Wystąpienie premiera Mateusza Morawieckiego w Strasburgu było jednym z najważniejszych sprawdzianów szefa polskiego rządu. O ile oceny jego aktywności na tym polu mogą być różne, nie można mieć wątpliwości co do drugiego dna przemówienia.
Prezes Rady Ministrów nie poprzestał na odpieraniu krytyki, tej zarówno krajowej, jak i zagranicznej. Owszem, cierpliwie odpowiadał, tłumaczył, wyjaśniał. Jednak nie pozwolił postawić się w roli niesfornego uczniaka wywołanego do tablicy. Morawiecki wskazywał na bolączki UE i Polski, ale jednocześnie wysuwał propozycje rozwiązania problemów, jakie znalazły zastosowanie nad Wisłą. Tak było choćby w kwestii walki z oszustami podatkowymi. Szef rządu nie poprzestał na przechwałach, ale zasugerował, że Wspólnota mogłaby skorzystać z rozwiązań, jakie zostały zastosowane w Polsce.
W momencie gdy mądre głowy kiwały w zadumie nad losem Polski uciśnionej przez kaczystowski autorytaryzm, Morawiecki wskazywał na zagrożenia dla całej UE jak choćby kryzysy migracyjny i finansowy, Brexit czy imperialna polityka Rosji.
Co jednak kluczowe, Morawiecki nie mówił o problemach odizolowanej od reszty stolic „góry”, która uwzięła się na Polskę, ale o zagrożeniu pewnego wspólnego projektu, jakim jest Wspólnota. Nie było podziału „my” i „oni” - Unia Europejska w retoryce premiera jawiła się jako dobro różnych państw wymagające solidaryzmu i troski. I chociaż krytycy mogą tłumaczyć to jedynie zabiegiem retorycznym, warto zwrócić uwagę, że przy obecnej kondycji UE oczywistości stają się dyplomatyczną egzotyką. Zupełnie tak jakby najsilniejsze kraje jak Francja czy Niemcy miały monopol na przedstawianie swojej wizji Wspólnoty.
Momentami można było odnieść wrażenie, że Morawiecki w swoich solidarystycznych deklaracjach raz po raz uciera nosa eurokratom. Pytanie tylko, co jego chwyty retoryczne przyniosą w dłuższej perspektywie. Zręczne przemówienia nie budują siły państw. A to właśnie potencjał poszczególnych stolic decyduje o tym, kto dysponuje kartą przetargową. Chyba że po kawałku tej karty można znaleźć w Polsce, na Węgrzech, w Czechach, na Słowacji… Może uda się z tego coś złożyć. Póki co, retoryczne popisy Morawieckiego potraktujmy jako dobry prolog.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/402823-ue-jako-wspolna-wartosc-czyli-zreczny-trik-morawieckiego