To miał być miły spacerek. Prawo i Sprawiedliwość miało wygaszać konflikty i spokojnie przygotowywać się do maratonu wyborczego. Mateusz Morawiecki zastępując Beatę Szydło na stanowisku szefa rządu nie mógł się spodziewać, że przyjdzie mu gasić pożary takie jak ten, który wybuchł z powodu ustawy o IPN. Nie ma wątpliwości, że reakcja Izraela mogła zaskoczyć, nawet jeżeli polskie MSZ ostrzegało. Atak był potężny. Sprawa ustawy po kilku długich tygodniach i po odesłaniu jej przez prezydenta Dudę do Trybunału Konstytucyjnego przycichła na jakiś czas. Jak się okazało, na orzeczenie TK nie czekano, lecz w tajemnicy prowadzono rozmowy z Izraelem i Stanami Zjednoczonymi. Bez względu na ocenę samej ustawy, trzeba przyznać, że premier Morawiecki kończąc ten konflikt udowodnił, że jest niesamowicie skutecznym politykiem.
Jak dowiadujemy się z wypowiedzi polityków Zjednoczonej Prawicy, rozmowy ze stroną izraelską miał nadzorować premier, który wydelegował do nich dwóch parlamentarzystów, których tożsamości nie znamy. Same rozmowy miały trwać kilka miesięcy i różnie się układać.
Nie mogę zdradzać szczegółów tych uzgodnień. (…) Negocjacje zaczęły się wiele miesięcy temu i najważniejsze elementy wspólnej deklaracji też zostały wypracowane już dość dawno. Przez ostatnie tygodnie trwało doprecyzowanie szczegółów - istotnych, ale jednak szczegółów. (…) Negocjacje trwały w ciszy, w wielkiej dyskrecji. Wiedziało o nich bardzo ograniczone grono osób. (…) Byłem informowany na bieżąco o ich przebiegu i wypowiadałem swoje opinie i uwagi na temat tego procesu
—mówił na antenie radiowej Jedynki kilka dni temu prezes Jarosław Kaczyński.
W tym samym wywiadzie prezes PiS zaznaczył, że ostateczna treść deklaracji polsko-izraelskiej znacząco różni się od jej pierwotnego kształtu. Kaczyński w „Sygnałach dnia” wspomniał również o kilku rozmowach premiera Morawieckiego z Benjaminem Netanjahu. Mając w pamięci w jaki sposób Izrael zareagował na ustawę o IPN, można się domyślać, że nie były to rozmowy łatwe. W tle był również Waszyngton, który wszystkiemu bacznie się przyglądał. W międzyczasie Morawiecki próbował porozumieć się jeszcze z Komisją Europejską.
CZYTAJ WIĘCEJ: Jarosław Kaczyński zdradza kulisy negocjacji z Izraelem: Naszym wspólnym celem jest walka o prawdę
Wrażenie z pewnością robi to, że udało się cały proces przez kilka miesięcy utrzymać w tajemnicy. Zarówno do polskich jaki i izraelskich mediów nie przedostała się najmniejsza nawet wzmianka o toczących się rozmowach. W całą akcję zaangażowany był również Pałac Prezydencki. Prezydent Andrzej Duda podpisał ustawę będąc… na Łotwie, czego organizacja również wymagała wiele wysiłku.
Trzeba również pochwalić rząd za moment, w którym zdecydowano się nowelizować ustawę. Nie było to bez znaczenia, bo choć polsko-izraelską deklarację przedstawia się jako sukces, to wiele osób odebrało zmiany w ustawie za niemal narodową zdradę. Nie było więc lepszego momentu niż rozpoczynające się wakacje i wybuchające co wieczór mundialowe emocje. Rząd przed jesiennymi wyborami z pewnością nie potrzebuje tak gorących politycznie tematów jak spór o ustawę o IPN.
Ktoś może jednak powiedzieć, że prawdziwą skutecznością Morawiecki wykazałby się dopiero wtedy, gdyby rząd nie wycofał się z żadnych zapisów z ustawy, a do porozumienia i tak by doszło. Wydaje się, że rząd chcąc mięć za sobą ten konflikt, musiał wybrać mniejsze zło. Czy można był iść na czołowe zderzenie? Z USA? Z Izraelem?
Gorzkie dla niektórych porozumienie z Izraelem osłodzić mogły konkluzje szczytu UE w Brukseli. Premier Morawiecki do świtu walczył z kanclerz Merkel o porzucenie pomysłu o przymusowej relokacji i w końcu się udało. Kilkugodzinne negocjacje, które jak się dowiadujemy, kilkukrotnie były bliskie zerwania, kończą się sukcesem polskiej delegacji. W świat idzie przekaz, że europejskie elity mówią głosem Grupy Wyszehradzkiej, oskarżanej dotąd o łamanie legendarnych już „europejskich wartości”. Morawiecki z Brukseli wraca z tarczą, a Zjednoczona Prawica zgarnia pełną pulę za jednoznaczne (racjonalne przede wszystkim!) od samego początku stanowisko ws. migrantów. Morawiecki po raz kolejny pokazuje jak bardzo jest skuteczny.
Kiedy kilka tygodni temu, Grzegorz Sroczyński (portal Gazeta.pl) pisał o Morawieckim jako najsprawniejszym obecnie polskim polityku, wielu nie rozumiało i przecierało oczy ze zdumienia. Tak, dziś ten sam Mateusz Morawiecki, z którego śmiano się, że jest równie elastyczny i krwisty co tabelki w Excelu, umacnia swoją pozycję w obozie Zjednoczonej Prawicy i potwierdza, że jest bardzo skutecznym politykiem. Polityczna przemiana Morawieckiego, który w krótkim czasie zmienił tekę ministra rozwoju na gabinet na al. Ujazdowskich, może wzbudzać uznanie.
Każda seria zwycięstw zostaje jednak w końcu przerwana, a przed rządem Morawieckiego kilka poważnych starć. Pierwsze już w tym tygodniu, kiedy w życie wejdzie ustawa o Sądzie Najwyższym. Temperatura politycznego sporu może urosnąć nawet do tej sprzed roku. Nie wiadomo również jak potoczą się dalsze rozmowy z Komisją Europejską, która jak widać do żadnego kompromisu się nie garnie. Tuż po wakacjach zaś, przyjdzie moment na pierwszy poważny sprawdzian. Wybory samorządowe. Czy Morawiecki okaże się równie skuteczny jak do tej pory?
CZYTAJ TAKŻE: Najnowszy numer tygodnika „Sieci”! Premier Mateusz Morawiecki w mocnym wywiadzie: „Polska może być potęgą”
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/402085-skuteczny-jak-morawiecki
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.