Król, prezydent, kalif, faraon Europy w jednej i tej samej osobie znowu przypomniał sobie o Polsce i zapewnił, że jeśli tylko Jarosław Kaczyński zapragnie zostać prezydentem, to on, z powodów patriotycznych nie zawaha się ani przez chwilę i też zgłosi swą kandydaturę. Miała to być pewnie odważna deklaracja, a wyszło jak zwykle, czyli ucieczka w popłochu. Wszak zupełnie niedawno Jarosław Kaczyński oświadczył, że kandydatem Prawa i Sprawiedliwości będzie w najbliższych wyborach Andrzej Duda, zatem buńczuczne wymachiwanie jakimś zardzewiałym żelastwem, mającym udawać szabelkę, jest tylko rezultatem rozmyślań człowieka opętanego przez mściwość pomieszaną z nienawiścią.
Najnowsza deklaracja Tuska to coś na podobieństwo zgłoszenia swej kandydatury przez notorycznego alkoholika na wolne stanowisko szefa izby wytrzeźwień. Kumple od kieliszka głosowaliby pewnie na niego ze wszystkich sił, ale trzeźwa reszta niezupełnie. Tusk po prostu nie wytrzymał i znowu chciał zdeprecjonować pozycję szefa PiS. Że w razie czego, to on, kalif naszych czasów czuwa i nie dopuści. Ta choroba nienawiści rozpoczęła się w chwili przegrania prezydenckich wyborów z Lechem Kaczyńskim i trwać będzie do politycznej śmierci kalifa. Ta sama nienawiść pchnęła Tuska w objęcia Putina w 2010 roku, bo praprzyczyną tragedii smoleńskiej były szatańskie, wzajemne umizgi rosyjskiego satrapy i ówczesnego polskiego premiera, których celem było wyeliminowanie polskiego prezydenta z udziału we wspólnych uroczystościach. Nagrodą za tę eliminację miały być coraz lepsze stosunki pomiędzy Rosją a Polską. Czy kiedykolwiek zaistniała chociaż namiastka tego polepszenia? Nigdy. Putin potraktował Tuska, jak politycznego gówniarza, wiedząc dobrze, że szansa na zlekceważenie Lecha Kaczyńskiego będzie dla niego wystarczającą nagrodą za zdradę interesów narodu.
Holandia ogłosiła teraz, że wszyscy jej śledczy biorący udział w wyjaśnianiu zestrzelenia przez Rosjan samolotu byli stale inwigilowani przez rosyjskie służby. Łącznie z instalowaniem w pokojach hotelowych podsłuchów i montowaniem ich w telefonach komórkowych. Kreml wiedział prawie o każdym ruchu holenderskich śledczych. Czy można przypuszczać, że w przypadku katastrofy smoleńskiej było inaczej? Tym bardziej, że polskie śledztwo polegało prawie wyłącznie na akceptacji rosyjskich kłamstw.
Nienawiść zawsze czyni z człowieka bestię. Można tylko rozmawiać o stopniu bestialstwa. Zapewne będzie jeszcze sporo okazji, by Donald Tusk mógł demonstrować swój stosunek do Jarosława Kaczyńskiego. Ale w każdym przypadku reszta prawdy o tej relacji leżeć będzie pod Smoleńskiem.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/404143-tusk-wciaz-nienawidzi-kaczynskich