Przeciwnicy PiS zachowali się analogicznie do izraelskiej opozycji, tak jak ona próbują bojkotować osiągnięte z wielkim trudem porozumienie, bo nie służy im ono politycznie. O ile jednak w Izraelu – gdzie opozycja próbuje przedstawić deklarację jako klęskę – rozlega się emocjonalny wrzask, o tyle w antypisie panuje wokół niej zimne milczenie – pisze Konrad Kołodziejski w najnowszym numerze tygodnika „Sieci”.
Publicysta opisuje nastroje polskie oraz izraelskie po ogłoszeniu wspólnej deklaracji premierów Morawieckiego i Netanjahu, wyjaśniając jednocześnie powody fali krytyki, jaka spłynęła na premiera Izraela.
Coś, co z naszej polskiej perspektywy nie jest żadnym ustępstwem (bo jakimż znowu ustępstwem jest przypomnienie faktu, że Polska nigdy nie była sojusznikiem Hitlera), dla wielu Żydów – przekonywanych od dziecka, że Polacy wraz z Niemcami ochoczo mordowali ich przodków – jest nawet nie tyle fałszem, ile wręcz bluźnierstwem. Nic dziwnego, że Netanjahu stał się celem ostrzału nie tylko ze strony politycznych przeciwników (…), lecz i własnych koalicjantów (…). (…) rywale dostrzegli bowiem w zapisach deklaracji doskonały pretekst, aby uderzyć w szefa rządu i przyśpieszyć kolejne wybory. Jednak amok, w który wpadli, nie jest udawany, wynika on bowiem z głęboko zakorzenionych w Izraelu antypolskich emocji, które rozpalone w ostatnich miesiącach do czerwoności nie dadzą się tak łatwo ugasić
— stwierdza Kołodziejski.
Kołodziejski twierdzi także, że przeciwnicy Netanjahu szukają wsparcia u żydowskiej diaspory w Ameryce:
Po wydaniu przez instytut Yad Vashem oświadczenia, w którym twierdzi się, iż w deklaracji znajdują się »poważne błędy i oszustwa«, głos zabrali również przedstawiciele waszyngtońskiego Muzeum Holokaustu. Nie odnosząc się bezpośrednio do deklaracji obu premierów, uderzają oni w jej treść nieco okrężną drogą. Otóż twierdzą, że usunięcie z ustawy o IPN spornych artykułów penalizujących przypisywanie Polakom udziału w zbrodniach niemieckich jest niewystarczające. (…) „nadal możliwe jest, aby państwo angażowało się w postępowanie cywilne przeciwko osobom oskarżającym naród polski lub państwo polskie o udział w zbrodniach nazistowskich popełnionych przez Trzecią Rzeszę Niemiecką”.
Autor wskazuje czytelnikom reakcję polskich liberalnych mediów na podpisaną deklarację, które głośno komentowały kryzys w stosunkach z Izraelem. Wypracowanie dokumentu, który pozwolił obu państwom wyjść z twarzą i zażegnać spór, media te zbyły natomiast w większości milczeniem. Kołodziejski wyjaśnia przyczynę tego zjawiska:
Jawne kwestionowanie treści deklaracji byłoby politycznie zbyt ryzykowne – prowadziłoby bowiem do zgody na uznanie Polski za współsprawcę zagłady Żydów. A przecież w styczniu podczas pierwszej nowelizacji ustawy o IPN nawet PO nie odważyła się głosować przeciwko ściganiu takich poglądów. Chwalić deklaracji też nie można, bo tym samym należałoby uznać ją za sukces PiS, a to absolutnie nie wchodzi w rachubę.
Więcej w najnowszym numerze „Sieci”, w sprzedaży od 16 lipca, także w formie e-wydania na http://www.wsieciprawdy.pl/e-wydanie.html.
Zapraszamy też do subskrypcji tygodnika w Sieci Przyjaciół – www.siecprzyjaciol.pl i oglądania ciekawych audycji telewizji internetowej www.wPolsce.pl.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/404238-kolodziejski-kogo-boli-deklaracja-polsko-izraelska