To jasne, Lech Wałęsy to postać znana w szerokim świecie. Uchodzi za symbol „Solidarności”, niestety. W Polsce jest już raczej śmieszną figurą. Na własne życzenie, bo w swym prostym umyśle ubzdurał sobie, że jest pomazańcem Matki Boskiej i mędrcem, i - co najgorsze - mówi i pisze…
Światowe media obiegła wiadomość, bo obiec musiała, a powody były równie oczywiste: nazwa zespołu „Rolling Stones” i nazwisko byłego przywódcy „Solidarności”. Ci pierwsi przyjechali do Polski z koncertem, ten drugi, Wałęsa, chciał ich wykorzystać w swej obsesyjnej, groteskowej już, antypisowskiej kampanii:
Obecny reżim chce zniszczyć niezależność sądów w Polsce. Jawnie naruszając konstytucję, zwalnia jedną trzecią składu Sądu Najwyższego
– poskarżył się na Facebooku w liście do „Stonesów” nasz najsłynniejszy w świecie elektryk i poprosił, żeby „zrobili cokolwiek”. Nie był to żaden fake news, Wałęsa rzeczywiście napisał (a raczej, sądząc po dość poprawnej pisowni, ktoś za niego), i ci zrobili cokolwiek:
Jestem za stary, aby być sędzią, ale dość młody, by śpiewać
— zareagował na scenie Mick Jagger. I się zaczęło, co frontman „Stonesów” miał na myśli?: poradził Wałęsie i sędziom odsyłanym na emeryturę, żeby też zaczęli śpiewać, czy może była to zawoalowana aluzja, że za młodu i on chciał być sędzią, co mu nie wyszło, a teraz, gdyby wreszcie próbował zrealizować swe marzenie nie mógłby już, przez ten paskudny PiS, który mu to uniemożliwia… Mniejsza z tym, w każdym razie „Gazeta Wyborcza” szuka plusów, bo głupio byłoby napisać po prostu, że Jagger powiedział to, co powiedział i tylko to. Tym plusem ma być fakt, że o naszej reformie sądownictwa mówi się na całym naszym ziemskim globie:
W Tokio i w Abu Zabi. Dzięki Wałęsie i Rolling Stonesom o polskim Sądzie Najwyższym usłyszał dosłownie cały świat”…
— huknęła w tytule „GW” i dodała własną interpretację tych doniesień:
Zagraniczne media w identyczny sposób odebrały słowa Micka Jaggera - jako wyraz wsparcia.
Interpretacja słów Jaggera przez „GW” wygląda tak, jak przypisywanie głębi intelektualnej dziadowi, gdy ten „przemówił do obrazu, a obraz doń ani słowa, i taka była ich rozmowa”… „GW” potrafi, nie takie wytwory zespołu z ulicy Czerskiej można przeczytać na jej łamach. Choć apel Wałęsy to kolejna farsa w jego wydaniu, to jednak sprawa nie jest w sumie śmieszna, lecz do bólu żałosna.
Ja jestem za stary na to, żeby człowiek z „Matkom, Boskom” w klapie wciskał mi kit. Zagranicy może. Każdy ma prawo robić z siebie idiotę. Na jego szczęście, zagranica nie zna języka polskiego i go nie słyszy. Problem nie tkwi także w zrujnowaniu za życia we własnym kraju własnego wizerunku przez rzeczonego, któremu wciąż się wydaje, że on jeden, sam, „tymy renkamy”…, że „bendom skakać z okien” itd. Najbardziej przykra w tej farsie jest postawa różnorakich, wydawać by się mogło, poważnych akolitów zgniłego kompromisu sprzed bez mała trzech dekad, szukających obcego wsparcia dla swych partykularnych, równie podśmierdujących interesów. A tu ni ulica, ni zagranica, nawet Jagger się wykręcił…
W kwestii formalnej, już pierwsza zwrotka najsłynniejszego przeboju „Stonesów” - „I can’t get no satisfaction”, mówi wszystko, jak słyszałbym samego Wałęsę, cały chór „totalsów” z Platformy z nazwy Obywatelskiej i akompaniujących jej „instrumentalistów”:
Nie mogę uzyskać żadnej satysfakcji, nie mogę uzyskać żadnej satysfakcji, ale próbuję, próbuję, próbuję i próbuję…
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/403134-jestem-za-stary-na-to-zeby-walesa-wciskal-mi-kit