To jest kompromis, który wynika ze starań zapoczątkowanych przez Wyszehrad. To zwycięstwo zdrowego rozsądku i konsensusu w tej trudnej, palącej kwestii
— mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl o postanowieniach szczytu UE ws. kryzysu imigracyjnego europoseł Jacek Saryusz-Wolski.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
wPolityce.pl: Jak ocenia Pan postanowienia szczytu UE w Brukseli?
Przyjęte rozwiązania są satysfakcjonujące dla Polski i Wyszehradu. Powiedziałbym, że to jest pożyteczny krok wstecz. Z jednej strony uznano prawo Włochów reprezentujących pozostałe kraje śródziemnomorskie do powstrzymywania napływu imigrantów. Z drugiej strony uznano to, o co chodziło Niemcom, czyli powstrzymywanie wtórnych ruchów przyjezdnych. Z naszej perspektywy uznano, że póki co, działa system dubliński, według którego za przyjęcie imigrantów odpowiedzialny jest kraj graniczny, na którego terytorium pierwszy raz postawili oni nogę. Wymyślono również nową rzecz, jakim są tymczasowe obozy przesiedleńcze w krajach rejestracji tych osób.
Co jest szczególnie ważne z perspektywy polskiej?
Najważniejsze jest to, że w uzgodnieniach dominuje zasada dobrowolności. Oznacza to, że wycofano się z rozwiązań forsowanych na siłę. To jest kompromis, który wynika ze starań zapoczątkowanych przez Wyszehrad. To zwycięstwo zdrowego rozsądku i konsensusu w tej trudnej, palącej kwestii.
Czyli używając przysłowia, „wilk syty i owca cała”?
Najmniej na tym porozumieniu zyskali Włosi, choć i oni wywalczyli pewne przejawy solidarności ze strony reszty krajów UE. Zdecydowanie wyraźniej poruszono kwestię wtórnych imigrantów i to jest dokładnie to, o co chodzi Seehoferowi w sporze z Angelą Merkel. Wyszehrad, w tym Polska, wywalczyły z kolei sprzeciw wobec przymusowej relokacji imigrantów.
Czy taki kompromis przetrwa? Środowiska niechętne tego typu rozwiązaniom mogą nadal naciskać, aby je zmienić.
Postanowienia szczytu są aktem politycznym, ale nie prawnym, a więc nie są wiążące. Między wierszami jest tam zapisanych wiele rzeczy i ukrytych przed wzrokiem niewprawionego czytelnika. Dopiero posiedzenie Rady Ministrów będzie to precyzowało, także ciąg dalszy nastąpi. Rozstrzygające będą akty prawne, a nie deklaracje polityczne.
Jak skomentuje Pan doniesienia „Die Welt” o bilateralnych umowach Polski z Niemcami ws. cofnięcia imigrantów na nasze terytorium, jeśli zostali oni zarejestrowani w Polsce?
To respekt wobec zasady kraju pierwszego przybycia. Jeżeli chcemy jej szanowania, sami też musimy jej przestrzegać. Nowością są natomiast obozy przesiedleńcze, o których wspominałem. Zobaczymy, jak to będzie w praktyce wyglądało.
Czy mamy się czego obawiać w relacjach z Komisją Europejską? Timmermans zapowiedział, że chce zaskarżyć Polskę do TSUE w związku z rzekomym łamaniem praworządności w naszym kraju.
Premier Morawiecki wyraził przekonanie, że znajdzie się wystarczająca ilość państw, aby obalić wniosek Komisji w sprawie wszczęcia artykułu 7. To tylko kwestia czasu, aby zamknąć tę sprawę na poziomie Rady. Myślę, że dobra wola, jeśli chodzi o ustępstwa się wyczerpała. Co do zgłoszenia do TSUE, to fakt, że KE do tej pory tego nie zrobiła, świadczy o tym, że ona sama dobrze wie, na jakim chwiejnym gruncie stoi, jeżeli chodzi o niekonstytucyjność rozwiązań zawartych w ustawie o Sądzie Najwyższym. Kiedy zmierzy się z rygorystycznym, twardym podejściem TSUE, może się okazać, że nie ma uprawnień do dyktowania kwestii praworządności w krajach członkowskich.
Rozmawiał: Paweł Zdziarski
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/401848-nasz-wywiad-saryusz-wolski-o-decyzjach-szczytu-ue