Problem nielegalnej imigracji nie stoi u naszych bram. On już tu jest. I jest bardzo realny, choć nikt nie zdaje sobie sprawy, jak wielka jest jego skala. To poważny problem dla polskiego państwa, które opiera się przyjmowaniu kilku tysięcy migrantów z zachodniej Europy – i słusznie – ale poprzez dziury w systemie pozwala na ściąganie nad Wisłę jeszcze większej liczby przybyszów, również z tzw. krajów podwyższonego ryzyka.
O tym, że imigrantów do Europy ściągają grupy przestępcze, słyszeliśmy wielokrotnie, ale nie przypuszczaliśmy, iż ten proceder dotyczy Polski w tak dużym stopniu
— napisaliśmy z Marcinem Wikłą w najnowszym numerze tygodnika „Sieci”. Byliśmy przerażeni, gdy wysłuchaliśmy pierwszej osoby, która obserwowała ten proceder z bliska. Później jej słowa potwierdziła kolejna, i kolejna. Okazuje się, że przez nikogo nieniepokojone działają w Polsce agencje, które masowo legalizują pobyt cudzoziemców omijając prawo.
W skrócie rzecz wygląda następująco: zakładane są firmy słupy (ich szefami zostają alkoholicy, ludzie z długami), które zgłaszają zapotrzebowanie na pracownika z dalekiego kraju. Tak dobierają kryteria, by w Polsce nie znalazł się nikt skłonny wykonywać daną pracę na określonych warunkach. A stąd już prosta droga do szybkiego przyznania prawa tymczasowego pobytu w naszym kraju, a zatem na terenie całej strefy Schengen. „Tymczasowy” w naszym kraju jest najdłuższy w całej Unii – wynosi 3 lata (rząd chce go wydłużyć nawet do 5 lat!) - dlatego właśnie Polska jest bramą do UE dla tysięcy ludzi z dalekiej Azji czy Afryki (oczywiście wciąż najwięcej cudzoziemców przyjeżdża do nas z Ukrainy).
Pytaliśmy chyba we wszystkich służbach, które powinny interesować się tym tematem. Wszędzie spotykaliśmy się ze zdziwieniem, że jest aż tak źle. Nawet jeśli któraś ze służb dostrzega problem (jak Straż Graniczna), nie ma ani wystarczającej liczby ludzi ani przepisów, które pozwoliłyby ukrócić ten proceder. Dość powiedzieć, że SG (podobnie jak Państwowa Inspekcja Pracy) nie jest nawet podpięta do systemu informatycznego ZUS (ma dostęp offline – dane aktualizowane są… co kwartał), więc nie może na bieżąco sprawdzać np. ilu zagranicznych pracowników jest ubezpieczonych i kto ich ubezpiecza (brokerzy ubezpieczeniowi to jedna z macek opisywanej przez nas ośmiornicy).
Nie wiemy, kto przyjeżdża i co się z nim dalej dzieje. Ludzie, którym przyznano na lewo karty pobytu nie wykonują pracy, do której oficjalnie przyjechali, bo przecież firmy, które miały ich zatrudniać nie prowadzą żadnej działalności. Ilu zostaje w Polsce, a ilu jedzie dalej na Zachód? Jaka naprawdę jest ich tożsamość? Nikt nie zna odpowiedzi na te pytania.
Nie kontroluje tego ani SG, ani ABW, ani urzędy ds. cudzoziemców. Resorty gospodarcze zdają się zamykać oczy na problem, za głosem pracodawców przekonując, że potrzeba nam rąk do pracy, więc musimy ściągać do Polski kogo się da i skąd się da. To ślepa uliczka, która nie dość że może skończyć się tragicznie (w tle problemu poza kwestiami cywilizacyjnymi jest też zagrożenie terrorystyczne), to jest w poprzek oficjalnym deklaracjom obecnej ekipy, która szła przecież do wyborów pod ostrymi hasłami zatrzymania fali imigrantów.
Przed polskim rządem nie lada wyzwanie. Konieczna jest natychmiastowa zmiana przepisów, doposażenie i lepsze zadaniowanie służb, ale przede wszystkim chęć dostrzeżenia problemu.
Na razie zafiksowani na ratowanie rynku pracy uzbrajamy bombę z opóźnionym zapłonem.
PS. Polecam Państwu lekturę całego obszernego artykułu. Pokazaliśmy w nim bardzo dokładnie mechanizm funkcjonowania tej ośmiornicy i opisaliśmy wiele absurdalnych przypadków, które nie wzbudziły żadnej czujności urzędników. To porażająca historia, ale trzeba ją znać, by wiedzieć, na czym polega dziś w Polsce problem nielegalnych imigrantów.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/399995-egzamin-dla-panstwa-do-zdania-natychmiast-mafia-imigrancka-hasa-w-polsce-w-najlepsze