Rzecznik francuskiego rządu Benjamin Griveaux wyraził w sobotę ubolewanie z powodu decyzji państw Grupy Wyszehradzkiej, w tym Polski, o niewzięciu udziału w zwołanym przez szefa KE Jean-Claude’a Junckera na niedzielę nieformalnym szczycie UE ws. migracji.
Zdaniem Griveaux ze względu na „bojkot” niedzielnego miniszczytu przez kraje Europy Środkowej, formalny szczyt UE zaplanowany na 28-29 czerwca „będzie trudny”.
Z tymi słowami nie zgodził się premier Czech Andrej Babisz.
To nieszczęśliwa wypowiedź
— stwierdził w sobotę w liście do agencji CTK.
Ale problem jest szerszy. W spotkaniu nie weźmie udziału szef Rady Europejskiej Donald Tusk. Z informacji zamieszczonych wcześniej na Twitterze Junckera wynikało, że w miniszczycie mają ostatecznie wziąć udział przywódcy Niemiec, Francji, Włoch (premiera Contiego przekonała kanclerz Merkel), Bułgarii, Hiszpanii, Grecji, Malty i Austrii.
O co toczy się ta gra? Z naszych rozmów z dobrze poinformowanymi dyplomatami polskimi wynika, że w wielu państwach jest świadomość iż całe spotkanie miało być próbą
„odgrzania przymusowej relokacji imigrantów w wersji hard”.
Świadczy o tym m.in. obieg dokumentów. Kiedy pierwsza wersja dokumentów wstępnych została odrzucona, zaprezentowano nowe pismo, zawierające, choć w skróconej wersji, generalnie to samo.
Jedno z naszych źródeł w rządzie stwierdza:
Pierwsze zwycięstwo odnieśliśmy zanim spotkanie się zaczęło. Pierwotny dokument KE nie będzie w ogóle zaprezentowany. Został tylko spis treści. Ale intencja KE jest jasna - odgrzać własne szkodliwe pomysły na obowiązkową i automatyczną relokację.
Inny rozmówca dodaje:
Widać, jak na dłoni, że klony komisyjne, na czele ober-klonem, po wyrzuceniu do kosza tekstu projektu stanowiska, postanowiły przedstawić spis treści tego samego dokumentu.
W dokumencie pada sformułowanie „Progress and next steps in the negotiations of the Common European Asylum system and additional immediate operational remedies”, które oznacza, że oprócz presji na mechanizm relokacji chcą podsuwać państwom pomysł dobrowolnych kwot do zabrania z Włoch, zanim nowe oficjalne rozporządzenie w tej sprawie wejdzie w życie lub obok tego rozporządzenia, zakładając, że i tak nie będzie to tworzyło zobowiązań wymagalnych na dziś.
Byłoby to zgodne z oczekiwaniami Niemiec i być może Włoch, ale może to też świadczyć, że temat stałego mechanizmu relokacji naprawdę upada i trzeba go ratować środkami nadzwyczajnymi
— analizuje jeden z naszych rozmówców.
I dalej:
To dowód, ze spotkanie niedzielne nadal służy odgrzewaniu relokacji, co wystarczająco dobrze uzasadnia polską nieobecność na tym spotkaniu. Po uważnej analizie dokumentu KE rozesłanego nieoficjalnie w środę wieczorem, uznaliśmy, że niedzielne spotkanie jest próbą odgrzania starych pomysłów, które były wielokrotnie przez nas odrzucane. Jesteśmy zainteresowani europejskim rozwiązaniem problemu migracji, ale odrzucamy relokację uchodźców, jako metodę nieefektywną.
Podobnie tę grę czytają wszystkie państwa V4.
Ale są też inne aspekty sprawy. Spotkanie w Brukseli, bojkotowane przez Tuska, jest otwartą konfrontacją z Radą Europejską i samym Tuskiem.
Ci, którzy w Polsce zachęcają rząd do obecności w niedzielę, uderzają tym samym w Tuska. Chyba tego jednak nie rozumieją. Widać, że szczególnie politycy PO kompletnie się pogubili w tej skomplikowanej i cynicznej ze strony Zachodu grze, jaka toczy się przed szczytem Rady Europejskiej w sprawie migracji.
Stanowisko Polski i Grupy Wyszehradzkiej jest jasne:
Jedynym miejscem, które jest upoważnione do podejmowania prac nad europejskim kompromisem w sprawie migracji jest Rada Europejska, obradująca w trybie konsensusu. Dlatego swoje racje w sprawie migracji przedstawimy w czasie szczytu RE pod koniec tygodnia
— podsumowuje polskie stanowisko jeden z naszych rozmówców.
Sil, gim
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/400973-ujawniamy-znow-chca-narzucac-przymusowa-relokacje