Rozmawiając z różnymi ludźmi w Europie, ratuję opinię o Polsce. Chodzi o to, żeby oni nas nie skreślili. (…) I to jest zawsze mój apel w mediach: „Nie skreślajcie nas, bo nie wszyscy są jak PiS”
— opowiedziała o „misji”, jaką sobie wybrała, Róża Thun w wywiadzie dla „Newsweeka”.
„Księżna” Thun [a nie „hrabina”, ale o tym na koniec - red.] nazywa to „ratowaniem opinii”? Wielu nazwie to po prostu donoszeniem, czy skarżeniem się. Przypomnijmy więc, jak w rzeczywistości wygląda jej aktywność zagraniczna.
Europosłanka PO, jak to ma już w zwyczaju, uwielbia kreować obraz grozy. I choć opowiada, jak jej dzieci zapraszają kuzynów z zagranicy, by z dumą pokazać im piękny kraj, w którym żyją, to jednak nie omieszkała dodać, że jest przerażona tym, jak przez PiS „gościnność przeradza się w chamstwo i agresję”.
Nie chcę mi się mówić o tym Czarneckim, bo to jest strasznie denny poziom, szkoda na niego czasu. On siedzi na mnie jak pijawka i istnieje dzięki temu, że na mnie szczuje. Czy on kiedyś powiedział, zrobił coś konstruktywnego, rozwiązał jakiś problem dla Polski i Polaków?
— odpowiadała, pytana z kolei o sprawę słów wiceprzewodniczącego Parlamentu Europejskiego.
Zresztą Thun odniosła się w wyjątkowo arogancki sposób do wszystkich polityków PiS.
Oni pewnie sobie nie zdają z tego sprawy, że mam doświadczenie z ubekami i są dzisiaj ludzie, do których mam taki sam stosunek jak wtedy do ubeków. A ubecy nie byli godni tego, żeby mnie obrazić albo zaszczuć
— stwierdziła.
Niewątpliwie największą fobią Róży Thun jest doszukiwanie się w Polsce rzekomej dyktatury.
Trudno mierzyć w metrach, ale jesteśmy na najlepszej drodze [do dyktatury – red.]. (…) Dyktatura charakteryzuje się także tym, że gardzi ludźmi z ulicy, a równocześnie boi się ich. „Wy jesteście kanaliami”, „Wy jesteście gorszym sortem”, „zdrajcami”, „targowicą”: ciągle to słyszymy. To świadczy nie tylko o fatalnym wykształceniu rzucających te obelgi, bo ewidentnie nie wiedzą że Targowica była tym, czym dziś jest PiS, a mianowicie była przeciw konstytucji i ciągnęła Polskę ku Rosji, a nie ku Europie zachodniej, ale to też bardzo przypomina wszystkie dyktatury w Europie, jakie mieliśmy w historii
— mówiła, porównując dalej rządu PiS właśnie do komunizmu.
Na dodatek europosłanka broni się, że nie mówi źle o Polsce, ale o PiS, bo partia rządząca – jak sama powiedziała - „to nie jest cała Polska”.
Jednocześnie Thun przekonywała, że Niemcy wyrażają swoistą troskę o Polskę i niepokoją się, bo „lubią nasz kraj”!
Są wykształceni historycznie, wiedzą, co się u nich działo w najgorszych czasach. I jak słuchają Kaczyńskiego, czy czytają jakieś wypowiedzi rządzących, to dostają gęsiej skórki. Jak widzą uzależnianie sądów od władzy, to są bardzo zaniepokojeni o naszą przyszłość. Naprawdę! Dlaczego Niemcy są tak wyczuleni na punkcie demokracji? Przez te potworne rzeczy, które sami zrobili!
— opowiadała.
Podczas gdy wielu jej aktywność zagraniczną nazywa wprost „donoszeniem” i „skarżeniem się”, Róża Thun przedstawia to niczym swoją dziejową misję.
Rozmawiając z różnymi ludźmi w Europie, ratuję opinię o Polsce. Chodzi o to, żeby oni nas nie skreślili. (…) I to jest zawsze mój apel w mediach: „Nie skreślajcie nas, bo nie wszyscy są jak PiS”
— żaliła się.
I wśród wielu pięknych słów, przebija jednak prawdziwa intencja – odzyskać władzę utraconą po przegranych wyborach z PiS!
Wśród nas jest wielu ludzi, którzy wierzą w to, że wkrótce wrócimy na drogę demokracji i weźmiemy odpowiedzialność za budowanie UE, tylko musimy najpierw wygrać wybory w Polsce i pozbyć się PiS
— powiedziała.
A że wynurzeń o dyktaturze u Róży Thun nigdy za mało, europosłanka porównała Jarosława Kaczyńskiego do portugalskiego polityka Antoniego Salazara.
To, co Kaczyński robi teraz w Polsce bardzo przypomina mi portugalską dyktaturę Antonio Salazara. Poza tym wiem, że on się bardzo interesuje Salazarem. (…) Kaczyński jak Salazar, nie bardzo chce, żeby społeczeństwo było zbyt dobrze wykształcone, zbyt świadome, bo po co ma myśleć za dużo. Salazar chętnie robił użytek z kultury ludowej, wstawał z kolan, to jak dzisiaj Kaczyński. Kontrolował wydawnictwa i media
— wywodziła się Thun, przechodząc do wyrzutów pod adresem… Kościoła!
Jestem bardzo związana z Kościołem i mnie to bardzo boli, że ogromna większość biskupów się na ten temat albo nie odzywa, albo mówi tak jak PiS. Na przykład nasz metropolita krakowski. Czarna rozpacz mnie ogarnia. A przecież mamy takiego cudownego papieża. Mogliby go słuchać i brać z niego przykład. Wszyscy byśmy na tym skorzystali
— wymądrzała się.
A na koniec, dla rozładowania tej nerwowości, jaką wprowadza Róża Thun swoimi „straszakami”, warto przytoczyć jej opowieść na temat rodziny Thunów. Otóż, jak opowiedziała europosłanka, wcale nie jest hrabiną, a… księżną.
Ja jestem Fürstin (księżna), tylko nazywam się Gräfin (hrabina). (…) Teraz jestem jedyną księżną od Thunów
— wyznała, jednocześnie nazywając ignorantami tych, którzy określają rodzinę jej męża jako niemiecką, podczas gdy pochodzi ona ze Starej Austrii.
OGLĄDAJ TAKŻE TELEWIZJĘ WPOLSCE.PL:
kpc/”Newsweek”
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/405791-donoszenie-thun-broni-sie-ratuje-w-europie-opinie-o-polsce