Prezydent USA Donald Trump zawstydził polski rząd. I to jak zawstydził. PiS zaszył się teraz w mysiej dziurze, tak mu głupio z powodu klęski jego polityki zagranicznej
— twierdzi Radosław Sikorski, który niczego się nie wstydzi i nigdzie zaszywał się nie będzie, choć lepiej byłoby dla niego samego, gdyby się wstydził i zaszył…
Były szef polskiej dyplomacji (niestety, to prawda, że Sikorski nim był), dziś Mr. Nobody, usiłuje zaistnieć, gdzie tylko się da i „analizuje”. A to na użytek niemieckich mediów (ton znany od jego „hołdu berlińskiego”, gdy był ministrem, zaprawiony dziś dodatkowo nienawistnymi atakami na rząd PiS), to znów - jak ostatnio, w amerykańskim periodyku „Foreign Policy”. Tym razem dobrał się do prezydenta USA Donalda Trumpa: że bezdenny ignorant, że bez pojęcia i zrozumienia o co chodzi w polityce międzynarodowej, że równie głupi jest tylko „rząd narodowych populistów” w naszym kraju, który na niego postawił, a teraz znalazł się w ślepym zaułku, wstyd!
Całość wywodu Sikorskiego można sprowadzić do jego słynnej tyrady, nagranej podczas knajpianej rozmowy z wtedy rządowym kolegą Jackiem Rostowskim, dla przypomnienia: zdaniem Sikorskiego, polska polityka zagraniczna to:
Bullshit kompletny, skonfliktujemy się z Niemcami, z Rosją i będziemy uważali, że wszystko jest super, bo zrobiliśmy laskę Amerykanom. Frajerzy, kompletni frajerzy…!
Przy tej okazji warto także przypomnieć, co minister Sikorski mówił sześć lat temu dla agencji IAR, podczas jego wizyty w Waszyngtonie:
Sojusz i zapowiadana stała obecność wojsk amerykańskich w Polsce wpływa na naszą stabilność geopolityczną. Podnosi również notowania polskiej gospodarki i zwiększa gotowość zagranicznych inwestorów do inwestowania w naszym kraju.
Ale to już było. Dziś, przez tego Trumpa nawet na NATO nie można już liczyć. W opinii Sikorskiego, rząd PiS skłócił nasz kraj z Unią Europejską i uzależnił całkowicie od USA, ale Polska nie będzie „Izraelem nad Wisłą”. Zresztą cały ten sojusz z Amerykanami nie jest wart funta kłaków, przy naszych wrogich stosunkach z Niemcami i Francją. Z drugiej strony także ten ignorant Trump przyczynił się do podważenia zaufania Europejczyków do USA w kwestii polityki bezpieczeństwa i obronności, i teraz UE powinna jak najszybciej zrobić coś we własnym interesie, we własnym zakresie, dla siebie, bo licho, czyli Rosja, nie śpi.
Ot dywagacje wiejskiego listonosza z Chobielina Dworu. Sikorski odkrył, że Polska ma rzekomo „wrogie relacje” z Niemcami i Francją. Pewnie dlatego, że rząd PiS nie zrobił im jeszcze - dostosowując się do semantyki byłego szefa polskiej dyplomacji - „laski”… Więcej jeszcze, nasz eksminister porównał prezydenta Trumpa do brytyjskiego premiera Neville’a Chamberlain’a, który dla świętego spokoju w Europie szedł na rękę Hitlerowi, i w efekcie „ci, którzy nie chcieli umierać za Gdańsk, dziewięć miesięcy później umierali za Paryż”. A cały ten wywód Sikorskiego po to, by postawić ostateczny wniosek: jeśli dziś ktoś gotów byłby umierać za Gdańsk, to tylko przy wsparciu… Niemiec.
A propos naszych zachodnich sąsiadów: jak podał bulwarowy „Bild” w oparciu o „własne źródła”, prezydent Władimir Putin jakoby zaproponował Trumpowi w Helsinkach rozwiązanie problemu ukraińskiego poprzez zorganizowanie referendum na terenach okupowanych przez Rosję. Prezydent USA miał ponoć powiedzieć, że to rozważy. Zgodnie z doniesieniem „Bilda”, Niemcy i Francja byłyby za, pod warunkiem dopuszczenia tam kontrolerów z misji pokojowej ONZ. W kwestii formalnej, na te pogłoski zdążył już zareagować rzecznik Rady Bezpieczeństwa Narodowego USA Garrett Marquis, który oznajmił, że żadne referendum na terenach okupowanych nie wchodzi w rachubę.
W tym kontekście „analizy” i „porady” Sikorskiego nabierają szczególnego znaczenia: wyobraźmy sobie hipotetyczną euroarmię - „zbrojne ramię Europy” (o którego utworzeniu dyskutuje się w zachodniej części naszego kontynentu od czasów kanclerza Helmuta Kohla), broniące… Ukrainy, że o „umieraniu za Gdańsk”, przywołanym przez Sikorskiego nie wspomnę. To po pierwsze. Po drugie, jak miałyby być chronione i bronione przez „euroarmię” interesy poszczególnych państw UE, wobec braku jednolitej, spójnej polityki zagranicznej i istniejących rozbieżnościach (dość wspomnieć kwestię polityki imigracyjnej i niemożność zabezpieczenia zewnętrznych granic UE)? Po ostatnie, jak wybitnego trzeba intelektu i wyobraźni, aby dojść do wniosku, że prezydent Trump oraz rzekomo ślepo zapatrzony w niego i w USA rząd PiS sprzyjają, ba, są realizatorami polityki prezydenta Putina… Takie tezy i wnioski mogą faktycznie zrodzić się tylko w Chobielinie, i wątpię, czy nie pod wpływem…
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/404840-komu-radoslaw-sikorski-robi-laske