„Oburzenie, które wybuchło po wspólnej deklaracji premiera Benjamina Netanjahu i jego polskiego odpowiednika, Mateusza Morawieckiego, było w pełni przewidywalne. W końcu Polska odniosła zwycięstwo publikując deklarację w wiodących gazetach w Izraelu i Europie, a to co deklaracja zawiera nie ma nic wspólnego z rzeczywistością” - głosi izraelski dziennik „The Jerusalem Post”.
Według gazety złożoną rolę Polski w Holokauście znakomicie odzwierciedla historia Szymona Srebrnika, który jako jedna z tylko dwóch osób ocalał z nazistowskiego obozu śmierci w Chełmnie.
Srebnik był jednym z zaledwie dwóch ocalałych z Chełmna, obozu zagłady w okupowanej przez nazistów Polsce. Wraz z tysiącami innych więźniów z Chełmna, dostał strzał w głowę, gdy zbliżały się wojska radzieckie, ale kula go nie zabiła. Srebnik, który miał wówczas 13 lat, został uratowany przez polskiego chłopa. […] Gdy 40 lat później powrócił do Chełmna, mieszkańcy pamiętali go z powodu jego pięknego głosu i cieszyli się, że go widzą
—pisze izraelski dziennik i dodaje:
Przyznali wówczas, że gdy został uratowany przypominał zwłoki, a oni wiedzieli co się dzieje wokół nich. „Żydzi jęczeli, byli głodni” - powiedział jeden z mieszkańców. A jednak, mimo iż mieszkańcy Chełmna wiedzieli, że żydzi są głodzeni i gazowani, twierdzili, że ich walizki - przechowywane w miejscowym kościele - były „pełne złota” i „mieli też złoto ukryte w ubraniach”. A naziści chcieli ich zabić, ponieważ „byli najbogatsi”. Oto antysemityzm w postaci metafory o chciwym, kochającym złoto żydzie, ale była też inna postać antysemityzmu skupiona wokół postaci żyda zabójcy Chrystusa. „Żydzi skazali niewinnego Chrystusa na śmierć”. […] (Holokaust) to była więc wola Boga, to wszystko! Inaczej mówiąc: cieszyli się, że Srebrnik żyje, choć uważali, że zasługiwał na śmierć
—czytamy na łamach „Jerusalem Post”. Według gazety „to zrozumiałe, że Polska nie lubi zwrotu ‘polskie obozy śmierci’”.
Nikt nie chce być obwiniany o ludobójstwo, nawet jeśli jest to termin geograficznie, choć nie politycznie, poprawny. Motywacja dla powstania ustawy, która przewiduje kary dla tych, którzy oskarżają Polskę o współudział w zbrodniach nazistów, jest jasna. […] W Polsce jest więcej Sprawiedliwych wśród Narodów Świata niż gdziekolwiek indziej. Ale połowa zamordowanych w Holokauście żydów było Polakami, a obozy śmierci znajdowały się w Polsce. Istnieje wiele opowieści o Żydach, którzy po wojnie wrócili do swoich domów i zostali zamordowani przez Polaków, czego przykładem jest choćby pogrom kielecki z 1946 r. W 1968 r. po wojnie sześciodniowej polski rząd pozbył się żydów z wojska i pozbawił ich pracy, nazywając ich piątą kolumną i zmuszając ich do wyjazdu. Ponad 20 000 żydów wyemigrowało z Polski w kolejnych latach. Wspólna deklaracja (Morawieckiego i Netanjahu-red.) jest więc w większości trafna, ale pomija te fakty, tak jak pomija je polski rząd i wielu Polaków
—głosi izraelski dziennik. Autorka artykułu Lahav Harkov skarży się na falę hejtu, która ją spotkała ze strony Polaków po tym jak napisała sześć miesięcy temu na Twitterze: „polskie obozy śmierci”, powtarzając to określenie tyle razy ile zmieściło się w jednym tweecie.
Tysiące ludzi mówiło mi w stylu chełmińskim, w kółko i na okrągło: nie zrobiliśmy tego, ale wy, żydzi, zasłużyliście na to. Jeden Polak mi napisał: nie stworzyliśmy obozów śmierci. Ty o tym wiesz, ale napisałaś to bo jesteś propagandystką przedsiębiorstwa Holokaust. Nie mogę przestać myśleć o tym tweecie, bo sprofanował mój ulubiony musical na Broadwayu: „There’s no business like Shoah business.”
—wyjaśnia Harkov. Jak twierdzi „nie prosi o litość”.
Stałam się ekspertem od wymówek, jakie Polska wymyśla by wybielić swoją historię: naziści zabili także miliony Polaków, byli żydowscy kapo, czyli „żydowscy sprawcy”, jak ich nazwał Morawiecki, po II wojnie światowej Polska została przejęta przez komunistów, a żydzi byli komunistami. Wszystkie te stwierdzenia są prawdziwe. Żadne z nich nie rozwiązuje problemu. Podkreślając rolę odważnych Polaków, którzy ratowali Żydów i pomniejszając rolę tych, którzy brutalnie mordowali Żydów, oświadczenie premierów jest poprawne pod względem technicznym, ale nie trafia w sedno, dlatego oburzenie wybuchło w styczniu, a w lipcu wciąż się utrzymuje
—zaznacza dziennikarka „Jerusalem Post”. Jej zdaniem porównywanie antypolonizmu do antysemityzmu jest zaś „niedorzeczne”.
Kto dziś, w 2018 r., jest atakowany na ulicy za to, że jest Polakiem? Tymczasem wszędzie rośnie antysemityzm, zarówno werbalny jak i w postaci ataków fizycznych. Podsumowując: deklaracja oddaje dominującą w Polsce narrację. I to w zamian za dostosowanie, a nie wycofanie polskiej ustawy o Holokauście. Nasuwa się pytanie, dlaczego Netanjahu zgodził się na to wszystko?
—pyta Harkov. Według niej stało się tak, ponieważ izraelski premier stawia na realpolitik w polityce zagranicznej.
Po miesiącach negocjacji z Polską, syn historyka (Netanjahu-red.) postanowił najwyraźniej, że należy iść na kompromis w sprawie historii, w zamian za podtrzymanie dobrych relacji dyplomatycznych i handlowych z Polską. Netanjahu chwali się, że pozycja Izraela w świecie stała się silniejsza pod jego przywództwem, i ma rację. […] Mały kraj taki jak Izrael, izolowany w regionie i zagrożony ze wszystkich stron, nie może być zbyt wybredny, jeśli chodzi o budowanie więzi, nawet jeśli pozostawia to czasami zły posmak w naszych ustach
—czytamy w „Jerusalem Post”. Gdzie więc, pyta Harkov dalej, powinna przebiegać granica?
Dla jedynego żydowskiego państwa antysemityzm jest sprawą, która wymaga mocnego stanowiska, podobnie jak Holokaust. To nie musi oznaczać zerwania stosunków dyplomatycznych, ale Izrael nie może iść na kompromis w kwestii prawdy. Izrael ma moralny obowiązek nie dopuścić, by świat obojętnie podchodził do antysemityzmu, przeszłego lub teraźniejszego
—twierdzi.
JJW, j-post.com
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/402818-jerusalem-post-antypolonizm-to-nie-to-samo-co-antysemityzm