Felieton ukazał się w ostatnim numerze tygodnika „Sieci” [29 (294) 2018]
Nie zdzierżył, natężył zwoje i zwiał. Wcześniej uczestniczył w spotkaniach Patryka Jakiego i zadawał nader wnikliwe pytania. Ogólnie jednak był spokojny, wolał podburzać, niż samemu występować. Kiedyś pod Sejmem spotkał gen. Dukaczewskiego i zdrowo mu nawtykał. Jaki to bowiem generał, który sam musi łazić na manifestacje i robić to, co zwykle powinni robić dla niego sierżanci. Kiedy zatem ostatnio zobaczył znów Dukaczewskiego na manifestacji przeciwko kaczystowskim grzechom, nie zdzierżył, rżnął manierami i senatorską pozą o bruk i… zwiał.
Skoro wszystko spełzło na niczym, to postanowił lewoskrętnymi mięśniami wypełznąć nad Wisłę. Dla postraszenia pogoni zrzucił skórę i pozostawił ją na lewym brzegu rzeki. Genetyczny odczyt papilarnego manifestu ze skóry doprowadził ekspertów do prawdziwej ekstazy: zimnokrwisty, wykształcony w obszarach podzwrotnikowych, nieprzebierający w czynach, morderczo przystojny, jednym słowem – szalenie inteligentny i niebezpieczny dla totalnej władzy w Polsce. Jeden z ekspertów nawet śmiało się podniecał tym, że „bez ostrzeżenia może zadusić”. Na portalach opozycji rozpoczęła się prawdziwa kanonada komplementów pod jego adresem, aż wreszcie kultowy komentator Tomasz Zwis orzekł, że w dobie, gdy Schetyna traci zimną krew, Petru się całkowicie popruł, a Róża Thun nic więcej nie może, tylko on – zimnokrwisty, przebiegły i odważny – nadaje się na wodza ogólnokrajowego powstania przeciwko tyranii.
Ponoć przed karnymi ekspedycjami policji, strażaków i służb dowodzonych przez kaczystowskich siepaczy ukryła go pewna gorąca europejska patriotka, która ogrzewała go własnym, bujnym jak demokracja w czasach Tuska, biustem. Ksiądz Lemański odprawił mu nawet obrzędy specjalne, koncelebrowane przez biskupa Pieronka, niedoszłego biskupa Sowę, księdza Bonieckiego i jezuitę Mądela. Ponoć w okolicy, gdzie odprawiano egzekwie, woń się niosła siarczana, co odczytano jako najlepszą wróżbę.
Potajemne konwentykle sponsorowane przez Sorosa zawyrokowały nawet, że będzie liderem warszawskiej listy i pociągnie ją jak wyborcza kiełbasa. W kręgach nowo okrzesanej socjety na listę zakazanych autorów wpisano niejakiego Dymnego Wiesława, który śmiał lat temu wiele stwierdzić, że „wszystko kiedyś przemija, nawet najdłuższa żmija”.
Krótko mówiąc, z powodu brawurowej ucieczki idolem szansonistek, aktorek i peerelowskiej profesury stał się obywatel Pyton Tygrysi w całej swojej sześciometrowej, śliskiej i skręconej krasie. Biedaczki zapomnieli jednak, że po lecie przychodzi zima, a wraz z nią Sztywny Pal Azji miast żywotnego gada.
Więcej w ostatnim numerze „Sieci”, w sprzedaży od 16 lipca, także w formie e-wydania na http://www.wsieciprawdy.pl/e-wydanie.html.
Zapraszamy też do subskrypcji tygodnika w Sieci Przyjaciół – www.siecprzyjaciol.pl i oglądania ciekawych audycji telewizji internetowej www.wPolsce.pl.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/404844-gadowski-dla-sieci-lato-z-pytonem