Widać, że opozycji nie opuszcza dobry humor. Dziś urządzili sobie happening w Gdańsku, podczas którego teoretycznie miał zostać przedstawiony kandydat Koalicji Obywatelskiej - czyli nowego związku PO i Nowoczesnej - na prezydenta Gdańska. Okazuje się jednak, że Schetyna i Lubnauer, przy boku Lecha Wałęsy, reaktywowali Komitet Obywatelski, który „będzie stał na straży legalności całego procesu wyborczego”.
Oczywiście nie obyło się bez wystąpień i wielu górnolotnych słów. Grzegorz Schetyna stwierdził, że najważniejsza dla niego jest mobilizacja ludzi.
Walczyliśmy o wolne wybory. I mieliśmy je, demokrację, wolne wybory, pewność że każdy oddany głos, postawiony krzyżyk na wyborczej karcie jest znakiem wolności. Ale dzisiaj jest inaczej. Tak rozumiem zaangażowanie prezydenta, ten pomysł, żebyśmy wspólnie, razem mogli pilnować i dać gwarancję wolności i legalności, wiarygodności tych zbliżających się wyborów. Prezydent Wałęsa mówi o wyborach samorządowych, ja myślę, że te wszystkie, które są przed nami, trzeba traktować wspólnie
— wykrzykiwał w Europejskim Centrum Solidarności Grzegorz Schetyna.
Szef PO powiedział, że chciałby, żeby tak samo, jak w 1989 roku zdjęcie z Lechem Wałęsą dawało przepustkę i gwarancję wolności, żeby tak samo było teraz, bowiem „obrona wolności” jest najważniejsza i „nie ma innej drogi”.
Jak Koalicja Obywatelska, to musi być i Katarzyna Lubnauer. Szefowa Nowoczesnej nie wykazała się oryginalnością i powiedziała, że wyrazem ich odpowiedzialności jest budowana przez nich koalicja. Nie zapomniała też pogrozić, że jeśli nie podejmą działań, to po 2019 roku możemy obudzić się w Polsce, która „niszczy wszystko to, co udało się zbudować i co było marzeniem wielu pokoleń”.
Zaczęła się standardowa wyliczanka o tym, że Polska nie ma nic do powiedzenia w UE, że niszczona jest demokracja, trójpodział władzy, sądownictwo. A odpowiedzią na to wszystko ma być… Koalicja Obywatelska.
A potem głos zabrał Lech Wałęsa. Tym razem nie spieszył się do Puław, więc mógł pozwolić sobie na dłuższe wystąpienie.
Musimy wykrzesać wszystkie siły, jakie nam zostały, aby odzyskać to, co przez nieuwagę i nieroztropność straciliśmy. Wielu ludzi mówiło tak: „naprawdę nie jest tak źle w naszym kraju, a będzie jeszcze lepiej, ale nie mam pojęcia kogo wybrać, więc najlepiej nie pójdę na wybory”. Ale znalazł się jeden ksiądz, który zorganizował to i pomógł mocno. Poszli i wygrali
— grzmiał Wałęsa.
Stwierdził, że po wygranych wyborach będą mieli wiele błędów do naprawienia.
Wiele rzeczy wydało się nam oczywistych, że nie ma co opisywać. Okazuje się, że wszystkie luki, jakie są, są wykorzystywane, poprawiane i służą tej grupie, która zwyciężyła. Jeśli wyłapiemy te wszystkie mankamenty i poprawimy zapisy w prawie, to może jeszcze będziemy tym ludziom pomniki stawiać za to, że nas zmusili do działania, poszukiwań i walki
— przekonywał.
Zadeklarował też, że w stu procentach oddaje się sprawie. Jednak 100 proc. w pojęciu Wałęsy zdecydowanie różni się od przyjętego pojęcia 100 proc. Otóż Wałęsa zaraz po swojej deklaracji dodał, że ma już 75 lat i „sfatygowane życie”.
Ja państwa proszę, żebyście tym razem wy więcej popracowali niż ja. Mam za dużo zobowiązań krajowych i zagranicznych
— powiedział Wałęsa.
To dość dziwny sposób na zachęcanie do współpracy, ale nie ma się co dziwić. Cała rzeczywistość, w jakiej żyje opozycja jest co najmniej dziwna…
wkt/twitter
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/400897-schetyna-lubnauer-i-walesa-na-happeningu-w-gdansku