Pole Mokotowskie to jeden z najprzyjemniejszych parków Warszawy. Na jego skraju, przy początku Trasy Łazienkowskiej znajduje się unikatowy obiekt, który pozwala nam cofnąć się w czasie o dobrych kilka dekad, poczuć się jak w głębokim PRL-u, którego tu nikt nie wygumkował. Zapuszczony stadion Skry, wyglądający niczym pozostawiony samemu sobie po jakiejś wojnie.
Spacerowałem tam w minioną niedzielę, a telefon aż się rwał do uwieczniania tych obrazów. W końcu to tu od 7 lat trenuje najlepsza młociarka globu Anita Włodarczyk. Z klubem związani byli też m.in. mistrz Europy Paweł Januszewski, mistrz świata Piotr Małachowski, mistrz olimpijski Tomasz Majewski, by wymienić tylko tych największych z ostatnich lat.
Jak to możliwe, że na takim obiekcie da się wychować zawodników ze światowego topu? To równie paradoksalne jak np. fakt, że gwiazdy światowej piłki z Senegalu kształtowały się na obskurnym stadionie w Dakarze.
Mamy nad Wisłą wielkie talenty, którym nie trzeba wiele, by pokazać klasę na najważniejszych imprezach sportowych. Ale jak niewiele musi znajdować się w głowach urzędników, by przez długie lata nie kiwnąć palcem w celu poprawienia upokarzających warunków, w jakich trenują zawodnicy?
Dzień po moim spacerze na Skrę przywędrował Patryk Jaki z ministrem sportu Witoldem Bańką. Obiecali, że jeśli kandydat Prawa i Sprawiedliwości wygra warszawskie wybory, stadion zostanie odbudowany (nie zbudowany od nowa, bo jest zabytkiem, więc w nowym projekcie trzeba uwzględnić dotychczasową budowlę). Można tylko powiedzieć: trzymamy za słowo i mamy nadzieję, że również w sytuacji, gdyby stolicą od jesieni rządził Rafał Trzaskowski, resort Witolda Bańki pomoże w przywróceniu blasku Skrze.
Natychmiast przypomniano Jakiemu, że 16 grudnia 2016 r. zagłosował przeciw poprawce budżetowej zgłoszonej przez Michała Szczerbę przewidującej 200 mln zł na rewitalizację Skry. Tyle, że po pierwsze, nie było żadnego powodu, by budżet państwa wyręczał miasto w finansowaniu zaniedbanej inwestycji (na marginesie – pieniądze z ilu przekazanych mafii kamienic wystarczyłyby do jej sfinansowania?). A po drugie, jak pisze nawet „Gazeta Wyborcza”, „była to poprawka budżetowa nie powiązana z żadnym konkretnym projektem, bez szans na realizację w 2017 r.” - czyli zwykła hucpa Szczerby.
Ale ten wątek ma akurat drugie dno. Tego samego dnia (16.12.2016 r.) swój budżet przyjmowała też Rada Warszawy. Radni PiS zgłosili wówczas poprawkę, by zabezpieczyć środki na rewitalizację Skry. Nie przeszła - odrzucono ją głosami radnych PO.
Hanna Gronkiewicz-Waltz zapowiadała zajęcie się stadionem jeszcze w swojej pierwszej stołecznej kampanii w 2006 roku. Niestety tak dzielnie walczyła o kwestie prawne dotyczące zarządzania nieruchomością, że przez 9 lat nie była w stanie ani dogadać się z klubem, ani wyegzekwować praw własnościowych w sądach. Sprawa rozstrzygnęła się dopiero w 2015 r. Ale urzędników nie zmobilizowało to do działań. Po igrzyskach w Rio i kolejnym złocie Anity Włodarczyk sprawą zainteresowały się ogólnopolskie media, pokazując, w jakich warunkach ćwiczy bezkonkurencyjna w świecie sportsmenka. Urzędnicy pozostawali niewzruszeni.
Dziś – gdy wybory za pasem, dosłownie kilka dni temu miasto zapowiedziało (nie ogłosiło – zapowiedziało) konkurs na projekt nowej Skry. Po pierwsze, rządzącej Warszawą ekipie w tej sprawie nie można za grosz ufać. Po drugie, nie ona będą konkurs rozstrzygać ani realizować, więc nie trzeba się specjalnie do niego przywiązywać.
Sprawa może więc nabrać tempa dopiero po wyborach.
A tymczasem wciąż możemy na Skrę przyjść. Zobaczyć, jak sypie się zabytek i gdzie szlifuje formę pani Anita. Możemy zrobić grilla, wypić wódkę i załatwić się w krzakach – dowody na takie aktywności znajdujemy tu na każdym kroku.
Jak by na to nie patrzeć, ten stan utrzymuje się przez długie 12 lat rządów Hanny Gronkiewicz-Waltz w Warszawie. Żadne wygibasy retoryczne polityków PO tego nie zmienią. Zapraszam na spacer wirtualny i zachęcam do spaceru w realu – robi jeszcze większe wrażenie!
Na początek kwintesencja - szeroki plan zabytkowego budynku klubowego z zabytkiem polskiej motoryzacji zamkniętym na kłódkę. Szyby zdają się być wyjątkowo cenne.
Front. Jak po przejściu frontu.
Po meczu z Senegalem ten mural w tym miejscu komponuje się jeszcze lepiej.
Charakterystyczna wieża stadionu. Straszy z daleka. Z bliska jeszcze bardziej.
Schody nadgryzione zębem czasu.
Ważna uwaga - zwiedzając obiekt należy zachować ostrożność!
W latach 50. ten element architektoniczny nad wejściem do budynku klubowego musiał robić wrażenie. I dziś robi.
Nie, to nie jest wejście do bunkra. Tabliczka na drzwiach nie kłamie.
Zaułek, jakich wokół stadionu wiele.
A to jeden z korytarzy prowadzących na trybuny. Pozostałe wyglądają podobnie, bądź jeszcze gorzej.
Tu trenowali Szewińska, Woronin, Wszoła.
Płot do biegu na 3000 m z przeszkodami dziś ma inne zastosowanie.
„Pamięci członków naszego klubu poległych w kampanii wrześniowej na frontach zachodnim i wschodnim, w ruchu oporu, w Powstaniu Warszawskim, więzieniach i obozach koncentracyjnych 1939-1945.” Czy bohaterowie walki o polską wolność i założyciel Skry będą upamiętnieni w godnym miejscu?
Okienko w mniejszym budynku klubowym, przy boisku do rugby i miejscu treningowym młociarzy, kulomiotów, dyskoboli, oszczepników….
…a w nim - prysznic?
To chyba ławka rezerwowych dla rugbystów, ale głowy nie dam sobie uciąć.
Jedyny ślad XXI wieku na Skrze. Tu trenuje najlepsza młociarka wszech czasów.
Żeby nie było wątpliwości, kto się tym wszystkim „opiekuje” - przy boisku do rugby logo Urzędu Miasta i zachęta, by „zakochać się w Warszawie sportowej”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/400747-wstyd-w-sercu-stolicy-spektakularny-symbol-rzadow-hgw