Przyglądam się prekampanii Rafała Trzaskowskiego i nie wierzę. Nie wierzę, że człowiek usilnie kreowany na młodego wilka gotowego przegryźć gardło swoim konkurentom, co najwyżej gryzie się we własny ogon. Sztab połączonych sił PO i Nowoczesnej ma wyraźny problem.
Trzaskowski jest mało dynamiczny (nawet ławeczka nie dodaje animuszu), popełnia koszmarne wpadki (dziewczyna z Rembertowa nie usprawiedliwia nieznajomości miasta), traci zimną krew (ciągłe płaczliwe aluzje do Jakiego) i na każdym kroku prezentuje swoją programową niemoc (czy w głowach wyborców utkwił choć JEDEN wyrazisty postulat?).
Już sam fakt, że w eterze pojawiają się plotki o zastąpieniu Rafała Trzaskowskiego Pawłem Rabiejem wskazują, że w kierownictwie Koalicji Obywatelskiej panuje panika. Nie tak to miało wyglądać. Podczas gdy z góry skazywany na porażkę Patryk Jaki wyraźnie skraca dystans, polityk PO coraz częściej zdradza oznaki panicznej irytacji (nie należy mylić z twórczym gniewem). Niepodejmowanie merytorycznych wyzwań i brak luzu godnego nowej generacji polityków (vide awanturowanie się z reporterem spod znaku: „Chce mi pan robić sprawdzian?”), gimnazjalne zaczepki pod adresem oponenta (z reguły bardzo luźno związane z tematyka warszawską) czy wreszcie maniakalne podkreślanie swojego stołecznego rodowodu ujawniają nieznane dotąd szerszemu gronu obserwatorów słabości Trzaskowskiego.
Owszem, kampania jeszcze się nie rozpoczęła, a do wyborów jeszcze daleka droga. Jednak nawet burza mózgów PR-owców Platformy nie będzie w stanie owinąć przybrudzonego kamienia w sreberko i wmówić gawiedzi, że to diament. Na to już za późno.
Patryk Jaki i jego otoczenie również nie ustrzegło się koszmarnych wizerunkowych gaf. Sam fakt, że szybko zeszły na plan dalszy sporo mówi o kondycji Trzaskowskiego i spółki. Murowany kandydat wziął chyba przykład ze swojego starszego partyjnego kolegi. Tak jak Bronisław Komorowski trwoni olbrzymią przewagę na każdym kroku wykazując się brakiem świeżych pomysłów i zdolności komunikacyjnych.
A przecież taka sytuacja nie miała prawa się powtórzyć w wygłodniałej sukcesu PO. Niestety sama wiara w przerwanie pechowej passy nie wystarcza. Przekonali się o tym polscy piłkarze. Fatalne mecze na mundialach w Korei i w Niemczech miały być melodią przeszłości. Spotkanie z Senegalem pokazało, że wystarczy (nie) chcieć. Jeśli nie wyciąga się wniosków, konsekwencje wydają się oczywiste.
Platforma cierpi na podobny syndrom. Już za cztery lata, już za cztery lata…
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/400465-czaskowskizm-powtorka-z-kampanii-komorowskiego