Stanisław Gawłowski w czwartek po południu opuścił szczeciński Areszt Śledczy po tym, jak jego rodzina wpłaciła kaucję w wysokości 500 tys. zł. Poseł PO w areszcie przebywał od połowy kwietnia w związku z zarzutami, m.in. korupcyjnymi.
Żądam, by prokuratura ujawniła wszystkie dokumenty, które mnie dotyczą; w tych dokumentach nic nie ma; stałem się elementem gry politycznej
— oświadczył w czwartek Stanisław Gawłowski tuż po opuszczeniu aresztu. Jak podkreślił, czuje się niewinny.
Gawłowski mówił, że oczekuje ujawnienia dokumentów, które go dotyczą, albo skierowania do sądu aktu oskarżenia, „bo to też będzie oznaczać, że te dokumenty będą jawne”.
Państwo będziecie mogli zobaczyć, że w tych dokumentach nic nie ma
— ocenił Gawłowski.
Oczekuję, żądam wręcz od prokuratury, że te dokumenty zostaną państwu ujawnione, że państwo sami będziecie mogli zweryfikować, że stałem się elementem gry politycznej, a nie zwykłego, normalnego postępowania karnego
— oświadczył polityk PO.
Gawłowski powiedział po wyjściu z aresztu, że chce podziękować i przeprosić swoją rodzinę, ponieważ „spotkało ich wszystkich bardzo dużo krzywdy”. Jak oświadczył poseł PO, „w polskiej historii tego typu rzeczy się zdarzały”, ale w tym przypadku „to jest nie tylko atak na mnie personalny, ale też na całą moją rodzinę”. Podkreślił, że zarzuty usłyszała jego żona, a jego siostry i brat „byli wzywani przez Centralne Biuro Antykorupcyjne; wszędzie przeprowadzano rewizje”.
Ja tutaj przed państwem stoję jako dumny poseł Rzeczypospolitej, ja się niczego nie wstydzę. Zniosłem te trzy miesiące (aresztu) z dumą
— zaznaczył Stanisław Gawłowski.
Niczego się nie obawiam
— dodał. Zapytany o kolejne zarzuty, które chce mu postawić prokuratura, powiedział, że „nie interesuje” go, czy prokuratura je postawi.
Stanisława Gawłowskiego witała żona, członkowie rodziny, a także lokalni działacze Platformy Obywatelskiej. Jak powiedział poseł PO, trzech miesięcy spędzonych w areszcie nie zalicza do „szczególnie miłego okresu”, choć nie narzeka „jakoś szczególnie”.
Na pytanie o pisaną w areszcie książkę polityk odpowiedział, że spodziewa się, iż „niedługo” będzie można ją przeczytać, a roboczy tytuł to - jak powiedział Gawłowski - „Poradnik dla Jarosława K.”.
Stanisław Gawłowski przebywał w areszcie od połowy kwietnia br. Został zatrzymany po tym, jak bez wezwania stawił się w szczecińskiej delegaturze Prokuratury Krajowej. Usłyszał pięć zarzutów, w tym trzy korupcyjne, prokuratura wnioskowała o zastosowanie aresztu tymczasowego ze względu na obawę matactwa. Do wniosku przychylił się szczeciński Sąd Rejonowy Prawobrzeże i Zachód, a następnie Sąd Okręgowy, mimo zażaleń złożonych przez Gawłowskiego i jego pełnomocników. Okres zatrzymania upłynął w czwartek.
Sąd Okręgowy w Szczecinie rozpoznał w środę wniosek prokuratury o przedłużenie tymczasowego aresztowania wobec posła PO. Zdecydował o dalszym stosowaniu aresztu, zastrzegł jednak, że zostanie on uchylony po wpłaceniu przez polityka 500 tysięcy złotych kaucji w ciągu 14 dni.
Prokuratura wnioskowała o wstrzymanie tego postanowienia, jednak szczeciński sąd w czwartek oddalił wniosek. Prokuratorzy złożyli też do sądu zażalenie na postanowienie o warunkowym tymczasowym areszcie dla polityka. Ma je rozpatrzyć Sąd Apelacyjny.
Jak podała w czwartkowym komunikacie Prokuratura Krajowa, „zastosowanie przez sąd wobec Stanisława G. aresztu z warunkiem jego uchylenia po wpłaceniu poręczenia majątkowego jest poważnym zagrożeniem dla prawidłowego przebiegu śledztwa”. Podkreślono, że istnieje obawa matactwa.
W ocenie prokuratury, jako element nacisku na osoby, które są przesłuchiwane w śledztwie, może być też odbierana „duża aktywność podejrzanego w mediach”.
Stanisław G., wykorzystując swoją rozpoznawalność związaną z pełnionymi funkcjami politycznymi, prowadzi medialną kampanię, prezentując się wbrew dowodom zebranym przez prokuraturę jako osoba przypadkowo uwikłana w aferę, sugerując świadkom treść zeznań
— stwierdziła PK.
Kwotę 500 tys. zł poręczenia wpłacili w czwartek członkowie rodziny Gawłowskiego.
Główne, korupcyjne zarzuty, przedstawione posłowi PO, dotyczą okresu, gdy sprawował on funkcję wiceministra ochrony środowiska w rządach PO-PSL. Miał wówczas przyjąć co najmniej 175 tys. zł łapówki w gotówce. Według śledczych, nowe dowody, uzyskane już po zatrzymaniu posła, wskazują, że mogło to być co najmniej 405 tys. zł. Gawłowski miał też przyjąć dwa zegarki o wartości co najmniej 26 tys. zł.
Poseł PO usłyszał też zarzuty podżegania do wręczenia łapówki w wysokości co najmniej 200 tys. zł, ujawnienia informacji niejawnej i plagiatu pracy doktorskiej.
Zarzuty korupcyjne związane są z tzw. „aferą melioracyjną”. Śledztwo, które trwa od 2013 r., dotyczy nieprawidłowości przy realizacji co najmniej 105 inwestycji o wartości kilkuset milionów złotych, prowadzonych przez Zachodniopomorski Zarząd Melioracji i Urządzeń Wodnych w Szczecinie.
Prokuratura chce postawić Gawłowskiemu kolejne zarzuty, dotyczące prania brudnych pieniędzy i korupcji. Według prokuratury poseł miał przyjąć jako łapówkę od kołobrzeskiego biznesmena Bogdana K. m.in. apartament w Chorwacji. Prokurator Generalny 25 czerwca skierował do marszałka Sejmu kolejny wniosek o uchylenie posłowi immunitetu.
Zwolnienie posła Stanisława G. z aresztu jest poważnym zagrożeniem dla prawidłowego przebiegu śledztwa; pozostawanie na wolności daje mu możliwość wywierania presji na świadków, a także uzgadniania wspólnej linii obrony z innymi podejrzanymi
— oświadczyła w czwartek Prokuratura Krajowa.
W ocenie prokuratury zastosowanie przez sąd wobec Stanisława G. aresztu z warunkiem jego uchylenia po wpłaceniu poręczenia majątkowego jest poważnym zagrożeniem dla prawidłowego przebiegu śledztwa. Rozmiar spowodowanych strat i osobiste korzyści odniesione przez Stanisława G. i innych podejrzanych w sprawie tzw. afery melioracyjnej rodzą poważne obawy matactwa ze strony byłego wiceministra środowiska
— poinformowała PK w komunikacie przekazanym PAP.
Jak podkreślono, pozostawanie na wolności daje mu możliwość wywierania presji na świadków, a także uzgadniania wspólnej linii obrony z innymi podejrzanymi, wśród których jest żona posła, teściowie jego pasierba oraz znajomi.
Będąc na wolności były wiceminister, który zna zakres śledztwa w sprawach korupcyjnych, ma ponadto możliwość docierania do osób, których przesłuchania dopiero zaplanowano, aby ustalać z nimi wspólne wersje zdarzeń
— zwróciła uwagę PK.
W jej ocenie jako element nacisku na osoby, które są przesłuchiwane w śledztwie, może być też odbierana „duża aktywność podejrzanego w mediach”.
Stanisław G., wykorzystując swoją rozpoznawalność związaną z pełnionymi funkcjami politycznymi, prowadzi medialną kampanię, prezentując się wbrew dowodom zebranym przez prokuraturę jako osoba przypadkowo uwikłana w aferę, sugerując świadkom treść zeznań
— stwierdziła PK.
Zdaniem Prokuratury obawy matactwa są tym bardziej uzasadnione, że polityk Platformy podejmował takie próby przed aresztowaniem.
Podejrzani działając wspólnie i w porozumieniu ze Stanisławem G. zawarli fikcyjną umowę sprzedaży wartego prawie 50 tysięcy euro apartamentu w Chorwacji, który według ustaleń prokuratury był korzyścią majątkową wręczoną posłowi przez podejrzanego Bogdana K. Dokumenty zakupu tej nieruchomości znaleziono w grudniu 2017 roku w trakcie przeszukania w domu Stanisława G. Przechowywał je u siebie, mimo że apartament miał być rzekomo własnością teściów jego pasierba. Osoby te, jak jednoznacznie wynika z informacji uzyskanych z urzędów skarbowych, nie dysponowały jednak środkami finansowymi, które pozwalałyby im na zakup tej nieruchomości
— wskazała PK.
Jak podkreśla PK, w rzeczywistości apartament należał do posła, a podejmowane przez niego działania zmierzały do ukrycia, że „uzyskał go wskutek korupcyjnego przestępstwa”.
Z tego względu prokuratura wystąpiła już do marszałka sejmu o wyrażenie zgody na pociągnięcie posła Stanisława G. do odpowiedzialności karnej także za te nowe przestępstwa, a związane z nimi postępowanie również może być utrudnione w sytuacji, gdy podejrzany przebywa na wolności
— zwróciła uwagę Prokuratura.
Na próbę mataczenia przez posła, zanim jeszcze prokurator wykonał czynności procesowe z jego udziałem, wskazują ponadto - jak tłumaczyła PAP Prokuratura - znalezione w trakcie przeszukań u Stanisława G. kserokopie pism dotyczących toczącego się postępowania karnego w sprawie tzw. afery melioracyjnej.
Poseł nie był jeszcze wówczas stroną postępowania i nie miał prawa dysponować tymi dokumentami
— podkreśliła PK.
W czwartek Gawłowski opuścił areszt, w który przebywał od połowy kwietnia br. w związku z postawionymi mu pięcioma zarzutami, w tym korupcyjnymi.
Prokuratorzy zarzucili Gawłowskiemu, że w zamian za pomoc w zdobywaniu wielomilionowych kontraktów od Zachodniopomorskiego Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych w Szczecinie, przyjął od jednego z przedsiębiorców co najmniej 170 tys. zł łapówki. Według śledczych, nowe dowody, uzyskane już po zatrzymaniu posła, wskazują, że mogło to być co najmniej 405 tys. zł.
Jako wiceminister ochrony środowiska w rządach PO-PSL Gawłowski miał też nakłaniać przedsiębiorcę do wręczenia dyrektorowi Zachodniopomorskiego Zarządu Melioracji łapówki w kwocie co najmniej 200 tysięcy zł, a także przyjąć dwa zegarki o łącznej wartości prawie 26 tysięcy zł. Pozostałe zarzuty dotyczą ujawnienia informacji niejawnej i plagiatu pracy doktorskiej. Śledztwo dotyczy tzw. „afery melioracyjnej” i nieprawidłowości przy realizacji o co najmniej 105 inwestycji o wartości kilkuset milionów złotych, prowadzonych przez Zachodniopomorski Zarząd Melioracji i Urządzeń Wodnych w Szczecinie.
W toku śledztwa zarzuty usłyszało do tej pory 56 osób. Są wśród nich dyrektor i zastępcy dyrektora Zachodniopomorskiego Zarządu Melioracji, pracownicy jednostek terenowych tego zakładu, kierownicy budów w podmiotach wykonujących na jego rzecz usługi, a także przedsiębiorcy
as/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/403642-gawlowski-na-wolnosci-prokuratura-krytykuje-decyzje-sadu