W odpowiedzi na nasz okładkowy artykuł z tygodnika „Sieci” pan sędzia udzielił wywiadu Wirtualnej Polsce. Zapowiada w nim wytoczenie nam procesu i omija sedno sprawy, które kompromituje go jako przedstawiciela wymiaru sprawiedliwości.
Przypomnijmy meritum, które z Marcinem Wikłą opisaliśmy w artykule „Tak knuł Łączewski”: przed wydaniem wyroku skazującego szefostwo CBA na więzienie, kontaktował się z Piotrem Niemczykiem, wówczas ekspertem Platformy Obywatelskiej w imieniu tej partii doradzającym sejmowej komisji ds. służb specjalnych. Wiemy to z zeznań dwóch świadków – samego Niemczyka i jego współpracownika. Obaj zgodnie potwierdzają, że Łączewski chciał z Niemczykiem rozmawiać w kontekście procesu ws. afery gruntowej.
To niedopuszczalne. Sędzia nie ma prawa posiłkować się żadnymi prywatnymi opiniami przy wydawaniu wyroków. Może opierać się wyłącznie na materiale dowodowym zebranym w toku postępowania przygotowawczego i sprawy sądowej. Sama próba kontaktu z Niemczykiem jest więc złamaniem podstawowych zasad sędziowskich. Na dodatek Łączewski (powiedział to sam z siebie prokuratorowi) doskonale wiedział, że Niemczyk jest zażartym wrogiem Mariusza Kamińskiego, Macieja Wąsika i Ernesta Bejdy. Po szczegóły odsyłam do tygodnika „Sieci”, w którym opisaliśmy zeznania z trwającego śledztwa dotyczącego ujawnienia w wydanym przez Łączewskiego wyroku danych osobowych funkcjonariuszy CBA pracujących pod przykryciem.
Jak broni się Łączewski w wywiadzie dla WP? Pyta m.in.:
Jak ten proces miałby zostać ustawiony, skoro pan Niemczyk ostatecznie nie wydał żadnej opinii?
Łączewski tylko udaje, że nie rozumie problemu. Nie ma znaczenia, czy Niemczyk opinię wydał, ale fakt, że Łączewski o nią prosił. Niemczyk zeznał zresztą, że odmówił wydania opinii, bo jego negatywny stosunek do szefostwa CBA mógłby sprawić, iż opinia byłaby niewiarygodna. Jego zeznania (oraz innego świadka) przeczą temu, co mówił w śledztwie i mówi w wywiadzie pan sędzia. A twierdzi on, że kontaktował się z Niemczykiem na potrzeby pisania doktoratu. Mogę tylko współczuć, że rodzi się on w takich bólach. Mówimy bowiem o roku 2014. Minęły cztery lata a praca „Operacja specjalna. Aspekty prawne, techniczne, dowodowe” wciąż nie powstała. Pozostaje mieć nadzieję, że tak drobiazgowo przygotowywana publikacja naukowa będzie dziełem doskonałym.
I jeszcze jeden fragment wywiadu z WP:
wp.pl: W tekście jest też wątek umorzonego śledztwa w sprawie podszycia się pod pana na Twitterze. Autorzy zauważają, że za zawiadomienie o przestępstwie, którego nie było, może pan usłyszeć zarzuty i trafić do więzienia na dwa lata.
Wojciech Łączewski: Po pierwsze, nie zawiadamiałem nigdy, że ktoś się podszył pode mnie na Twitterze i że doszło do włamania na moje konto.
Uprzejmie przypominam panu sędziemu – może zapomniał – że 9 lutego 2016 r. wysłał do Prokuratora Okręgowego w Warszawie 3-stronicowe pismo, w którym skarżył się na dziwne przypadki, niosące znamiona prowokacji, jakie mu się przytrafiły w internecie.
10 lutego został po raz pierwszy w tej sprawie przesłuchany.
Zaś 15 lutego o godz. 14:05 w warszawskiej prokuraturze podpisał wniosek o ściganie o treści:
Pouczony o przysługującym mi uprawnieniu do złożenia wniosku o ściganie karne czynu zabronionego o znamionach określonych w art. 190a par. 2 k.k. polegającego na podszywaniu się za pośrednictwem internetowego portalu społecznościowego Twitter pod moją osobę, w celu wyrządzenia mi szkody osobistej, w okresie od 16 do 28 stycznia 2016 r., a także pouczony o uprawnieniach i konsekwencjach wynikających z art. 12 k.k. oświadczam, że składam wniosek o ściganie wskazanego czynu zabronionego.
Również 15 lutego prokurator wszczął śledztwo. Pierwszy akapit uzasadnienia wszczęcia brzmi:
Do Prokuratury Okręgowej w Warszawie wpłynęło zawiadomienie sędziego Sądu Rejonowego dla Warszawy-Śródmieścia w Warszawie Wojciecha Łączewskiego dotyczące podszywania się pod sędziego Łączewskiego za pośrednictwem internetowego portalu społecznościowego Twitter, w celu wyrządzenia mu szkody osobistej, w okresie od 16 do 28 stycznia 2016 r.
A zatem, panie Wojtku, dobra rada: niech pan przestanie kłamać, bo szkodzi pan sobie coraz bardziej.
A jeśli naprawdę życzy pan sobie rozstrzygnąć na sali sądowej, czy mieliśmy podstawy pisać, że „cierpi pan na specyficzny rodzaj manii prześladowczej”, czekamy na pozew. To będzie intrygujący proces.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/404099-panie-wojtku-niech-pan-przestanie-klamac