Krystyna Janda jest przerażona, że Polacy mogą się tłumnie i gremialnie cieszyć gdy uda się nam wygrać jakiś mundialowy mecz. Bo widzi jak Polacy nisko upadli. Bydło wprost i tłuszcza żądna igrzysk. Co innego gdyby Ci Polacy kupili bilety do jej teatru, a potem długo wiwatowali po spektaklu. Aaa, to wtedy byłaby jedynie słuszna radość i żaden tam triumfalizm, ale koneserstwo. Bo Janda widzi jak w pociągach ludzie otwierają gazetę i zaraz wyrzucają do kosza wkładki z kulturą. Nie wiem jak często aktorka jeździ pociągiem, ale podejrzewam, że przy jej ego, to z tego egalitarnego środka komunikacji zbyt często nie korzysta. A poza tym nie wierzę, że więcej jak raz widziała, że ktoś tę kulturę wywalił do kosza. Janda bardziej widzi oczami chcenia i wyobraźni niż gałkami ocznymi. Plecie androny i po prostu łże. Tak jak Gretkowska, Środa, Holland czy Cielecka. A tak swoją drogą, może ktoś by napisał rozprawę „Piękno i wiek kobiety a feminizm”, bo tu są chyba jakieś prawidłowości.
Pragnę uwrażliwić wszystkie panie artystki i habilitowane doktorki i inne feministki, że z tej Polski, która przypomina im bydło albo zapitego faceta z depresją, przytłaczająca większość to podatnicy, którzy mimo, że są szowinistami, seksistami, chamami, prostakami, debilami, faszystami, to te panie po prostu pospołu utrzymują. A że chodzą na mecze to zrozumiałe. Otóż, mężczyzna to taki konstrukt umysłowy, który lubi od czasu do czasu popatrzeć na tych, którzy rzeczywiście coś potrafią.
CZYTAJ TAKŻE:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/399944-feminizm-z-podatkow