Borys Budka mógłby na golasa przebiec ze Strasburga do Brukseli, mając na ciele wytatuowane podstawowe postulaty „wolnościowe”.
Kto dziś pamięta Mateusza Kijowskiego jeżdżącego do Brukseli i Waszyngtonu, rozmawiającego z przedstawicielami rządów i parlamentów państw UE, spotykającego się z akredytowanymi w Polsce dyplomatami? Opozycyjne media robiły z tego coś na miarę dyplomatycznych zabiegów Ignacego Paderewskiego i Romana Dmowskiego u zarania niepodległej II Rzeczypospolitej. To miało przesądzać o bliskiej klęsce Prawa i Sprawiedliwości oraz jego rządów. A dziś pamiętają o tym chyba tylko kabareciarze. Kto pamięta wołanie do świata (i do Księżyca) byłych prezydentów, premierów i szefów MSZ III RP, którzy prosili „obce dwory” o zatrzymanie w Polsce apokalipsy? Spowszedniały i stały się coraz bardziej farsowe „donosowe” wizyty w Brukseli, Strasburgu i Waszyngtonie polityków Platformy Obywatelskiej i Nowoczesnej. Nędznie wypadł tegoroczny opozycyjny Marsz Wolności (12 maja 2018 r.), bardziej niż nędznie opozycyjne obchody rocznicy do cna zmitologizowanych wyborów 4 czerwca 1989 r. Nie powtórzył się w tym roku lipiec 2017 r. w obronie „wolnych sądów”.
Farsowe były kolejne grafomańskie apele i zaklęcia sfrustrowanych celebrytów w służbie opozycji. Groteskowe było wołanie Lecha Wałęsy do Micka Jaggera i Rolling Stonesów o obronę sędziów Sądu Najwyższego. Żenujące było alternatywne zgromadzenie narodowe PO i Nowoczesnej w Domu Dziennikarza na Foksal w związku z 550. rocznicą polskiego parlamentaryzmu (nic dziwnego, że Bronisław Komorowski przysnął siedząc w pierwszym rzędzie). A już farsą wzmocnioną parodią było „Obywatelskie Zgromadzenie Narodowe” 13 lipca 2018 r. na Krakowskim Przedmieściu tuż przy Placu Zamkowym. Tam opozycyjni celebryci i politycy parodiowali spowiedź, jaką znamy ze strajków „Solidarności” w 1980 r., a kiedy później się rozpadało, rozpaleni rewolucjoniści, występujący na prowizorycznej scenie, w większości czmychnęli. I jeszcze jedno: nikt nie przeszkadzał demonstracjom i imprezom opozycji. Nie było bójek, zadym, zagłuszania czy innych prowokacji. Opozycja mogła do woli korzystać z wszelkich wolności, a nawet się w nich pławić, jednocześnie protestując przeciwko zamachom na te wolności. A męczeństwo Władysława Frasyniuka i innych uczestników protestów wynikało wyłącznie z tego, że przeszkadzali oni legalnym manifestacjom, nastawiając się właśnie na takie „męczeństwo”, czyli przeniesienie w inne miejsce, legitymowanie czy rutynowe wezwanie na przesłuchanie. To męczeństwo jest absolutnie nieporównywalne z tym, co spotyka osoby tak się zachowujące we Francji, Hiszpanii czy w Niemczech.
Wyliczyłem najważniejsze „osiągnięcia” opozycji, gdyż doszła ona do ściany. I nie chodzi tu o możliwości protestowania, manifestowania, donoszenia, skarżenia czy błagania o pomoc „obce dwory”. Te są wciąż nieograniczone. Opozycja, jej media i celebryci doszli do ściany, gdyż wielokrotnie przekroczono już granice śmieszności wieszcząc koniec świata, upadek demokracji, ukatrupienie wolności i praw obywatelskich czy takie utrudnienie życia i funkcjonowania, że można się tylko pochlastać. Codziennie głoszony koniec świata nie tylko szybko staje się farsą, ale przestaje być zauważany. Najpierw męczy, a potem już tylko irytuje. To tak jakby syreny alarmowe wyły na okrągło przez kolejne dni, tygodnie i miesiące, a najgłośniej w najbardziej pogodne i wolne od pracy dni.
Wygląda na to, że tworzenie równoległej rzeczywistości sprawia już opozycyjnym politykom, dziennikarzom, celebrytom i „autorytetom” taką trudność, iż powielają tylko te same nudne schematy. Chciałbym im zatem pomóc, żeby się tak nie męczyli. Dlatego podpowiem kilka spektakularnych działań, które jeszcze się nie znudziły i nie skompromitowały. Grzegorz Schetyna mógłby na przykład dać się wystrzelić w kosmos w rakiecie konstrukcji inżynierów PO i na statku mającym kształt postaci Donalda Tuska. Taka chałupnicza rakieta przykułaby uwagę całego świata, bo nikt nie byłby pewny czy wystartuje, dokąd poleci i czy oraz w jakim stanie wróci. Oczywiście lot Schetyny w kosmos byłby dedykowany obronie w Polsce demokracji, a co najmniej wolnych sądów: rakieta produkowałaby stosowne dymne hasła, a tuskolot byłby zaopatrzony w odpowiednie transparenty. Bronisław Komorowski mógłby odbyć pierwszy w historii ludzkości lot na drzwiach od stodoły. Drzwi byłyby ciągnięte na linie za samolotem, a po uzyskaniu odpowiedniego pułapu - odczepione. Transmisję z tego lotu na cały świat przeprowadziłaby telewizja TVN 24, a reporter tej stacji Jakub Sobieniowski mógłby lecieć za Bronisławem Komorowskim na innych drzwiach od stodoły.
Borys Budka mógłby na golasa przebiec ze Strasburga do Brukseli albo choćby z Krakowa do Warszawy, mając na ciele wytatuowane podstawowe postulaty „wolnościowe”. Bieg były oczywiście transmitowany na żywo, a o każdym tatuażu reporterzy TVN 24 rozmawialiby z biegnącym herosem. Jest kwestią dogadania się, na jakim fragmencie ciała Borysa Budki powinno być umieszczone najważniejsze wytatuowane hasło. Kamila Gasiuk-Pihowicz mogłaby wyzwać Joannę Scheuring-Wielgus na zapasy w kisielu, a pojedynek odbywałby się na tarasie widokowym na 124 piętrze najwyższego budynku świata, czyli Burj Khalifa w Dubaju. Zwyciężczyni, nie zmywając kisielu, skoczyłaby potem ze spadochronem ze 124 piętra, a w drodze błyskawiczny wywiad o podstawowych celach walki z pisowskim reżimem przeprowadziłyby z nią Monika Olejnik bądź Katarzyna Kolenda-Zaleska – oczywiście lecąc obok w odrzutowym skafandrze.
Krystyna Janda mogłaby zagrać „Boską”, czyli „najgorszą śpiewaczkę świata” Florence Foster Jenkins, występując 500 metrów pod wodą (w skafandrze nurka głębinowego) i tak wypuszczając pęcherzyki powietrza, żeby układały się w hasła w obronie demokracji, wolności i sądów. Całość reżyserowałaby Agnieszka Holland: z pokładu batyskafu umieszczonego w pobliżu gwiazdy na tej samej głębokości. Nie wolno oczywiście zapomnieć o Lechu Wałęsie. Oz z kolei mógłby być pierwszym człowiekiem na świecie, którego głowę przeszczepiono by do innego ciała, najlepiej na okołoziemskiej orbicie, czyli w stanie nieważkości. Nie trzeba dodawać, że ta pionierska operacja byłaby transmitowana na żywo na cały wszechświat. Jedynie takie wydarzenia nie tylko mogą się przebić do globalnej opinii publicznej, ale też wywrzeć jakiś skutek. Bo świat jest generalnie zblazowany i coraz mniej czuły na głęboko słuszne wolnościowe i prodemokratyczne przedsięwzięcia polskiej opozycji, jej dziennikarzy, celebrytów i „autorytetów”. Inaczej pisowski reżim będzie trwał, a wymienieni mogą popaść w jakieś szaleństwo z bezsilności.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/403897-tylko-lot-w-kosmos-schetyny-w-tuskolocie-moze-wstrzasnac
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.