Przerażające jest to, że osobiste ambicje oraz światopoglądowe uprzedzenia holenderskiego polityka Fransa Timmermansa , który trafił po trosze w sposób przypadkowy na szczyty władzy Unii Europejskiej, są w stanie niszczyć niezależne, wolne państwo, któremu powinien kłaniać się wpół i je podziwiać. Za jego wspaniałą przeszłość i dobrze rysującą się przyszłość.
Zamiast hołdu i szacunku, spotykamy ze strony Timmermansa ziejącą nienawiść, ponieważ obecna władza w Polsce nie tylko nie podziela jego lewackiej ideologii, ale jest jej jawnym przeciwnikiem. To wystarcza, aby od blisko dwóch lat rzucać Polsce kłody, wykorzystując swoją pozycję oraz fałszywe narzędzia i preteksty, którymi napycha mu notatnik z argumentami polska opozycja totalna.
Timmermans jest klasycznym przypadkiem fanatycznego neofity, który pod wpływem nagłego impulsu, zjawiska znanego z przeżyć o charakterze religijnym, stał się nagle zwolennikiem miłości homoseksualnej między mężczyznami, choć powiedzmy to od razu, sam jest osobnikiem na wskroś heteroseksualnym. Natomiast popieranie LGTB stało się jego nowym powołaniem i misją dziejową, jaką chce się zapisać w historii ludzkiej cywilizacji. Może i ludzkiej, ale Polsce i Polakom obcej, bo nasza cywilizacja jest cywilizacją chrześcijańską.
Nade wszystko Frans Timmermans, mając na ustach pełno frazesów o europejskiej demokracji, ma najwyraźniej mentalność policjanta, a w najlepszym przypadku stróża, czy mówiąc bardziej elegancko – wartownika, który uznaje za dobre tylko to, co on sam uważa za dobre i właściwe. Tak jak UE wymyśliła, że wszyscy mieszkańcy członkowskich krajów UE mają jeść jednakowej wielkości i jednakowego kształtu ogórki, tak Franz Timmermans chce, żebyśmy mieli system sądownictwa, pod normy, jakie on osobiście wyznaczy. Chce wprowadzić do Polski własną praworządność metodami antydemokratycznymi – szantażu finansowego i sankcjami, które chciałby uruchomić, a którymi ciągle Polskę straszy.
Jestem niemal pewien, że w walce o wprowadzenie w Polsce „właściwej” praworządności widzi trampolinę, która ma go utrzymać w przyszłych strukturach UE i zagwarantować mu nadal jakiejś wysokiej rangi stanowisko w Brukseli. Tu w UE jest panem i królem, a po powrocie do Holandii będzie jednym z wielu byłych polityków bez większych wpływów i znaczenia. To jest najważniejszy powód, dla którego będzie eskalował namiętnie konflikt z Polską i robił to możliwie tak długo, jak tylko się da.
Część naszej opozycji totalnej widzi w nim ducha opatrznościowego, który może mieć duży wpływ na negatywne nastawienie europejskiej opinii publicznej– co znajdzie też swoje odbicie w Polsce - do obecnie rządzącej partii. I tym samym szybsze odebranie jej władzy. Myślę, że część opozycji, szczególnie tej rezydującej w Brukseli, dostrzegawszy, mówiąc delikatnie, intelektualne braki Franza Timmermansa, z pełną premedytację wykorzystuje go. Traktuje jako bardzo poręczne narzędzie do kruszenia obecnej władzy w Polsce.
Nie wiem, jaką strategię przyjmie rząd podczas jutrzejszej – poniedziałkowej 18 czerwca – kolejnej „inspekcji” w sprawie praworządności Timmeransa w Warszawie. Nie wiem, czy nie warto byłoby najuprzejmiej i najdelikatniej jak to tylko możliwe, powiedzieć wiceszefowi KE, że bardzo nam przykro, ale nie możemy już ani o centymetr cofnąć się w reformie sądownictwa, w tym Sądu Najwyższego. Gdybyśmy to zrobili, zostałaby atrapa praworządności. A na to nie zgodzi się polskie społeczeństwo.
Wiem, że trudno byłoby Timmermansowi wracać do Brukseli z tak hiobową wiadomością. Czyż naprawdę, nie ma podróży, które kończą się niespodzianką? Dla jednych niemiłą…
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/399918-czy-timmermansa-spotka-w-warszawie-niespodzianka-osobiste-ambicje-sa-w-stanie-niszczyc-niezalezne-wolne-panstwo