Portal wPolityce.pl dotarł do szczegółów sprawy, w związku z którą były szef CBA Paweł Wojtunik usłyszał dzisiaj prokuratorskie zarzuty. Okazało się, że Wojtunik krył swojego kumpla - dyrektor delegatury CBA w Warszawie Robert G., który defraudował pieniądze z funduszu operacyjnego i zmuszał do tego swoich podwładnych. Okazuje się też, że G. wykorzystywał tajny lokal operacyjny, by spotykać się tam z kochankami. Wojtunik otrzymywał na ten temat informacje, ale nie reagował. Gdy Robert G. odchodził z CBA, wypłacono mu 100 tys. złotych odprawy!
Informacje, do których dotarł nasz portal powtwierdzają ustalenia dziennikarzy tygodnika Sieci, którzy już w 2015 roku ujawnili przekręty w stołecznym CBA:
CZYTAJ TAKŻE:Przekręcona kasa CBA - tygodnik „wSieci” ujawnia patologie w Centralnym Biurze Antykorupcyjnym!
Bagno i powiązania niczym z mafijnego filmu! Taki obraz warszawskiej delegatury Centralnego Biura Antykorupcyjnego wyłania się z informacji, do których dotarł portal wPolityce.pl. Wiadomo, że Paweł Wojtunik, były szef CBA przekroczył uprawnienia i nie dopełnił ciążących na nim obowiązków. Zgodnie z kodeksem postępowania karnego miał obowiązek natychmiastowego powiadomienia organów ścigania o popełnieniu przestępstwa przez swojego podwładnego. Suchy komunikat śledczych kryje porażającą prawdę o warszawskiej delegaturze biura, która stała się prywatnym folwarkiem kolegi Wojtunika Roberta G. - szefa delegatury stołecznej CBA.
Śledczy oraz funkcjonariusze Biura Spraw Wewnętrznych i Kontroli CBA ustalili, że ówczesny dyrektor delegatury CBA w Warszawie Robert G. zdefraudował pieniądze z funduszu operacyjnego. To jednak nie koniec. Z ustaleń portalu wPolityce.pl wynika, że działania G.spowodowały także zdekonspirowanie utajnionego lokalu CBA, który był wykorzystywany do celów prywatnych, spotykał się tam z kochankami.
Rober G. lubił podróżować, ale nie za swoje pieniądze. Wiadomo już, że środki z funduszu operacyjnego były wykorzystywane przez G. na prywatne wycieczki. G. otoczył się też siatką pomagierów i co najbardziej szokujące, niektórych ze swoich podwładnych zmuszał wręcz do pobierania pieniędzy z funduszu operacyjnego.
Większa ich część trafiała jednak do G. i nigdy nie została rozliczona. Ten sam funkcjonariusz do dzisiaj nie rozliczył także zaliczek pobieranych w CBA. To nie jedyna praktyka „dofinansowania” swoich potrzeb wykorzystywana przez G. Nagminne było przyznawanie nagród swoim podwładnym. Nie odbywało się to jednak za wzorową pracę. Premie otrzymywali funkcjonariusze z najbliższego otoczenia dyrektora i byli zmuszani do dodawania części z tych pieniędzy właśnie swojemu przełożonemu.
– mówi informator portalu wPolityce.pl.
Okazuje się, że Paweł Wojtunik wiedział o szokujących praktykach swojego przełożonego. Jak ustalono ówczesny szef CBA. był informowany pisemnie przez funkcjonariuszy Biura Spraw Wewnętrznych i Kontroli CBA o przestępstwach popełnianych przez podwładnego jednak nic z tym w tamtym czasie nie zrobił.
Paweł Wojtunik zawiadomił prokuraturę o przestępstwach swojego podwładnego dopiero w chwili, kiedy cała sprawa wyszła na jaw w mediach, które informowały o przekrętach Roberta G. w 2014 roku,
Wojtunik doskonale wiedział o wszystkich przestępstwach popełnionych przez swojego dyrektora już 2011 roku. Jednak zawiadomienie nie dotyczyło najważniejszy z nich.
– mówi nam osoba znająca kulisy postępowania.
Wojtunik dopiero na dwa miesiące przed odejściem G. na emeryturę, polecił wszczęcie wewnętrznego dochodzenia w jego sprawie. Co jednak najciekawsze, już po dwóch miesiącach zostało ono umorzone,a dyrektor G. spokojnie odszedł ze służby. Oczywiście nie z pustymi rękoma! Zdążył jeszcze zainkasować 100 tys. złotych odprawy.
Z naszych informacji wynika też, że Wojtunik wszczął także kontrolę doraźną dotyczącą spalonego lokalu konspiracyjnego. Miał też zapoznać się z jej wynikami , ale nie powiadomił prokuratury o możliwości popełnieniu przestępstwa.
Powziąwszy informacje wskazujące na uzasadnione podejrzenie popełnienia przez podległego mu funkcjonariusza – Dyrektora Delegatury CBA w Warszawie, przestępstwa przekroczenia uprawnień w celu osiągnięcia korzyści majątkowej lub osobistej, podejrzany Paweł W., wbrew obowiązkowi wynikającemu z art. 304 par. 2 kodeksu postępowania karnego, nie złożył do właściwej miejscowo i rzeczowo prokuratury zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. Ponadto Paweł W. 3 kwietnia 2012 roku podjął decyzję, w wyniku której zniszczono materiały mogące stanowić dowód w tym postępowaniu. Działając w ten sposób był szef CBA pomógł ówczesnemu Dyrektorowi Delegatury CBA w Warszawie w uniknięciu odpowiedzialności karnej. W ten sposób w okresie od 14 października 2011 roku do 25 maja 2015 roku Paweł W. działał na szkodę interesu publicznego oraz Centralnego Biura Antykorupcyjnego.
– czytamy w oficjalnym komunikacie Prokuratury Krajowej.
Informacje o nieprawidłowościach w funkcjonowaniu Centralnego Biura Antykorupcyjnego były w czasach rządów PO - PSL tajemnicą poliszynela. Kolega Wojtunika mógł być jednak przez lata bezkarny, gdyż słusznie liczył na ochronę swoich interesów przez byłego szefa. Z naszych informacji wynika, że sam Wojtunik kupował sobie spokój i lojalność podwładnych właśnie dzięki temu, że niektórym z nich „pozwalał na więcej”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/404588-kochanki-w-lokalu-operacyjnym-cba-i-kumpel-wojtunika