Otrzymaliśmy wiele różnych opinii dotyczących naszej stałej ekspozycji, nie tylko z Polski, ale też z innych krajów. Weźmiemy je pod uwagę
— powiedziała PAP dyrektor Domu Historii Europejskiej dr Constanze Itzel. Jak dodała, jest to dowód, że placówka stymuluje debatę o przeszłości Europy.
PAP: Jakie są główne zadania Domu Historii Europejskiej?
Constanze Itzel: Z założenia ma to być miejsce służące nauce i refleksji o historii naszego kontynentu. Chcemy zwiększać u odwiedzających nas osób zainteresowanie historią nie tylko tych państw europejskich, które są im dobrze znane, ale także pozostałych. Dom Historii Europejskiej uzupełnia ofertę narodowych, regionalnych i lokalnych muzeów, spoglądając na historię z perspektywy europejskiej. W ten sposób staramy się pobudzać debatę pomiędzy krajami członkowskimi Unii Europejskiej, ponieważ historia Europy może być postrzegana na wiele różnych sposobów. Chcemy stanowić forum tej dyskusji. Jesteśmy również miejscem współpracy historyków, muzealników, historyków sztuki oraz ekspertów zajmujących się zagadnieniem pamięci historycznej. Organizujemy dyskusje panelowe i debaty historyczne.
Celem naszej działalności jest także zwiększanie świadomości dotyczącej wspólnych doświadczeń Europejczyków. Obchodzony w tym roku Europejski Rok Dziedzictwa Kulturowego to doskonały czas, by podkreślić, jak wiele łączy państwa Unii Europejskiej. To właśnie dziedzictwu kulturowemu poświęcona była nasza tegoroczna wystawa czasowa. Pokazywała ona, jak na przestrzeni wieków kształtowało się europejskie dziedzictwo, a także jak nasi przodkowie, podróżując po Europie, wymieniali pomysły, dobra i wpływali na siebie nawzajem.
PAP: Dom Historii Europejskiej to także miejsce, które ma zapewnić odwiedzającym stałe źródło interpretacji przeszłości Europy. Jednak w poszczególnych krajach UE funkcjonują zupełnie różne modele pamięci historycznej. Czy można mówić o wspólnej europejskiej pamięci, a jeśli tak – jak ją prezentować, uwzględniając narracje wszystkich państw członkowskich?
C.I.: Rzeczywiście, to dla nas ogromne wyzwanie. Mamy do dyspozycji małą przestrzeń, dlatego możemy jedynie uzupełniać ofertę innych placówek muzealnych. Jeżeli muzea narodowe ukazują historię danego kraju z perspektywy narodowej to my przedstawiamy perspektywę europejską. Trudność polega także na tym, że nasze ekspozycje mają z jednej strony dostarczać informacji osobom, które nie mają specjalistycznej wiedzy o historii – a więc nie mogą być zbyt skomplikowane. Natomiast z drugiej strony powinny ukazywać wydarzenia, które są odmiennie postrzegane przez poszczególne narody i odzwierciedlać całą gamę narracji dotyczących przeszłości państw naszego kontynentu.
PAP: Czy Pani zdaniem instytucje UE promują pamięć historyczną, która w jednakowym stopniu uwzględnia narracje wszystkich państw członkowskich?
C.I.: Nie chcę tego oceniać. Nie jestem politykiem, a Dom Historii Europejskiej nie jest podmiotem, który kreuje politykę historyczną. To zadanie Parlamentu Europejskiego. Jest całkiem spora różnica pomiędzy tym, czym zajmujemy się my jako zespół historyków, a tym, co robi Parlament Europejski jako ciało polityczne. Wydaje mi się, że po upadku żelaznej kurtyny Parlament Europejski rozszerzył swoją politykę historyczną, ale lepiej zapytać o to polityków zajmujących się tymi kwestiami.
W Domu Historii Europejskiej – który chcielibyśmy uczynić rezerwuarem europejskiej pamięci – postrzegamy pamięć jako coś, co ciągle ewoluuje, zmienia się w miarę upływu czasu. Pytamy, jak ta pamięć funkcjonuje i co decyduje, że o niektórych wydarzeniach pamiętamy, a o innych zapominamy. Zastanawiamy się też, jaka część europejskiego dziedzictwa powinna w szczególności być zachowana. Odpowiedź na każdą z tych kwestii może być zupełnie inna, w zależności od tego, jaką perspektywę przyjmiemy. Właśnie w taki sposób staramy się pobudzać debatę – poprzez zadawanie pytań, a nie narzucanie jednego punktu widzenia.
PAP: Państwa stała ekspozycja została jednak uznana w szerokich kręgach odbiorców za nieobiektywną. W październiku wicepremier, minister kultury i dziedzictwa narodowego Polski prof. Piotr Gliński zaapelował do przewodniczącego Parlamentu Europejskiego Antonio Tajaniego o weryfikację jej założeń. Jak odniesie się pani do tej prośby?
C.I.: Uważam, że nie jesteśmy zwyczajnym muzeum. To zupełnie naturalne, że obywatele poszczególnych państw patrzą na historię z narodowego punktu widzenia. My ukazujemy ją inaczej – tak jak wspomniałam – jako uzupełnienie narracji narodowych, regionalnych i lokalnych muzeów. Otrzymaliśmy wiele bardzo różnych opinii dotyczących tej wystawy, nie tylko z Polski, ale także z innych krajów. Weźmiemy je pod uwagę przy dalszej pracy. Na razie wciąż pozostajemy na etapie analiz, ponieważ uwagi te zawierają różne punkty widzenia, często wykluczające się. Zobaczymy, co będziemy mogli z tym zrobić.
PAP: Z jakimi innymi trudnościami wiąże się budowa narracji wystawy?
C.I.: Jedną z nich jest język. Ekspozycja została przygotowana przez międzynarodową grupę ekspertów, złożoną z historyków, kuratorów, archeologów, historyków sztuki oraz edukatorów muzealnych z różnych państw europejskich. Osoby te reprezentują łącznie 18 narodowości, a wystawę można oglądać w 24 językach. Tak samo jak debaty Parlamentu Europejskiego są tłumaczone na 24 języki. Przekład wszystkich informacji był prawdziwym wyzwaniem. Zresztą nadal nim jest, bo jeśli chcemy wymienić jakiś obiekt na inny musimy zmienić opis. To z kolei pociąga za sobą konieczność ponownego tłumaczenia tekstu. To spora praca dla naszego zespołu, ale – jak pokazują wiadomości, które otrzymujemy – odwiedzający są szczęśliwi, że mogą oglądać ekspozycję po polsku, albo w innym języku.
PAP: Jakie są plany Domu Historii Europejskiej na najbliższą przyszłość?
C.I.: Obecnie pracujemy nad wystawą czasową „Młodość w Europie”, która zostanie otwarta w 2019 r. Ekspozycja będzie poświęcona różnym pokoleniom powojennej Europy. Mamy bogaty program wydarzeń obejmujący m.in. Noc Muzeów i Europejskie Dni Dziedzictwa. Będziemy też uczestniczyć w lokalnych brukselskich przedsięwzięciach i realizować programy kształcenia. Chcemy poprzez współpracę z nauczycielami wspierać nauczanie historii w krajach UE. Do każdego z tych przedsięwzięć zapraszamy osoby z różnych państw, by zapewnić możliwość dyskusji i wymiany poglądów. Sądzę, że nam się to udaje. Ostatnio przebrnęłam przez wszystkie komentarze, jakie otrzymaliśmy od internautów i muszę przyznać, że większość z nich jest bardzo entuzjastyczna. Wystarczy zerknąć na recenzje w Google, żeby przekonać się, jak jesteśmy oceniani. Oczywiście, z drugiej strony pojawiają się kontrowersje, o których mówiłyśmy. Jednak wszystkie te głosy są dowodem na to, że realizujemy naszą misję - stymulujemy debatę. Z tego jestem najbardziej dumna.
Rozmawiała Daria Porycka (PAP)
Constanze Itzel jest doktorem historii sztuki, autorką publikacji poświęconych historii kultury oraz polityce kulturalnej i edukacyjnej Unii Europejskiej. W przeszłości pracowała m.in. jako kurator w Badisches Landesmuseum Karlsruhe, a także jako badacz dla Komisji Kultury i Edukacji Parlamentu Europejskiego. W 2009 r. rozpoczęła pracę przy projekcie Domu Historii Europejskiej w charakterze doradcy i kuratora. W czerwcu 2017 r. została dyrektorem Domu Historii Europejskiej.
Pomysł utworzenia Domu Historii Europejskiej (ang. House of European History) zaprezentował w 2007 r. były szef Parlamentu Europejskiego Hans-Gert Poettering. Otwarte w 2017 r. muzeum mieści się w centrum dzielnicy europejskiej w Brukseli, w odnowionym budynku im. Eastmana w Parku Leopolda. Ekspozycja stała, która przedstawia zarys historii europejskiej, koncentruje się na historii Europy w XX wieku oraz historii integracji europejskiej. Wystawę skrytykowali m.in. historycy z Danii, Łotwy, Polski i Włoch, którzy podczas debaty zorganizowanej w PE przez PiS zarzucili jej ignorowanie chrześcijańskich korzeni Europy, niedostateczne ukazanie zbrodniczego charakteru komunizmu, a także uproszczenia i wiele pominięć na temat Europy Środkowej i Wschodniej.
as/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/403118-wywiad-dyr-domu-historii-europejskiej-reaguje-na-krytyke