Dokonały się przewidywane od kilkunastu już dni zmiany w składzie władz Polskiej Fundacji Narodowej.
CZYTAJ WIĘCEJ: Maciej Świrski nie jest już wiceprezesem Polskiej Fundacji Narodowej
a także
Kim jest nowy prezes Polskiej Fundacji Narodowej? Filip Rdesiński zastąpił Cezarego Jurkiewicza
Nie chcę teraz wchodzić zbyt głęboko w szczegóły na temat przyczyn tej zmiany. Swoje zrobiła potężna kampania medialna, ze szczególną wściekłością prowadzona przez niemieckie media, widać było, że i wschodnie zasoby zostały w niej użyte.
Prawda jednak jest w mojej ocenie taka, że zdecydował brak precyzyjnego wskazania przez fundatorów, czym Polska Fundacja Narodowa ma być, co ma być celem zarządu. PFN została powołana przez byłego ministra skarbu Dawida Jackiewicza, który miał jasny plan, a po jego odejściu - pomimo formalnej podległości resortowi kultury - znalazła się trochę w próżni. W sytuacji gdy na Polskę, wskutek próby podniesienia państwa polskiego, wzmocnienia suwerenności, spadła lawina, na PFN skupiły się oczekiwania, że natychmiast odpowie skutecznie na wszystkie kłamstwa, złamie mur antypolonizmu. Możliwe, że Fundacja popełniła błędy, ale postawione zadanie było w takim terminie, w tych ramach, niewykonalne. Nowemu zarządowi trzeba życzyć, by jak najszybciej otrzymał jasne wytyczne od fundatorów, by wskazano mu najważniejsze zadania, bo inaczej też może polec - wszystkiego zrobić się nie da.
Odkładając jednak samą kwestię PFN na bok, warto właśnie dziś przypomnieć, że odchodzący z jej zarządu Maciej Świerski to człowiek, który oddał sprawie polskiej ogromne zasługi jako współtwórca i szef Reduty Dobrego Imienia.
Trzeba przypomnieć kontekst: dziś obóz patriotyczny jest silniejszy, sprawniejszy, ma poczucie, że może wpływać na losy państwa i narodu. Ale w latach 2012-2013 wielu odważnych do działań w obronie prawdy historycznej, do budowania presji na tuskową władzę, nie było. A tamta ekipa się nie bawiła w niuanse: szeroką rzeką płynęły publiczne pieniądze na kłamliwe filmy i książki, potem promowane w ambasadach. Kasowano nauczanie historii w ostatnich klasach liceum. De facto biernie przyglądano się kolportowaniu kłamstw o II Wojnie Światowej.
Znaleźli się jednak ludzie, którzy postanowili stawić temu wszystkiemu opór, zawalczyć o prawdę. Maciej Świrski i jego współpracownicy (m.in. Józef Orzeł, współfundator Reduty), zaczęli gromadzić podobnie myślących, szukać prawników, pieniędzy, wytaczać procesy, pisać apele, sprostowania, a czasem po prostu głośno krzyczeć, że nie ma na kłamstwa zgody Polaków.
Podkreślam: było to wkrótce po drugiej wygranej koalicji PO-PSL, przy całkowicie spacyfikowanych dużych mediach, w atmosferze iż kierunek roztopienia się narodowego w Unii jest nieunikniony, rewolucja lewicowe konieczna, a my musimy pokornie zgodzić się na przerzucenie na nas przez Niemcy ich zbrodni z czasów nazizmu. Niemiecka telewizja publiczna rzuciła wtedy na rynek wstrętnie manipulancki serial „Nasze Matki, Nasi Ojcowie”, który przedstawiał niemieckich żołnierzy jako wrażliwych młodzieńców, a naszych bohaterów z AK jako zajadłych antysemitów. Natychmiast pokazała go ówczesna TVP.
A jednak, ludzie Reduty Dobrego Imienia poszli pod prąd, podjęli się ważnego zadania, zanotowali sporo sukcesów, a porażki ich nie zniechęcały. By zrozumieć jak było to ożywcze, ważne, trzeba by opisać tamten klimat, osamotnienie środowisk patriotycznych. Trudne do wykonania.
Maciej Świrski zasługuje, by właśnie dziś ten jego redutowy dorobek przypomnieć. Mam nadzieję, że to dzieło będzie kontynuowane.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/404299-pamietajmy-o-reducie-kilka-slow-o-macieju-swirskim