Niedawna wspólna deklaracja premierów Morawieckiego i Netanjahu, która miała zakończyć trwający od stycznia polsko-izraelski konflikt wokół nowelizacji ustawy o IPN, budzi coraz większe emocje w Izraelu. Wydaje się, że po raz kolejny relacje z Polską wykorzystywane są w wewnętrznych przepychankach na izraelskiej scenie politycznej.
Choć głosy krytyczne trafiały się w izraelskich mediach już wcześniej, to prawdziwa burza rozpętała się po tym, jak na łamach Haaretz i Yediot Aharonot opublikowane zostały ogłoszenia zawierające treść wspólnej deklaracji polsko-izraelskiej. Pojawiły się informacje, że ogłoszenia te wykupiono za pośrednictwem „dużego polskiego banku” i zapewnienia, że izraelski rząd nie ma z nimi nic wspólnego, bo nie konsultował tego z polską stroną.
Na głowę premiera Netanjahu spadła fala krytyki. Oczywiście głos musiał zabrać znany w Polsce od swojej najgorszej strony Yair Lapid uważany za jednego z głównych rywali Netanjahu. Wezwał on do odwołania wspólnej deklaracji i powtórzył za Janem Grabowskim, że Polacy wymordowali podczas ostatniej wojny 200 tys. Żydów (co pokazuje – na marginesie mówiąc – jak wiele szkód narobił Grabowski, rzucając w świat wziętą z kosmosu liczbą zamordowanych).
Od swojego szefa rządu odciął się także jego minister oświaty Naftali Bennett z koalicyjnej partii Żydowski Dom, który w lutym odgrażał się, że podczas swojej wizyty w Polsce przypomni publicznie, że „Polacy mieli udział w mordowaniu Żydów w czasie Holokaustu.” Po tej wypowiedzi jego wizyta została odwołana. Dziś Bennett nadal powtarza to samo, twierdząc, że „polskie ataki na Żydów były szeroko rozpowszechnione” i również domagając się od Netanjahu wycofania się ze wspólnej deklaracji z Polską. Netanjahu z kolei odpowiada swojemu ministrowi oświaty, że treść deklaracji była konsultowana z historykami z instytutu Yad Vashem. Yad Vashem odbija zaś piłeczkę, wydając oświadczenie, w którym twierdzi, iż w deklaracji znajdują się „poważne błędy i oszustwa.”
Nie ma sensu wgłębiać się w rozgrywki polityczne w Izraelu. Pozycja Netanjahu jest dość słaba i ma on wielu rywali, którzy wykorzystują różne preteksty, aby uderzyć w szefa rządu. Problem jest inny, są nim głęboko zakorzenione w Izraelu antypolskie emocje, które rozpalone w ostatnich miesiącach do czerwoności nie dadzą się tak łatwo ugasić. Wielu – o ile nie większość – Żydów w Izraelu naprawdę uważa, że Polacy mordowali ich przodków na masową skalę. Są tego uczeni w szkołach i podczas wycieczek do Polski. W opowieściach ocalonych Polska zapamiętana jest jako miejsce nieustającej walki o przeżycie, koszmar i taka właśnie wizja naszego kraju tam dominuje.
Jestem przekonany – i pisałem już o tym – że podpisana deklaracja obu premierów wcale nie zmieni tego obrazu. Sądzę raczej, że została potraktowana instrumentalnie, jako – z punktu widzenia Izraela – dość daleko idąca, ale jednak niezobowiązująca forma zakończenia sporu. Wydaje się, że obecne wydarzenia potwierdzają tę diagnozę.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/402716-to-bylo-do-przewidzenia-znow-rosna-emocje-w-izraelu