„Napaść na sędziego Iwulskiego jest bezprecedensowa”, orzekła o koledze Józefie sędzia w stanie spoczynku Małgorzata Gersdorf, która nie spoczywa. Iwulski „to jest najlepszy sędzia z zakresu prawa pracy i ubezpieczeń społecznych w Sądzie Najwyższym”, dodała. W jej ustach wygląda to jak pocałunek śmierci dla całej tej postkomuszej kamaryli.
Jeśli sędzia Józef Iwulski jest „najlepszy z zakresu”, to co powiedzieć o reszcie…? W kwestii formalnej, najpierw kolega pani Gersdorf stracił pamięć co do fragmentów własnego życiorysu, a gdy mu ją odświeżono z pomocą dokumentów z IPN, tłumaczył, że nie stać go było na „takie bohaterstwo”, żeby czegokolwiek odmówić w stanie wojennym, że wiązało się to z jego osobistym „zagrożeniem”, że „został wcielony” do sądu wojskowego, a skazując opozycjonistów dawał najłagodniejsze wyroki, jakie można było dawać.
„Dzisiaj trudno o tym mówić, bo młodzi ludzie nie rozumieją, co to znaczy”
— poskarżył się z nutą oczekiwania na współczucie „najlepszy z zakresu”. Innymi słowy: może byłem świnią, ale usprawiedliwioną, tłumaczy się Iwulski, de facto przeszkolony w czasach PRL przez komunistyczną Wojskową Służbę Wewnętrzną do walki z „wrogami socjalizmu”, i członek reżimowej Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. No, tego rzeczywiście młodzi nie pojmą. Daremne próby pani Gersdorf, która nie spoczywa i też tłumaczy:
„To, że był przydzielony (sędzia Iwulski – dopisek mój) przymusowo do sądów wojskowych w stanie wojennym, to tylko młodzi ludzie mogą nie wiedzieć, jakie były wtedy konsekwencje nieorzekania w tych sprawach; to były konsekwencje więzienia”
— usprawiedliwia Gersdorf. Czyli: będę orzekał/a i wsadzał/a ludzi do pierdla, żeby samemu się w nim nie znaleźć… Ot, wizytówka i motto nadzwyczajnej kasty. Po prostu, przepraszam, rzygać się chce. Ale nie wszystkim…
„Europo nie odpuszczaj”. W całej Polsce protesty w obronie Sądu Najwyższego”,
— nie odpuszcza „Gazeta Wyborcza”.
„Dzisiaj przed Sejmem, polskim parlamentem, miały miejsce protesty różnych grup. Wieczorem był łańcuch świetlny na rzecz Sądu Najwyższego w Warszawie”,
zrelacjonował korespondent „Die Welt” Pilipp Fritz; rzecz o akcji paruset osób z obecnie tzw. totalnej opozycji i jej dawnych beneficjentów, która ma sprawiać wrażenie, że cała Polska opłakuje… Stalina - wybitnego obrońcy obywatelskiej wolności, demokracji i konstytucji. Zadanie wykonane, gratulacje Herr Fritz! Gdyby z nawału pracy nie zorientował się Pan jeszcze, kto w Pana kraju (notabene, z demokracją narzuconą przez aliantów), mianuje sędziów, przypominam, że minister federalny i Bundestag, niemiecki parlament…
O co tak po prawdzie toczy się ta gra z wykorzystaniem wszelkich możliwych sił i środków? Bynajmniej nie o broniących własnych tyłków, sprzedajnych, bojaźliwych sędziów z zapaskudzoną, komuszą przeszłością (na marginesie, Herr Fritz i reszta podobnych mu komentatorów, w Niemczech, po zjednoczeniu pozbawiono możliwości orzekania trzy czwarte byłych, enerdowskich sędziów), stawka jest znacznie, znacznie większa: idzie o niezależność właśnie, lecz Polski, która chce sama decydować o swoich sprawach, która zaczęła twardo bronić własnych interesów, co dla wielu głów z kraju i zagranicy jest nie również do pojęcia i trudne do przyjęcia.
Karawana jedzie dalej. A co z panią Gersdorf, która nie chce spocząć? Niech sobie jeszcze trochę pobłyszczy w mediach, razem z sędzią Iwulskim i innymi, „usprawiedliwionymi”, „wcielonymi”, show must go on…!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/404521-niech-pani-gersdorf-jeszcze-sobie-troche-poblyszczy