie przegląda wiadomości w telefonie. Siadamy naprzeciwko. Niklewicz – za biurkiem szefa. W rozmowie nie przeszkadza, ale się przysłuchuje. Trzaskowski lekko spięty, przybija go hejt. Bo właśnie powiedział w wywiadzie, że wszystko, co osiągnął w życiu, zawdzięcza sobie. Ciągle zastrzega, czego nie możemy cytować, mówi o programie wyborczym, niezliczonych spotkaniach Jeszcze Niklewicz sygnalizuje koniec czasu. Tak się nie da gadać.
Tłem przewodnim reportażu „DF” był słynny już objazd Trzaskowskiego po 18 dzielnicach Warszawy. Obraz jaki wyłania się z tej relacji, zamiast podziwu, czy szacunku do polityka, który może rządzić stolicą, wzbudza wyłącznie śmieszność!
Wysiadamy na stacji Ursynów. Przy wyjściu czekają działacze PO i Nowoczesnej. Rozstawili stół, kawę w termosach. Miała być dla mieszkańców, ale piją działacze i dziennikarze
— opisano w „DF”.
W busie rządzi 71-letni Lech Barycki, radny z Ochoty. Był szefem gabinetu Ewy Kopacz, gdy była ministrem zdrowia, ale wyrzucono go po zarzutach, że miał związki z firmą medyczną, która przejmowała państwowe przychodnie i szpitale. Wyleciał też z Ministerstwa Sportu, bo według mediów naciskał na samorządowców, by wsparli firmę, którą zarządzała jego żona. Barycki każe dzwonić do działaczy czekających na kolejnych przystankach. – Niech zdejmą znaczki Platformy, bo to spotkanie obywatelskie, a nie partyjne!
— czytamy dalej w reportażu.
W opowieści powraca nieustannie postać Konrada Niklewicza. W jednym z fragmentów czytamy, jak przed odjazdem z jednego z miejsc, Niklewicz każe czekać na kamerę TVN, ignorując już „pędzącą ekipę TVP”!
Niklewicz podaje Trzaskowskiemu kartkę z informacją, co ma mówić. – Przeczytaj, czy nic cię tu nie razi. Trzaskowski mówi, że wszystko pamięta. Wyciąga kanapkę. Sam sobie zrobił. (…) Niklewicz mówi Trzaskowskiemu, co ma powiedzieć na następnej konferencji o bezpieczeństwie
— relacjonują dalej autorzy tekstu.
Nic dziwnego, że w sieci pojawiły się żarty, że Platforma powinna zamiast Trzaskowskiego wystawić właśnie Niklewicza.
Rozbawienie budzi też fragment rozmowy z Michałem Żebrowskim – przyjacielem Trzaskowskiego - w którym aktor nazywa kandydata PO „polskim Bernie Sandersem” (amerykański lewicowy polityk) i przekonuje, że jako człowiek ideowy, Trzaskowski nie walczy osobiste profity, lecz chce zmienić Polskę!
Ludzie się śmieją ze słów Rafała, ze wszystko zawdzięcza sobie, ale to jest , kurczę, prawda – mówi Zebrowski. - To, że zna kilka języków, wynika z tego, że zamiast próżnować, zakuwał. Do tego jest nieprawdopodobnym bibliofilem. (…) Dzięki temu Rafał na każdy temat ma coś do powiedzenia. Mógłby być przewodnikiem po muzeach Europy i świata, o muzyce nie wspomnę
— opowiada Żebrowski.
Za puentę całej kampanii Rafała Trzaskowskiego może posłużyć jeszcze jeden, nadzwyczaj wymowny urywek z reportażu „DF”:
Trzaskowski wraca, przez chwilę ogląda transmisję ze spotkania Jakiego. Wyłącza, jakby nie chciał psuć sobie humoru. Jedziemy na Wolę. Dwie kobiety na schodku pod nieczynnym sklepem piją piwo. Pytają, co to za wycieczka. Odpowiadamy, że to kandydat na prezydenta. – Jak nazwisko? – Trzaskowski. – Nie wiedziałam, że taki istnieje – mówi jedna.
CZYTAJ WIĘCEJ: Trzaskowski zbiera baty od swoich! Żakowski: Znowu mamy popierać słabego kandydata? Siennicki: PO turla się po murawie jak Neymar
kpc/”Duży Format”
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/405863-reportaz-obnaza-prawde-o-kampanii-trzaskowskiego