Stanisław Gawłowski, prominentny polityk, sekretarz generalny największej partii opozycyjnej, na którym ciążą najwyższej wagi zarzuty korupcyjne, wychodzi z aresztu tymczasowego na wolność. Nie można udawać, że nie widzi się tego, iż takie decyzje mają niezwykle demoralizujący wpływ społeczny. Odbijają się szerokim echem, potwierdzając, że w Polsce ciągle nie wszyscy są równi wobec prawa.
A ci, którzy ze względu na pozycję społeczną, powinni być dla pozostałych wzorem i przykładem, kiedy dopuszczą się złego, karalnego czynu, są traktowani z taryfą ulgową. A powinno być odwrotnie. Powinni być karani surowiej niż inni. Mamy pełne prawo wymagać od nich więcej. Ich nieuczciwość rośnie wraz z zajmowaną przez nich pozycją. Wyższa pozycja, większa odpowiedzialność, a za przestępstwo surowsza sankcja. Taki winien być kierunek społecznej perswazji. Kierunek kształtowania poczucia społecznej sprawiedliwości.
Zwolnienie Gawłowskiego z aresztu to przykry przypadek sądowej patologii. Kolejna skandaliczna decyzja polskiego wymiaru sprawiedliwości. Czyżby rodzaj sędziowskiego protestu przeciwko obecnej władzy? - Bo to przecież prześladowany poseł opozycyjny. Przez władzę, która dokonuje zamachu na sądownictwo. Gdzież znajdzie obrońców, jeśli nie w sprawiedliwym sądzie? Ma zresztą świetnego obrońcę, który stanowi rękojmię najwyższego profesjonalizmu i wiarygodności. Jeśli taki obrońca twierdzi, że jego klient jest niewinny, to pewnie tak jest właśnie. Wszak to adwokat, który jawnie występuje przeciwko obecnie rządzącej formacji. To wystarczająca licencja do tego, aby ze szczególnie życzliwą uwagą traktować klientów takiego adwokata – być może takie rozumowanie doprowadziło sąd do decyzji zwolnienia Gawłowskiego z aresztu.
Jest oczywiście w tych uwagach sporo złośliwości. A to dlatego, iż trudno mi zrozumieć w ocenie sądu zmianę wymogów, jakie stawia każde śledztwo. I to zmianę o 180 stopni. Jak wszyscy pamiętamy, głównym powodem decyzji o areszcie dla Stanisława Gawłowskiego, podjętej przez sąd przed trzema miesiącami, było zagrożenie matactwa przez podejrzanego. Nagle po trzech miesiącach okazało się, że to zagrożenie już minęło. Nie wiadomo w jaki cudowny sposób. Czyżby sąd uznał, że trzy miesiące aresztu zmieniło Gawłowskiego? Że stał się człowiekiem uczciwym, niezdolnym do podejmowania prób matactwa. Że nie pozwala mu na to sumienie, ukształtowane na nowo, rozbudzone szlachetnymi porywani. Że to po prostu inny człowiek niż ten chytry, skorumpowany „zbój”, jakiego musieliśmy umieścić w areszcie. Teraz gotowy jest poddać się bez protestów i grymaszenia przyszłemu osądowi.
Inaczej mówiąc, sąd zwalniając Gawłowskiego z aresztu założył, że od tej chwili Gawłowski broniąc się, będzie stosował jedynie legalne środki. Nie ucieknie się do nakłaniania świadków, aby składali fałszywe, korzystne dla niego zeznania. Słowa zawierające takie niecne sugestie nie przejdą mu przez gardło, A jeśli nieopatrznie by mu się to wyrwały, doznałby natychmiast groźnej infekcji przełyku.
A może sąd w kaucji, w wysokości pół miliona złotych, dostrzegł dostateczny hamulec przed ewentualnym sięgnięciem przez Stanisława Gawłowskiego do nieuczciwych środków obrony. Być może sąd w prywatnej umowie zapowiedział, że złamanie zasady uczciwości przez oskarżonego będzie równoznaczne z przypadkiem kaucji na rzecz Skarbu Państwa, niezależnie od później wymierzonej kary.
To nieco żartobliwa interpretacja motywacji sądu, który zdecydował o wypuszczeniu Gawłowskiego na wolność. Prokuratura, składając zażalenie na tę decyzję powołuje się na niebezpieczeństwo wywierania nacisków na świadków, a także uzgadniania wspólnej linii obrony z innymi podejrzanymi, w tym także z bliskimi członkami rodziny. Jeśli chodzi o zagrożenie wpływu na rodzinę, ze zrozumiałych przyczyn, istniałoby ono zawsze. Nawet gdyby Gawłowski przebywał nadal w areszcie.
Dla mnie co innego jest w tym zwolnieniu skandalicznego. Mógłbym usprawiedliwiać taką decyzję, gdyby Gawłowski okazywał skruchę, współpracował z prokuraturą w wyjaśnianiu przynajmniej swojej roli. Wtedy zwolnienie byłoby rodzajem nagrody, uznania za jego przemianę. Za godną naśladowania postawę człowieka, który dopuścił się złego czynu, ale który rozumie jego znaczenie, jego szkodliwość. Tymczasem Gawłowski od pierwszych dni ujawnienia przez prokuraturę zarzutów zachowuje się niezwykle butnie. Wręcz arogancko. Poświadczeniem tej postawy są jego pierwsze słowa jakie skierował do mediów po opuszczeniu aresztu: - „Stałem się elementem gry politycznej, a nie zwykłego, normalnego postępowania karnego”.
Tak jak wykorzystywał swoją pozycję polityczną, kiedy jako wiceminister, „ułatwiał” (czy „ załatwiał”?) swemu zaprzyjaźnionemu biznesmenowi wygrywanie milionowych przetargów, tak teraz wykorzystuje fakt, że jest politykiem wysokiego szczebla. Pozycję tę wykorzystuje na dwa sposoby, czy też w dwóch celach – do swojej obrony i do ataku na prokuraturę, do jej oskarżania. Mam więc żal do sądu, że tam gdzie powinien zastosować specjalne środki publicznego napiętnowania, jako rodzaj społecznej profilaktyki, wykazuje nadmierną pobłażliwość. Działa, o czym wcześniej mówiłem, demoralizująco.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/403717-jak-sad-potrafi-demoralizowac-przypadek-gawlowskiego