Wzrost agresji opozycji politycznej i jej zwolenników jest wyrazem zwiększenia się bezradności przeciwników przeprowadzanych przez zjednoczoną prawicę reform oraz zwiększającej się z tego powodu frustracji – taka hipoteza pojawiała się już wcześniej kilkakrotnie w opiniach polityków i publicystów związanych z prawą stroną sceny politycznej.
Teoretycznie rzecz biorąc, powinniśmy więc być oswojeni z tego rodzaju reakcją opozycji. Przyjmować różnego rodzaju incydenty, a nawet ekscesy w miarę spokojnie, niemal jako codzienność nieco wzburzonego krajobrazu politycznego. W ostatnim czasie mocniej wzburzonego napięciami wokół kolejnej noweli do ustawy o Sądzie Najwyższym, która ma nie dopuścić do długotrwałej blokady powołania nowego prezesa Sądu Najwyższego na miejsce – nie tylko chyba moim zdaniem – skompromitowanej Małgorzaty Gersdorf.
Wcześniej już mieliśmy do czynienia z aktami wandalizmu wobec biur poselskich i senatorskich członków PiS, niszczeniem gablot informacyjnych, oblewaniem okien i witryn płynami i malunkami bądź zgoła nie parlamentarnymi napisami utrwalanymi sprayem, a nawet z próbą podpalenia lokalu poselskiego Beaty Kempy. Ten ostatni wyczyn, będący wyrazem zarazem nienawiści jak i głupoty, ze względu na łatwą możliwość przeniesienia się ognia do mieszkania prywatnego, gdzie mieszkała rodzina z małym dzieckiem, nie związana w żadnym stopniu z polityką, ocierał się o potraktowanie go jako poważny zamach kryminalny. Nawiasem mówiąc, mimo szybkiego wykrycia sprawcy tej próby podpalenia, do tej pory nie słyszałem, aby zamachowiec stanął przed sądem. Fatalnie wpływa to nie tylko na obraz państwa, ale zamiast hamować naśladowców, rozzuchwala ich.
Patrząc z takiej perspektywy na codzienną walkę między dwoma obozami politycznymi, przywykliśmy też do zabiegów opozycji, aby zmobilizować wpływowe gremia i osoby w Brukseli do wspierania przeciwników obecnej władzy zarówno działaniami administracyjnymi, czy też jak możemy nazwać, formalnymi, jak i poprzez formułowane publicznie krytyczne pod adresem Polski i rządzącej formacji opinie.
Mój prawdziwy niepokój budzi jednak to, że w ostatnich tygodniach ta nieco zastygła w swych rutynowych reakcjach agresja przybiera na sile. I sięga po coraz to bardziej radykalne, a zarazem noszące w sobie poważne zagrożenia działania. Już nie tylko, jak było do tej pory psujące publiczną debatę, ale ją niszczące. Przykładem takiego desperackiego, ale uniemożliwiającego nawiązanie jakiegokolwiek dialogu z Małgorzatą Gersdorf działania, jest skarga, jaką złożyła na Polskę w Niemczech. To zatrącało o zdradę, co w połączeniu wykorzystaniem naszej chlubnej przeszłości oporu przeciwko komunizmowi „londyńskiego rządu na uchodźctwie”, jest objawem już nie zwykłej, ale jakieś szalonej wprost i zarazem żałosnej megalomanii byłej I prezes Sądu Najwyższego. Nawet akty prymitywnego, ideologicznego wandalizmu przybierają gorszącą postać, epatując niemal więziennymi wulgaryzmami.
W języku jest nasza dusza. Jeśli tak, to świadomość autorów takich napisów – mówię o stanie świadomości przeciwników „dobrej zmiany” – zaczynają toczyć chore, zagrażające już nie tylko demokracji, ale zwykłemu porządkowi społecznemu, a nawet prawnemu, pomysły. Gdzie jest ich inspiracja? Moim zdaniem, rzeczywistym źródłem są nie ci, którzy w cieniu nocy podkradają się pod siedziby swych wrogów politycznych, by wypisać sprayem ordynarne epitety. Oni są tylko wygodnym narzędziem w rękach polityków. Prymitywnymi wykonawcami idei propagowanych w Sejmie i Senacie przez liderów partii opozycyjnych oraz najbardziej aktywnych w swej napastliwości i nienawiści członków tych ugrupowań.
Ilu jest takich …Nie zniżę się do języka, z którego wielu z nich wyrastało - nie pokoleniowo, ale mentalnie - nie będę wymieniał ich nazwisk w liczbie mnogiej. Każdy czytelnik zbudzony w środku nocy sam jest w stanie kilka takich nazwisk wymienić. Mężczyzn i co gorsza kobiet.
Ich frustracja i bezradność zamienia się w nie kontrolowane odruchy wściekłości, co czasami skutkuje nie odpowiedzialnymi krokami. Przewożenie w bagażniku, publiczne ujawnianie nazwisk funkcjonariuszy policji, atakowanie dziennikarzy publicznych mediów, a nawet zasłużonych dla walki z komunizmem dawnych działaczy opozycji.
To oni, nauczyciele i przewodnicy tych, którzy stoją za barierkami pod Sejmem. Ich wściekłość uwidacznia się w ich wystąpieniach na mównicy sejmowej poza nią. Ich postawa w słowach i czynach wytycza drogę, którą podążają ich zwolennicy i poplecznicy.
Paradoks polega na tym, że im są słabsi, im bardziej kurczą się ich szanse na sukces, im bardziej porażka zagląda im w oczy, im bardziej kurczą się ich szeregi, tym sięgają do coraz bardziej radykalnych działań. Włącznie do absurdalnych, groteskowych, ale niekiedy niebezpiecznych.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/405177-jachowicz-fala-zagrozen-rozbudzana-przez-opozycje-rosnie