Zabawne, ale też niepokojące zarazem, jest obserwowanie wewnętrznych sporów na obyczajowej lewicy. Zabawne, bo groteskowa zdaje się tematyka tych sporów, niepokojące, gdy weźmie się pod uwagę ideologiczne zacietrzewienie ich uczestników.
Oto niedawno na należącym do Agory portalu gazeta.pl wybuchła dyskusja na temat nierównego traktowania kobiet podczas… Kongresu Kobiet. Jedna z uczestniczek tego kongresu, antropolożka Maria Świetlik, zarzuciła organizatorkom „nadużycia władzy nad kobietami i ich ciałami.” O co chodzi? Z grubsza o to, że organizatorki, celebrytki ruchu feministycznego, zajęte są wyłącznie sobą i nie dostrzegają krzywdy zwykłych, anonimowych kobiet. Można powiedzieć nic nowego. To jasne, że liberalna lewica, żyjąc we własnym zideologizowanym świecie, jest całkowicie odizolowana od realnych problemów społecznych, a jeśli chodzi o feministyczne aktywistki, to wręcz one gardzą tymi kobietami, które nie podzielają ich punktu widzenia. Ale nie zapędzajmy się aż tak daleko. Krytyka wygłoszona przez panią Marię Świetlik nie jest bynajmniej głosem zdrowego rozsądku. To raczej głos aktywistki oburzonej wypaczeniami wewnątrz kolektywu. Coś jak Stalin ujawniający burżuazyjne odchylenie Bucharina.
Pani Świetlik zauważyła – i podzieliła się tym publicznie – że wynajęta do obstawy Kongresu Kobiet pani z firmy ochroniarskiej przez cały dzień obrad stała. Nie mogła usiąść (choć obok było wolne krzesło), zjeść ani skorzystać z toalety. W tym czasie – jak relacjonuje p. Świetlik – „uczestniczki paneli mogły korzystać z VIP-owskiej toalety i darmowych posiłków w wydzielonej restauracji.”
„To odrażający przykład nadużycia władzy klasy średniej nad kobietami i ich ciałami. Bo te nadużycia w Polsce dotyczą nie tylko sfery praw reprodukcyjnych, lecz także każdej innej potrzeby fizjologicznej, takiej jak zdrowie, odpoczynek, picie i jedzenie”
– pisze p. Świetlik i – odrzuciwszy uprzednio ideologiczny żargon – możemy się z nią nawet zgodzić. Tyle, że nie domniemana brunatna ideologia jest w tym przypadku czynnikiem poniżania jednego człowieka przez drugiego, lecz całkiem banalny brak kultury. Ale przecież nie sposób zarzucić braku kultury najbardziej postępowym działaczkom w Polsce. Takie wytłumaczenie nigdy p. Świetlik nie przyszłoby zapewne do głowy. Dlatego też pisze ona o czymś innym – o braku czujności.
„Nie dziwmy się, że terroryzowani w miejscu pracy ludzie są nie tylko sfrustrowani, lecz także bardziej skłonni do kanalizowania tego stresu w faszyzm czy przyzwolenie na zamordystyczną władzę.”
Inaczej mówiąc, p. Środa, p. Holland, p. Bochniarz i wiele prominentnych uczestniczek Kongresu Kobiet, ignorując potrzeby innych pań, otwierają bramę przed napierającym zewsząd faszyzmem. Coś w tym jest. Faktycznie arogancja i fanatyzm nie tylko ruchu feministycznego, ale i całej plejady innych formacji „emancypacyjnych” odstręcza od nich zwykłych ludzi i kieruje ich sympatię w przeciwną stronę. Oczywiście nie w stronę faszyzmu, ale trzeba tu wziąć poprawkę na autorkę, która zapewne dopatruje się hitlerowskich ciągot u każdego, kto jest biały, mówi po polsku i odróżnia tylko dwie płci.
Oskarżenie p. Świetlik było jednak na tyle poważne (wszak chodzi o zachowania faszystowskie!), że zmuszona została do zabrania głosu w tej sprawie p. Środa, która – choć sama była jedną z adresatek protestu – natychmiast do niego dołączyła:
„Ja nie usiadłam ani przez chwilę, tylko biegałam. Dwa dni! Tak samo wiele innych organizatorek. (…) Prowadząca Kongres Dorota Warakomska też nie siedziała, tylko biegała po scenie. (…) Ale rzeczywiście w sali VIP było bardzo mało krzeseł, więc na ogół stałyśmy. Przy okazji chciałam przeciwko temu zaprotestować. Tę poważną kwestię stania z całą pewnością uczynimy tematem kolejnych debat i protestów.”
Proszę tylko pamiętać, aby te protesty organizować na siedząco. Bo każda inna pozycja jest kapitulacją przed faszyzmem.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/400946-magdalena-sroda-odrzuca-oskarzenia-o-burzuazyjne-odchylenie