Trwające mistrzostwa świata w piłce nożnej co chwilę wywołują we mnie skrajne emocje. To naprawdę dobry spektakl sportowy, ale nie da się uciec od politycznych podtekstów. W obecnej sytuacji geopolitycznej obecność na stadionie ważnych polityków to nie tylko kibicowanie swojej drużynie, to także - niestety - otwarta deklaracja poparcia dla putinowskiej Rosji i jej metod działania na świecie.
Ćwierćfinał, na boisku zażarta walka, a na trybunach, w loży honorowej obok rosyjskiego premiera Dmitrija Miedwiediewa chorwacka prezydent Kolinda Grabar - Kitarović. I te gesty między nimi, uśmiechy, uściski dłoni. Coś, co budzi we mnie sprzeciw, choć może dla Chorwatów „problem rosyjski” ma zupełnie inna wagę, a być może nawet nie istnieje. Ale nijak to się ma do solidarności państw, których wysocy przedstawiciele postanowili do Rosji nie pojechać.
Ktoś powie, że skoro Pani prezydent już tam pojechała, to właśnie tak powinna się zachowywać. Pewnie tak. Problem leży gdzie indziej, w decyzji, jechać, czy nie. Polski prezydent i polski premier, także polski minister sportu i turystyki podjęli decyzję, by się tam nie pojawiać i tę decyzje doceniam i popieram. Z moich informacji wynika co prawda, że nie było jeszcze jasne, jak z obecnością naszych urzędników będzie, gdyby Polacy np. grali w finale turnieju, ale z tej kłopotliwej decyzji akurat nasze orły bez finezji władzę zwolniły.
Czy my, Polacy, mamy w ogóle prawo wymagać od głowy innego państwa, by wykonywała takie gesty, jak niepojechanie na mecz ich reprezentacji? I tak, i nie. Nie, bo to ich sprawa, a na pewno byśmy się zżymali, gdyby ktoś próbował wywrzeć jakąkolwiek presję na Andrzeja Dudę czy Mateusza Morawieckiego. Ale z drugiej strony, jeśli traktujemy się poważnie, a pani prezydent Chorwacji jest przez całą grupę V4 traktowana jak specjalny sojusznik, to jakieś minimum ostrożności w gestach należy zachować.
Po wizycie na stadionie w Soczi zostaną zdjęcia, które mówią, że nie ma sprawy, Rosja jest okej, nie mamy żadnego problemu z najechanie Ukrainy czy wcześniej Gruzji. I nie twierdzę wcale, że z Rosją wcale nie należy rozmawiać. Podczas monachijskiej konferencji bezpieczeństwa (MSC2017) widziałem jak chorwacka prezydent szła na spotkanie z Siergiejem Ławrowem, szefem MSZ Rosji.
W tym czasie polski prezydent rozmawiał z prezydentami Słowenii, a potem Bułgarii. To jest miejsce i czas na rozmowy z każdym, z kim chcemy rozmawiać. Obecność razem na stadionie, w atmosferze luzu i beztroski jest czymś więcej. Przełóżmy to na niższy poziom. Wielu z nas w pracy rozmawia z wieloma osobami, których na wspólne oglądanie meczu nigdy by nie zaprosiło, prawda?
Zaprzyjaźniony z Kolindą Grabar - Kitarović prezydent Andrzej Duda złożył jej gratulacje po wygranej Chorwacji nad Rosją i awansie do półfinału mistrzostw świata. Jestem pewien, że przy odwrotnym wyniku, nie wykonałby takiego gestu wobec Dmitrija Miedwiediewa.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/402971-gdy-nasi-przyjaciele-plasaja-w-balecie-wladimira-putina
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.