Przeraża mnie, jak dalece elity Unii Europejskiej nie rozumieją podstaw dokonywanych w ostatnich dwóch latach przemian w Polsce. Świadczy o tym dyskusja podczas ostatniej debaty w Strasburgu z udziałem Mateusza Morawieckiego na temat przyszłości Unii. Powiało prawdziwą grozą podczas wystąpienie jednej z najbardziej aktywnych euro posłanek młodego pokolenia z Włoch, przedstawicielka Zielonych, która zaczęła ubolewać nad tym, że obecny rząd, w tym także osobiście sam premier Mateusz Morawiecki, niszczy wszystkie wspaniałe wartości jakie wywalczyła „Solidarność” na przełomie lat 80 i 90. Z płomiennym, niemal żarem, jakby była rewolucjonistką stojącą na płonącej barykadzie, nawoływała polskiego premiera, aby w imię zachowania tamtych wartości, dziś brutalnie deptanych, wycofał się z tych szkodliwych dla Polski i Europy zmian.
Cóż może ona wiedzieć, o uwłaszczeniu się nomenklatury partyjnej na majątku narodowym Polski. O nieprzeprowadzeniu lustracji i pozostawieniu w kluczowych miejscach dla kierowania życiem politycznym, społecznym, gospodarczym, finansowym kraju , byłych agentów tajnych służb z czasów PRL. I to na wysokich stanowiskach. O tym, że największe, a tym samym najbardziej wpływowe media przechwycili ludzie związani wieloma silnym nićmi, często tajnymi , z aparatem przemocy wobec społeczeństwa. Co ta euro parlamentarzystka może wiedzieć o braku jakichkolwiek zmian po 1989 roku w wymiarze sprawiedliwości, w środowisku sędziowskim, a nawet szerzej – w środowisku prawników, gdzie istniał naturalny przepływ między branżami sędziów, prokuratorów, adwokatów, radców prawnych. Cóż może wiedzieć, o rachitycznej i patologicznej polskiej demokracji zbudowanej na kształt zaprogramowany przez dawnych komunistów, a zaakceptowanych i następnie skrupulatnie realizowanych przez elity „Solidarnościowe” , niejednokrotnie uwikłane w tajną współpracę ze służbami PRL.
Z równie zastraszającą ignorancją polskich realiów ostatniego ćwierćwiecza, ale podobnie wielką pewnością siebie, z nieukrywanym zapałem, krytykę zmian w naszym kraju podjął Manfred Weber (EPL). Powołał się na Lecha Wałęsę, który miał powiedzieć: - „Nie ma wolność bez praworządności”. Nie potrzebujemy innej Europy. Nasza Europa się sprawdza. I z pewnością nie odwróci się plecami do Polaków” – zapewnił obradujących. Następnie zdobył się na akt niezwykłej odwagi, rzucając bezpieczeństwo swoich przyjaciół w Polsce na stos krwawych ofiar Prawa i Sprawiedliwości. Oto, jak zakończył swoje wystąpienie: - „Z uwagi na propagandę PiS, nigdy tego nie podnosiłem, bo obawiałem się o moich przyjaciół w Polsce. Bałem się, ze względu na moją przeszłość, na to że jestem Niemcem, przemawiać tutaj w Parlamencie Europejskim. Dzisiaj się nie boję”.
Aby osiągnąć swój cel, sprytnego manewru dokonał Guy Verhofstadt, który rozpoczął od propozycji zbudowania w UE wspólnego programu bezpieczeństwa dla państw należących do Unii. Programu autonomicznego, nie konkurencyjnego wobec NATO. Szybko prześliznął się nad tym programem, aby uderzyć w Polskę. – Nie da się zbudować programu bezpieczeństwa bez jednakowego dla wszystkich jego uczestników systemu wartości. Zatem Unia to wspólnota wartości. Stawianie sędziów pod kontrolą polityczną nie jest częścią tych wartości. I pan musi o tym wiedzieć – mówił zwracając się wprost do polskiego premiera. Zaś zmuszanie sędziów do przejścia na emeryturę nie może być częścią takiej reformy” – mówił.
Następnie powtórzył znany już wcześniej z jego ust zarzut, że rząd polski działa tak, aby zadowolić Putina, a zakończył obietnicą, że UE pomoże Polakom protestującym przeciwko zmianom. On osobiście pomoże też, bo „my jako Zieloni, nigdy nie porzucimy naszych wartości”.
W tej sytuacji obecnemu obozowi władzy pozostaje jedynie konsekwentne przeprowadzanie reform, przekonując do nich Europę. Ale nie kosztem rezygnacji z tych zmian.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/402641-jedyna-droga-przekonywac-ale-nie-rezygnowac