Kilka lat temu oglądałem film dokumentalny, w którym pokazano port u ujścia Amazonki do Atlantyku. W tym porcie przeładowywane było (a może ciągle jest) drewno pochodzące z rabunkowego wyrębu w Puszczy Amazońskiej. Problem polegał na tym, że port powstał i działał bez wymaganych zezwoleń i był w istocie prywatną inicjatywą jakiegoś rzutkiego hochsztaplera. Wydawało mi się to nieprawdopodobne, że władze Brazylii tolerują podobną samowolkę i to jeszcze na tak ogromną skalę. Nawet u nas byłoby to raczej nie do pomyślenia. Tak myślałem do czasu, gdy obejrzałem zdjęcia gigantycznego pseudozamczyska, które stawiane jest właśnie w Puszczy Noteckiej.
Zamczysko, wysokie na czternaście kondygnacji, ma być – jak czytam – ośrodkiem wypoczynkowym, hotelem, spa i czymś tam jeszcze. Zgodę na inwestycję wydano za czasów miłościwie nam panującej Platformy Obywatelskiej. Podane do publicznej wiadomości okoliczności wydania tej zgody mogą wskazywać na jej korupcyjny charakter, co – biorąc pod uwagę specyfikę ówczesnej rzeczywistości – nie wydaje się szczególnie zaskakujące. Zadziwia jednak, że do tej pory nikt nie zauważył, co się tam wyprawia. Dopiero obiegające internet zdjęcia tej koszmarnej twierdzy pośrodku puszczy sprowokowały reakcję ze strony Ministerstwa Środowiska (choć i tak lepiej późno niż wcale).
Co jeszcze bardziej zaskakuje, to milczenie organizacji ekologicznych. Przynajmniej w porównaniu z histerią, z jaką mieliśmy do czynienia w przypadku Rospudy (pierwsze rządy PiS) czy – całkiem niedawno – przy okazji wycinki w Puszczy Białowieskiej. Gdzie są ci przypinający się do drzew bojownicy, gdzie skargi do unijnych trybunałów? Gdzie zdjęcia martwych wiewiórek? Trudno uciec od wrażenia, że ekologia jest istotna, ale tylko wtedy, gdy można przy jej pomocy uderzyć w prawicowy „reżim.” To podobna instrumentalizacja wartości, jak w przypadku umierającego w londyńskim szpitalu Alfiego Evansa, na którego los – z ideologicznych powodów – wypięła się Amnesty International.
Nie dajmy sobie więc wmówić, że zawodowym ekologom chodzi o jakąkolwiek ekologię. To jedynie funkcjonariusze obowiązującej ideologii. Tacy sami jak ich koledzy walczący o wolność i prawa człowieka za pieniądze z grantów. Nie oznacza to oczywiście, że prawdziwych ekologów w Polsce nie ma. To przecież dzięki nim dowiedzieliśmy się, co się wyprawia w Puszczy Noteckiej. Inna sprawa, że ciągle trudno mi pojąć, jak instytucje państwowe mogły tego nie dostrzec. To po co one są?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/403225-nikomu-nie-przeszkadzala-budowa-zamczyska-w-srodku-puszczy