Dobrze, że zniknęła kwestia nowelizacji ustawy o IPN. Dobrze, że zniknęła kwestia nowelizacji ustawy o IPN. Po pierwsze, dlatego, że była niepraktyczna w użyciu. A po drugie, ponieważ usunęliśmy pewną możliwą przeszkodę czy też punkt zapalny w relacjach polsko-amerykańskich, które nie są już zakładnikiem środowisk żydowskich i opiniotwórczych grup sympatyzujących z Izraelem
— mówi znawca prawa międzynarodowego, amerykanista z Uczelni Łazarskiego prof. Artur Wróblewski w rozmowie z portalem wPolityce.pl.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: NASZ WYWIAD. Prof. Wróblewski: Ustawa 447 jest pierwszym krokiem, żeby wszcząć dalsze działania przeciwko Polsce
wPolityce.pl: Ustawa o IPN została znowelizowana. Jak to może wpłynąć na stosunki polsko-amerykańskie? Dobry czy zły krok?
Prof. Artur W. Wróblewski: Bardzo dobry krok w stronę realizmu. Utrzymywanie przepisów karnych w art. 55a i b w ustawie o IPN i wykorzystywanie prokuratora IPN do zaskarżania z automatu każdego kto na kuli ziemskiej powiedział coś defamacyjnego przeciwko Polsce byłoby nierealne i prowadziłoby do pieniactwa sądowego. Według zasady legalizmu z art. 10 Kodeksu postępowania karnego jeżeli ktoś by coś takiego powiedział przeciwko Polsce to z automatu należałoby go skarżyć. Byłaby to kompetencja prokuratora IPN.
Czy można skutecznie na drodze sądowej walczyć z „polskimi obozami śmierci”?
Tak, ale lepiej stosować taki styl jak w USA. Pierwsza poprawka do amerykańskiej Konstytucji gwarantuje tak naprawdę nieograniczoną wolność wypowiedzi z wyjątkiem oczywiście mowy nienawiści. W amerykańskim prawie nie ma mowy o kłamstwie oświęcimskim. W USA można propagować nawet nazizm, ale trzeba liczyć się z pozwami cywilnymi wytaczanymi przeciw głoszącemu różne treści. W takich sprawach sądy w USA zaskarżają duże odszkodowania. Dlatego ludzie bardzo mitygują się i baczą na to co mówią i piszą. Być może Fundacja Rudermana dlatego wycofała się w lutym z kampanii nienawiści przeciwko Polsce i wzywania do podpisywania petycji o zerwanie stosunków USA z Polską ze względu na nowelizację ustawy o IPN.
Fundacja obawiała się procesów cywilnych np. o zniesławianie Polski?
Sądzę, że tak, więc filmik szybko się pojawił i szybko zniknął.
Dlaczego rząd polski nie poczekał do orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego?
Ta kwestia budzi znak zapytania. Orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego miało się pojawić do końca sierpnia. Być może TK jak w przypadku podobnych przepisów wprowadzonych do ustawy lustracyjnej w 2006 r. uznałby je za niekonstytucyjne. Prezydent skierował w kontroli następczej skierował nowelizację ustawy o IPN do TK. Prezydent i Rzecznik Praw Obywatelskich i Prokurator Generalny zwracali uwagę, że być może zapisy ustawy o IPN stoją w pewnej kolizji z art. 54 polskiej Konstytucji, która gwarantuje swobodę wypowiedzi oraz art. 2, który mówi, że Polska jest demokratycznym państwem prawa. Dodatkowo w przepisie znalazły się niedookreślone wyrażenia typu Wschodnia Małopolska w kontekście ukraińskiego zapisu. Znalazł się tam również niejasny termin nacjonaliści ukraińscy, jako ci, którzy wykrzywiają prawdę historyczną w kontekście zbrodni ukraińskich w latach 1925-1950. Jeżeli chodzi o aspekt prawny dobrze, że wycofano się z sankcjonujących zapisów.
Dlaczego?
Dlatego, że urealnia się sytuacja. Będzie można wspierać powództwa cywilne wspierane autorytetem państwa. W przepisach o IPN jest mowa o organizacjach pozarządowych, które będą mogły wytaczać sprawy. Jest tam również oczywiście mowa o wsparciu pozwów przez IPN.
Premier Morawiecki przekonywał, że styczniowa nowelizacja nagłośniła problem polskiej wrażliwości i problem świadomych czy nieświadomych pomyłek dotyczących „polskich obozów zagłady”. Podziela pan zdanie szefa polskiego rządu?
Tak. Pod koniec maja 2012 r. nawet prezydent Obama się pomylił, kiedy dawał medal ambasadorowi Adamowi Rotfeldowi za czyny dokonane przez Jana Karskiego. Przedostał się do getta warszawskiego oraz do obozu w Izbicy, żeby zobaczyć co Niemcy robią Żydom. Pojechał z tymi informacjami do prezydenta Franklina Delano Roosevelta i sędziego Sądu Najwyższego USA Felixa Frankfurtera. Później słowa Obamy o „polish death camps” zwalono na pomyłkę pięciorzędnej osoby.
Przeorano świadomość środowisk zagranicznych. Przez pięć miesięcy wysyłano silny sygnał ostrzegawczy do świata, do wpływowych pism amerykańskich, niemieckich stacji telewizyjnych, że teraz nie ma żartów. Jeżeli ktoś będzie używał określeń typu „polskie obozy śmierci” to będą powództwa. Autorytet polskiego rządu będzie stał za tymi pozwami.
Po zmianie nowelizacji zmienią się relacje Polski z USA?
Relacje amerykańskie nie tyle poprawią się co zostanie usunięty bardzo niewygodny element, który się w nich pojawił. Środowiska żydowskie w USA mają bardzo duże przełożenie na administrację prezydenta Trumpa. W otoczeniu prezydenta USA jest silne środowisko osób związanych z ewangelikalnymi chrześcijanami, którzy literalnie interpretują Biblię. Uważają, że tak jak napisano w Księdze Rodzaju kto wspiera lud Izraela ten jest miły Bogu. Z tego powodu ludzie Trumpa mocno wspierają Izrael. Jedną z takich osób jest szef Departamentu Stanu ds. Europy i Eurazji Wess Mitchell, który kreuje amerykańską politykę wobec Europy i Azji. Ci ludzie uważają, że Izrael powinien kontrolować wszystkie ziemie biblijne należące do starożytnego Izraela. I z tego powodu blokują jakąkolwiek formę porozumienia między Palestyną a Izraelem. Dlatego też USA opowiedziały się za przeniesieniem stolicy Izraela do Jerozolimy. Takie poglądy głosi pastor Robert Jeffress, który doradza Trumpowi czy pastor Tommy Hugues. W otoczeniu Trumpa są też inne osoby związane ze środowiskiem żydowskim, chociażby jego zięć Jared Kushner. Jest John Robert Bolton, doradca do spraw bezpieczeństwa po gen. McMasterze, zwany „jastrzębiem”, bo wzywał do zerwania umowy z Iranem i uderzenia na Koreę Północną. Jest zwolennikiem radykalnych rozwiązań. Był zawsze związany ze środowiskiem neokonserwatystów amerykańskich, które wywodzi się z dawnej lewicy.
M. in. z działaczy trockistowskich.
Również, ale nie tylko. To środowisko powstało w latach 60. wokół pisma „Commentary” wydawanego przez American Jewish Comittee. Środowisko neokonserwatystów z lewicowego przekształciło się w neokonserwatywne. Stało się konserwatywne w sferze wartości, liberalne pod względem rozwiązań gospodarczych. Do lat 90. jego szefem był Norman Podhoretz, który napisał książkę o czwartej wojnie światowej, czyli o powstaniu islamo-faszyzmu. Teraz Bolton z Ławrowem zastanawia się z gdzie zorganizować szczyt Putin-Trump.
W Departamencie Stanu USA jest Biuro ds. Holocaustu, którym kieruje Thomas K. Yazdgerdi, który pojawił się w notatce Onetu jako jedna z trzech osób, oprócz Molly Montgomery i Wesa Mittchella. Yazdgerdi groził polskim dyplomatom zamrożenia kontaktów z USA na najwyższym szczeblu. To pokazuje jak bardzo mocne są wpływy środowisk żydowskich i prożydowskich, czyli neokonserwatywnych na amerykańską prezydenturę. Warto też przypomnieć o Kushnerze, który obecnie w ograniczonym zakresie zajmuje się sprawami bliskowschodnimi. Dobrze, że zniknęła kwestia nowelizacji ustawy o IPN. Dobrze, że zniknęła kwestia nowelizacji ustawy o IPN. Po pierwsze, dlatego, że była niepraktyczna w użyciu. A po drugie, ponieważ usunęliśmy pewną możliwą przeszkodę czy też punkt zapalny w relacjach polsko-amerykańskich, które nie są już zakładnikiem środowisk żydowskich i opiniotwórczych grup sympatyzujących z Izraelem.
A co byłoby gdyby nie ustawa o IPN nie została znowelizowana?
Nawet jeżeli by nam nie zaszkodziła stale byłaby wykorzystywana przeciwko Polsce. Sądzę, że ci trzej politycy amerykańscy Mitchell, Montgomery i Yazgirdi nie do końca straszyli Polskę. Polsko-amerykańskie interesy są oparte na silnych fundamentach gospodarczych. Polacy kupują od USA gaz LNG (5 statków w tym roku), ropę naftową, uzbrojenie. I to pokazuje, że firmy amerykańskie zaczynają mieć w Polsce interesy finansowe i są beneficjentami tych interesów. W USA nie ma spółek Skarbu Państwa, wszystkie firmy są prywatne, więc beneficjenci nie dopuszczą, aby Polsce stała się krzywda. Straciliby miliardy dolarów na zerwaniu stosunków Polski z USA. Oni też mają wpływ na politykę amerykańską ponieważ są darczyńcami w kampanii wyborczej. Straszenie, że wszystko w USA jest zakładnikiem polityki Tel Awiwu i środowisk żydowskich to częściowo są „strachy na Lachy”. Trochę jest w tym prawdy, bo wiemy, że te środowiska mają wpływ na Trumpa, ale z drugiej strony mamy z Ameryką coraz więcej interesów gospodarczych, które przynoszą tamtejszym firmom ogromne korzyści materialne. Dynamicznie wzrastają obroty gospodarcze między Polską a USA. Nastąpił wzrost obrotów z 8 do 12 miliardów dolarów rocznie. Dlatego powinniśmy dbać o to, żeby nasze stosunki były coraz lepsze i obroty handlowe rosły. Nic tak nie łączy ludzi i państw jak wspólne interesy finansowe.
Rozmawiał Tomasz Plaskota
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/401788-nasz-wywiad-prof-wroblewski-o-nowelizacji-ustawy-o-ipn