Sędzia Iwulski nie ma podstawowej zdolności, czyli autorytetu sędziowskiego. Rozmijał się z prawdą i prowadził działania na rzecz minimalizowania swojego zaangażowania w komunistyczny wymiar sprawiedliwości w okresie stanu wojennego
— mówi portalowi wPolityce.pl Jan Maria Jackowski senator PiS.
wPolityce.pl: Okazało się, że nie jest tak jak sędzia Józef Iwulski mówił. Twierdził, że bronił opozycjonistów. Media informują, że jednak skazywał. Jak pan skomentuje sprawę sędziego Iwulskiego?
Jan Maria Jackowski: Sprawa sędziego Iwulskiego ma różne aspekty. Pierwszy aspekt kompromituje prof. Adama Strzembosza, który zarzekał się, że na początku transformacji w 1989 r. Sąd Najwyższy został zweryfikowany. Twierdził, że SN oczyszczono z osób, które nie powinny w nim zasiadać ze względu na współpracę z reżimem komunistycznym.
A drugi aspekt na czym polega?
Na tym, że absolutnie została podważona wiarygodność sędziego Iwulskiego. Gdyby na początku, kiedy powstał temat, sędzia Iwulski przedstawił w pełni swój zakres zaangażowania w komunistyczny wymiar sprawiedliwości i udział w składach orzekających w sprawach politycznych w okresie stanu wojennego sytuacja byłaby inna. Obecnie próbuje minimalizować fakty historyczne, które są bezsporne, że brał udział w sprawach opozycjonistów. Pokrętnie argumentuje, że zakładał, iż będzie amnestia. Jego słowa nie wytrzymują próby krytyki. Podważają jego wiarygodność jako sędziego i jako człowieka.
Co powinien zrobić w tej sytuacji sędzia Iwulski?
Powinien się podać do dymisji i przejść w stan spoczynku. Sędzia Iwulski nie ma podstawowej zdolności, czyli autorytetu sędziowskiego. Rozmijał się z prawdą i prowadził działania na rzecz minimalizowania swojego zaangażowania w komunistyczny wymiar sprawiedliwości w okresie stanu wojennego.
Czego nas uczy sprawa sędziego Iwulskiego?
Przypadek sędziego Iwulskiego pokazuje jak elity okrągłostołowe liczyły, że uda się rozmyć zaangażowanie ich prominentnych przedstawicieli w okresie PRL. To jest istotne. Cały mechanizm był na to nastawiony. Gdyby doszło do likwidacji IPN co zapowiadała PO, zbiór zastrzeżony trafiłby z powrotem do archiwum wojskowego. To by sprawiło, że byłby poza zasięgiem badaczy i dziennikarzy. Należy z tego wyciągnąć wnioski. Sytuacja pokazuje również starą ewangeliczną zasadę zapisaną w Ewangelii św. Marka, że nie ma nic zakrytego, co nie miałoby być odkrytym. Sprawa sędziego Iwulskiego kompromituje system grubej kreski i działanie prof. Adama Strzembosza, który swoim niewątpliwym autorytetem na początku lat 90. autoryzował praktyki relatywizowania odpowiedzialności za komunizm.
Not. TP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/404107-nasz-wywiad-jackowski-o-sedzim-iwulskim