Przedwczesna jest radość opozycji i małego Kazia z Czerskiej: teraz to Komisja Europejska jest w defensywie, a nie Polska.
Polska będzie grillowana, naciskana, wywoływana do tablicy, upokarzana, a przez to jeszcze bardziej izolowana i traktowana jak trędowata – takie fantazje snuje po wizycie Fransa Timmermansa w Warszawie znany „patriota” z „Gazety Wyborczej”. I radość go przepełnia ogromna. Od miesięcy zresztą. Nazwiska nie wymieniam, żeby się nie ochlapać. Radość to jednak przedwczesna, bo „patriota” zauważył, choć udaje, że nie, zdecydowaną oschłość i chłód w oświadczeniach i komentarzach po polskiej stronie. Premier Mateusz Morawiecki był wyjątkowo zdystansowany do swego rozmówcy oraz tematu, i to Timmermans starał się podkreślać wartość kontynuowania dialogu. I to on był zaniepokojony nowym tonem polskiego rządu.
Infantylna radość „patrioty” z „GW” z obchodzenia przedstawicieli Polski szerokim łukiem może wynikać wyłącznie ze stosowania jakichś halucynogenów. Mały Kazio z Czerskiej wyobraża sobie politykę zagraniczną jak przedszkole, w którym liczy się grzeczne jedzenie kaszki i równie grzeczne układanie się dzieci obok siebie do snu podczas leżakowania. I ja się małemu Kaziowi nie dziwię, skoro przez osiem lat tkwił w takim właśnie przedszkolu, przekonany, że w tym wszystkim chodzi o grzeczne napychanie się bezsmakową kaszką. I o gorliwość w wykonywaniu poleceń pani przedszkolanki.
Faktycznie w relacjach Polski z Komisją Europejską jest tak, że zrobiliśmy swoje, a nawet więcej i teraz oczekujemy na zaprzestanie urządzania cyrku zamiast realnych rozmów. Frans Timmermans musi przecież zdawać sobie sprawę z tego, że skoro Komisja uruchomiła wobec Polski procedurę z artykułu 7 traktatu europejskiego, to właściwie jej rola się skończyła, i to już kilka miesięcy temu. Teraz wszystko jest w rękach Rady Unii Europejskiej, a ostatecznie Rady Europejskiej, zaś rozmowy polskiego rządu z Komisją Europejską są tylko wyrazem dobrej woli po naszej stronie. Owo grillowanie, o którym z takim onanistycznym zadowoleniem napisał mały Kazio z Czerskiej, to złudzenie. Komisja Europejska już się wystrzelała ze swojej amunicji i od kilku miesięcy powtarza w kółko te same „głodne kawałki”.
Timmermans i spółka zdają sobie sprawę z tego, że Polska może pójść na konfrontację, czyli na początek doprowadzić do głosowania w Radzie Unii Europejskiej. A wtedy cała przewaga Komisji Europejskiej może się okazać zwykłą fatamorganą. I to nie tylko dlatego, że na europejską scenę wstąpił nowy gracz, czyli włoski rząd Ligi oraz Ruchu Pięciu Gwiazd. I nie tylko dlatego, że w wielu państwach członkowskich aż się gotuje w związku z samobójczą polityką migracyjną, o czym najlepiej świadczą nie tylko polityczne ataki na Angelę Merkel, i to ze strony siostrzanej CSU, ale wręcz grożenie pani kanclerz trybunałem albo sądem karnym. Po prostu Unia Europejska ma problem własnej tożsamości i przyszłości, przy którym cyrk urządzany Polsce jest kaszką z mleczkiem ze wspomnianego wcześniej przedszkola.
Wbrew nadziejom małego Kazia z Czerskiej wojenka z Polską Fransa Timmermansa, a nawet całej Komisji Europejskiej, mało kogo już „grzeje”, gdyż została wyraźnie „przenoszona” i teraz jest już przez wielu traktowana jak natrętne bzyczenie uciążliwego komara. Wszyscy się do tej wojenki przyzwyczaili, tak jak do jej pozycyjnego, czyli przestarzałego kształtu i charakteru. Przestarzałego, bo kojarzącego się z pierwszą wojną światową. Można z tym żyć i normalnie funkcjonować, tym bardziej że czas działa na korzyść Polski. Już w maju 2019 r. są wybory do Parlamentu Europejskiego, które wiele mogą zmienić, także osłabiając stan posiadania Europejskiej Partii Ludowej, co będzie miało wpływ na to, kto będzie rozdawał karty przy tworzeniu nowej Komisji Europejskiej. I będzie to miało wpływ na traktowanie eurodeputowanych Prawa i Sprawiedliwości, a przez to rządu w Warszawie.
Jest właściwie pewne, że ani Komisja Europejska Jeana-Claude’a Junckera, ani obecny europarlament nie zakończą prac nad budżetem UE na lata 2021-2027, więc mocno przedwczesne jest dzielenie skóry na niedźwiedziu w wykonaniu PO. Przedwczesne są przechwałki Rafała Trzaskowskiego (podobnie jak wcześniejsze Grzegorza Schetyny), iż PO dogadała się w obecną Komisją w kwestii zamrożenia i odmrożenia jakichś środków dla Polski. Obecna KE może nie być w stanie niczego zamrozić, bo wcześniej jej nie będzie w ogóle, zaś PO niczego odmrozić, bo nie wróci do władzy. To tylko takie pohukiwanie kogoś, kto zamiast prawdziwej amunicji ma puste łuski po pociskach. Można nimi robić wiele hasłu, tylko nie można strzelać. I w tych samych kategoriach powinno się traktować walenie w puste łuski po pociskach małego Kazia z Czerskiej oraz jego kolegów z tego samego przedszkola. Zresztą, gdyby byli pewni realnego zwycięstwa, nie robiliby tyle hałasu. Już Szekspir wiedział przecież, że ci, którzy czynią „wiele hałasu o nic” najczęściej są obiektem żartów i politowania, a na pewno nie są w stanie nikogo przestraszyć.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/400177-plonne-nadzieje-trzaskowskiego