Ustawa o Sądzie Najwyższym weszła w życie i nie wydaje się, aby chwilowa awantura o „urlop” jej dotychczasowej prezes Małgorzaty Gersdorf mogła tu coś zmienić. Dziwić może kontredans wokół jej zastępcy/ następcy Józefa Iwulskiego, który deklaruje, że Gersdorf pozostaje na stanowisku, co oznacza, iż lekceważy obowiązujące dziś w Polsce prawo. Jest to podstawowy argument, aby zachowujący się w ten sposób sędzia nie tylko nie pełnił żadnej funkcji publicznej, lecz w ogóle nie zajmował się sędziowaniem. Zgoda prezydenta na to, aby pomimo osiągnięcia wieku emerytalnego przedłużyć Iwulskiemu możliwość orzekania, nie mówiąc już o wyznaczeniu go na stanowisko następcy Gersdorf, wydaje się pochopna. Sprawa jednak nie jest specjalnie ważna, chociaż gorsząca. Najprawdopodobniej już za miesiąc wybrany zostanie nowy prezes SN i wszystkie te niejasności okażą się mało znaczące.
Są one jednak interesujące, aby prześledzić mentalność sędziowskiego – i nie tylko – establishmentu w III RP i stada jego bezrefleksyjnych zwolenników.
Przeciwnicy obecnej ustawy podnoszą, że skoro w konstytucji w art. 183 zapisane jest, iż prezes SN powołany jest na sześć lat, to żadna okoliczność nie może przerwać jego kadencji.
Czy na pewno? A jeśli popełni on przestępstwo i trafi do więzienia? A jeśli zwariuje? Nic na ten temat w konstytucji nie ma, a więc wynika z tego, że – zdaniem rzeczników Gersdorf i jej samej – nadal będzie zarządzał SN. Bo wbrew zabobonnemu podejściu do konstytucji, czyli wierze, że rozwiązuje ona wszystkie problemy i reguluje każdą sytuację, żadna norma prawna nie jest w stanie – na szczęście – ująć całości ludzkich spraw i dlatego potrzebujemy polityki. Zostawmy jednak te hipotetyczne rozważania i odwołajmy się do litery konstytucji. Jej artykuł 180 stwierdza: „Ustawa określa granicę wieku, po osiągnięciu której sędziowie przechodzą w stan spoczynku. […] W razie zmiany ustroju sądów lub zmiany granic okręgów sądowych wolno sędziego przenosić do innego sądu lub w stan spoczynku z pozostawieniem mu pełnego uposażenia”.
O tym, kiedy sędziowie odchodzą w stan spoczynku, tak jak i o organizacji pracy sądów, a więc tym, kto w nich pracuje, decyduje parlament, czyli ustawodawca. Nowa ustawa o SN i wieku emerytalnym sędziów, w konsekwencji której m.in. prezes Gersdorf traci swoje stanowisko, jest zgodna z literą ustawy najwyższej.
Przyjmijmy jednak, wbrew oczywistościom, że przytaczane zapisy konstytucji wchodzą z sobą w kolizję. Nic nie stało na przeszkodzie, aby Gersdorf czy wspierające ją instytucje zwróciły się do Trybunału Konstytucyjnego o ocenę zgodności z nią nowego prawa, gdyż tylko to ciało, zgodnie z porządkiem prawnym RP, jest w stanie tego dokonać. Nikt jednak tego nie uczynił. Była prezes SN sugeruje, a jej poplecznicy mówią to wprost, że nie uznają TK w obecnym kształcie. Jest to najbardziej szokująca lekcja, jaką moglibyśmy otrzymać od najwyższych rangą funkcjonariuszy prawa. Deklarują oni, że państwo i jego instytucje akceptować będą zależnie od tego, kto do nich zostanie wybrany, a więc że nie szanują ich ani nie mają zamiaru przestrzegać prawa. Chyba że takiego, które sami będą ustanawiać i egzekwować. Prawo utożsamiają więc ze swoją władzą.
Prawnicy III RP (nie tylko zresztą oni) uznali się faktycznie za władzę ustawodawczą i za kastę, która decyduje o wszystkim w państwie. Lekceważą zupełnie reguły demokracji i tradycyjnego podziału władzy, który za ustawodawcę uznaje wybierany przez naród parlament. Czasami mówią to wprost. „W demokratycznym państwie prawnym suwerenem nie są wyborcy. Suwerenem są wartości znajdujące się w prawie, a na straży tych wartości stoją niezależne sądy i niezawiśli sędziowie” – zadeklarował, budząc owacje, na ostatnim Kongresie Prawników Polskich prof. Wojciech Popiołek, kierownik Katedry Prawa Cywilnego i Prawa Prywatnego Międzynarodowego na UŚ, członek Komitetu Nauk Prawnych PAN. Innymi słowy – sędziowie to bramini, którzy jedyni, mocą swoich intelektów, są w stanie rozumieć i interpretować prawo. Wynika z tego, że sędziowie to prawo. Ostatnio Gersdorf ogłosiła, że to konstytucja stworzyła naród. Skoro stworzyła, to może go rozwiązać, a w każdym razie odwołać się do Brukseli, aby to zrobiła. Na szczęście wygląda na to, że to naród jest w stanie rozwiązać szczególną kastę i odbudować władzę sądowniczą, która winna pełnić funkcję służebną wobec powołującej ją wspólnoty.
Felieton opublikowany w tygodniku „Sieci” nr 28/2018
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/403973-czy-sedziowie-sa-prawem
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.