Do poprawki w ustawie o IPN doklejono słowo sukces. Jest ono odmieniane na wiele sposobów. Prawdziwy sukces broni się sam, a zbyt namolnie nagłaśniany przez samych zainteresowanych automatycznie budzi wątpliwości.
Nagła zmiana frontu przez stronę izraelską także daje do myślenia. Ustawa o IPN, to był tylko pretekst pozwalający środowiskom żydowskim na intensywne atakowanie Polski. Od momentu mało dyplomatycznego wystąpienia pani ambasador Anny Azari na terenie uświęconego śmiercią wielu ludzi obozu w Auschwitz nasiliło się nękanie Polski. A pamiętajmy, że ustawa o IPN przyjęta w styczniu była konsultowana ze stroną izraelską, więc jej treść nie mogła zaskoczyć izraelskiego rządu. Głównym celem ustawy była możliwość ścigania za używanie terminu „Polskie obozy śmierci”, które jest ewidentnym kłamstwem. W odpowiedzi na to została rozpętana zupełnie nieuprawniona antypolska kampania jakoby w czasie II Wojny Światowej Polacy współuczestniczyli w Holocauście. Trudno uznać za zbieg okoliczności, że w tym samym czasie w USA przepychano ustawę 447 dotyczącą pożydowskiego mienia z czasów II Wojny Światowej. Nasz rząd nas uspakajał, że nie dotyczy nas prawo ustanowione w innych państwach. Rzeczywistość okazała się jednak mniej przyjemna. Lobby żydowskie w USA ma ogromny wpływ na administrację Donalda Trumpa i nasze władze znalazły się najwyraźniej pod bardzo silnym naciskiem. Portal Onet z ogromną satysfakcją ujawniał, że nie będzie spotkań polsko-amerykańskich na najwyższym szczeblu. I rzeczywiście prezydent Andrzej Duda przebywając w Stanach Zjednoczonych zamiast z Donaldem Trumpem spotkał się, i to niby przypadkiem, z obrażającym nas bezceremonialnie burmistrzem Jersey City Stevenem Fulopem.
Gdy raptem 27 czerwca 2018 roku przeprowadzony jest u nas parlamentarno – prezydencki blitzkrieg, w trybie ekspresowym zostaje poprawiona ustawa o IPN, a ponadto tego samego dnia wieczorem jest wspólna konferencja premiera Morawieckiego i premiera Netanjahu, trudno się nie zastanawiać nad tym, co się wydarzyło za zamkniętymi drzwiami. I trudno nie spekulować czy to opiewane jako niebywały sukces porozumienie z Izraelem nie ma paragrafów pisanych drobnych druczkiem.
Jednak też należy się powstrzymać od okrzyków, że już mamy Polin czy Judeopolonię i to nie tylko dlatego, że można być okrzykniętym rosyjskim agentem. Dokładnie nie wiadomo jakie są rzeczywiste międzynarodowe uwarunkowania skłaniające władze do podjęcia takiej, a nie innej decyzji. Czy chodzi o obecność wojsk amerykańskich, a nawet powstanie u nas baz NATO czy są jeszcze większe zagrożenia?
Gdy jedzie walec nie jest bohaterstwem stać mu na drodze. Lepiej się odsunąć
Należy też pamiętać, że cała ta globalna gra idzie na osłabienie rządu dobrej zmiany. Rządu, który z jakichś powodów jest niemiłosiernie ostrzeliwany przez Unię Europejską, przez organizacje opłacane przez Georga Sorosa i naszą obmierźle aktywną V kolumnę. Ale też rządu, czego nie można tracić z pola widzenia, który bardzo poprawił byt wielu polskich rodzin. Być może właśnie to skierowanie strumienia pieniędzy do kieszeni Polaków, zamiast zgody w stylu PO-PSL na wypływanie miliardów na tajemnicze konta jest powodem opętańczej, jak choćby w przypadku Fransa Timmermansa, szarży na nasz kraj.
Biorąc pod uwagę na ilu frontach międzynarodowych walczy Polska zamknięcie jednego z nich jest z pewnością sukcesem. Nie oznacza to oczywiście braku refleksji nad zaistniałą sytuacją. Potulna zgoda parlamentu i błyskawiczny podpis pana prezydenta przebywającego za granicą, sprawiał wrażenie trybu bardziej nadzwyczajnego niż normalny nadzwyczajny.
Czymś to wszystko było podyktowane. I nie ma powodu nie wierzyć, że tego wymagała słynna racja stanu. Nie należy jednak popadać w bezkrytyczna euforię i władzy PiS, tak jak każdej, należy patrzeć na ręce.
Dajmy jeszcze trochę czasu rządowi by się przekonać na ile skuteczne są jego ostatnie posunięcia. I na ile porozumienie z Izraelem przyczyni się eksportu prawdy o naszej postawie w czasie II Wojny Światowej.
Jedno co może naprawdę niepokoić to wielki znak zapytania: na ile stabilnym sojusznikiem są Stany Zjednoczone? Postawa administracji Donalda Trumpa zdecydowanie odbiegała od standardów demokracji. Zbyt szybko i arbitralnie przyjęto postawę, że to my nie mamy racji i dawano wyraz zupełniej ignorancji jak choćby kandydat na ambasadora w Polsce pani Georgette Mosbacher oskarżająca nas o wzrost nastrojów antysemickich w Europie.
Jedno co jest pewne, warto się uczyć skuteczności od dyplomacji Izraela. Może spektakularny sukces w Brukseli w sprawie relokacji uchodźców jest takim sygnałem, że nasz rząd idzie w dobrym kierunku.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/401891-makowski-pamietajmy-ze-polska-jest-pod-presja
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.