Być może rzeczywiście potrzebny jest taki ukłon w stronę środowisk żydowskich i Izraela, który nie może jednak przekroczyć pewnej granicy
—mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl prof. Jan Żaryn, senator PiS.
wPolityce.pl: Jak rozumie Pan pośpiech w przyjmowaniu zmian w noweli ustawy o IPN?
Prof. Jan Żaryn: Nie umiem odpowiedzieć na to pytanie. Moim zdaniem należy je kierować do pana premiera i do szefa MSZ, bo jak rozumiem rząd jest w posiadaniu informacji, które skłaniają do takiego, niewątpliwie pośpiesznego, rozwiązania. Można domniemywać, że jest to wynik jakiegoś dyplomatycznego kontraktu, który dotyczy naszych sojuszników, czyli Stanów Zjednoczonych i Izraela. Ale moje dywagacje są tutaj zupełnie nie na miejscu, bo nie byłem uczestnikiem tych domniemanych rozmów. Nie dziwię się jednak dziennikarzom, którzy dopytują się o to, czy taki, nieudawany pospiech, jest tutaj wskazany. I druga kwestia. Być może rzeczywiście potrzebny jest taki ukłon w stronę środowisk żydowskich i Izraela, który nie może jednak przekroczyć pewnej granicy.
Gdzie ta czerwona linia przebiega?
Dla mnie przynajmniej, byłaby to granica stawiająca pod znakiem zapytania sens istnienia naszego rządu. Na czym ta granica polega? Pierwsza rzecz, żeby nie skutkowało to przyznaniem racji roszczeniowych dla środowisk żydowskich i nie oznaczało zgody na wpisywanie się w kłamstwo dotyczące postaw Polski i Polaków w czasie II wojny światowej. Ze szczególnym uwzględnieniem rządu polskiego na uchodźstwie, polskiego państwa podziemnego i tych rzesz Polaków, którzy wypełniając cele podziemia pomagali Żydom w czasie II wojny światowej. Jeżeli te dwie kwestie okażą się być podatne do prowadzenia dialogu ze stroną żydowską na poziomie zgody na kłamstwo, to wtedy oczywiście dzisiejsza nowelizacja nie ma nie tylko żadnego sensu, ale jest głębokim politycznym błędem. Natomiast jeżeli jest wyciągnięciem dłoni do dialogu i jest skutkiem czteromiesięcznego doświadczenia polegającego na tym, że nie udaje się penalizować kłamstwa, to rzeczywiście należy zweryfikować zapis dotyczący penalizacji.
Można zapytać, czy to faktycznie jest ukłon w stronę Izraela i USA, czy może strona polska – jak podnoszą niektórzy- kapituluje przed żądaniami, czy oczekiwaniami stamtąd płynącymi. Która z tych dwóch opcji jest Pana zdaniem wiarygodniejsza?
Dopiero się o tym przekonany. Dziś nie ma powodu, żeby takie niebezpieczeństwo było analizowane jako fakt. Natomiast powinno być artykułowane jako ostrzeżenie dla rządu PiS, ponieważ nasz elektorat, który spowodował, że PiS jest w parlamencie z taką siłą reprezentowany, niewątpliwie powinien uzyskać jednoznaczny sygnał, że nie ma zgody na kłamstwo i na dyskusje w oparciu o nie nad roszczeniami finansowymi dotyczącymi II wojny światowej. Bo oczywiście obie kwestie byłyby wtedy ze sobą połączone. I jeżeli w taką stronę będzie szła interpretacja środowisk wybranych, czy wszystkich żydowskich, izraelskich, czy amerykańskich, to oczywiście trzeba dawać temu stosowny odpór. Osobiście nie wyobrażam sobie, żeby rząd polski widział to inaczej.
Odejście w ustawie o IPN od artykułów mówiących o odpowiedzialności karnej, to Pana zdaniem dobre rozwiązanie?
Mam, prawdę mówiąc, duże przywiązanie do nowelizacji ustawy ze stycznia br., gdyż brałem w tym żywy udział i nie uchylam się od odpowiedzialności. Wydawało mi się wówczas - i wydaje mi się także dziś - że wobec zalewu kłamstwa i sprzecznych narracji między polską a żydowską narracją i pamięcią dotyczącą Holokaustu wykonanego przez Niemców i odbywającego się w znacznej mierze na ziemiach polskich, trzeba było stosować wszelkie możliwe narzędzia. Natomiast nie twierdzę, że one okażą się, przynajmniej w tej formie, skuteczne. Trzeba pokornie stwierdzić, że być może ta nowelizacja jest z punktu widzenia merytorycznego, a nie politycznego, odpowiadająca doświadczeniu czterech miesięcy, podczas których składane wnioski do pionu śledczego IPN nie przyniosły owoców w postaci rozpoczęcia jakiegokolwiek aktu oskarżenia i skierowania go do sądu. Taki jest fakt, więc też nie można uciekać od tej prawdy, tylko ja przyjąć na przysłowiową klatę i zdać sobie sprawę z pomyłki. Natomiast, jeśli politycznie, a nie merytorycznie rozmawiamy, to wtedy należy to rozumieć jako uległość wobec środowisk żydowskich czy USA. Pytanie, jak głęboka ona mogłaby być.
To znaczy?
Dla mnie to „Non possumus” dotyczy, jak wspomniałem, dwóch kwestii. Pierwsza to zgoda na to, żeby strona polska w jakimkolwiek stopniu uczestniczyła w kłamliwych interpretacjach dotyczących polskich dziejów z okresu II wojny światowej, z przyznawaniem się do niepopełnionych win włącznie. I druga rzecz, to wprowadzenie na bazie tej kłamliwej interpretacji tematu roszczeń żydowskich wobec Polski i Polaków. Natomiast nie ma cienia wątpliwości, że jestem, byłem i będę zwolennikiem ustawy reprywatyzacyjnej w Polsce. To było też jedno z moich haseł jako kandydata na senatora PiS. Jak wiemy tylko na terenie Polski z państw postsowieckich taka ustawa reprywatyzacyjna nie została uchwalona i zrealizowana, co niewątpliwie odbija się negatywnie na naszych stosunkach własnościowych w Polsce. Korzystają z tego różni hochsztaplerzy, którzy mogą wprowadzać praktykę uwłaszczeniową, niezgodną z praworządnością. Co jednak nie oznacza, że należy zgadzać się, by w tę niepraworządną rzeczywistość wchodziła kolejna roszczeniowa grupa- w tym przypadku bez spadkowa organizacyjna struktur żydowskich - która rościłaby sobie pretensje do spadku po konkretnych rodzinach żydowskich, które zginęły w wyniku Holokaustu.
Rozmawiał Piotr Czartoryski- Sziler
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/401498-nasz-wywiad-prof-zaryn-o-nowej-ustawie-ipn