Janusz Lewandowski, europoseł Platformy Obywatelskiej i człowiek-symbol tzw. prywatyzacji, dziarsko wzywał dziś unijne instytucje do zdecydowanej rozprawy z polską irredentą, snując jednocześnie wizję kraju trzymanego twardą ręką przez zamordystyczną władzę:
Wie o tym Polka, która została spisana przez policjanta po tym jak zadała niewygodne pytanie ministrowi. Wie o tym młody człowiek, który nieszczęśliwie pojawił się na trasie kolumny rządowej, a teraz jest obwiniany za katastrofę rządowej limuzyny. Dowie się o tym każdy, kto wejdzie w spór sądowy z sąsiadem jeżeli ten sąsiad będzie należał do rządzącej partii. Wiemy jakim nieszczęściem może być ingerencja władzy w system sądownictwa. Przypadek Tomasza Komendy. Ówczesny minister sprawiedliwości [śp. Lech Kaczyński - przyp. red.], dzisiaj na pomnikach z góry uznał go za zbrodniarza. Szybki proces, dożywocie, aby po 18 latach w więzieniu okazało się, że jest niewinną osobą
—mówił Lewandowski.
To ciekawa wypowiedź. Bo oto okazuje się, że jeden z najważniejszych ludzi PO w Parlamencie Europejskim w trakcie ważnej, być może kluczowej debaty, jest w stanie wskazać trzy, dosłownie trzy „przykłady” rzekomego nadużywania władzy przez rządzących. Wszystkie trzy utkane z kłamstwa.
Bo przecież spisanie przez policjanta trudno uznać za jakąkolwiek represję, zwłaszcza w kontekście działalności agresywnych grup opozycyjnych (bojówek?), de facto próbujących systematycznie rozbijać spotkania polityków obozu rządzącego! Rozumiem, że zdaniem Janusza Lewandowskiego aktywność owych grup nie powinna wywołać żadnej reakcji sił porządkowych, ale muszę jednak uznać taki pogląd za ekstremistyczny.
Bo przecież w sprawie wypadku premier Szydło w Oświęcimiu mamy raczej do czynienia z zamazywaniem ewidentnej winy kierowcy, który wjechał w środek rządowej kolumny (co nie jest jakąś straszną zbrodnią, któż z nas nie spowodował stłuczki?) w imię politycznej hucpy opozycji i jej mediów. Dowodzi to raczej siły i pewności siebie sił opozycyjnych, które wciąż są w stanie odwrócić znaczenie niemal każdej sprawy, zamazując jej właściwy sens.
Bo przecież śp. Lech Kaczyński w przywołanym po latach wywiadzie nie polował na niewinnego - jak się okazało po latach - człowieka, ale upominał się o elementarne prawo do bezpieczeństwa, tak poważnie naruszone w strasznych pod tym względem latach 90. I miał pełną rację! Mówię to jako człowiek, który wówczas zaczął studia w Warszawie, i który doskonale pamięta wszechobecną bandyterkę, bezradność policji i towarzyszące nam wszystkim poczucie fizycznego zagrożenia.
Do tego, żaden ze wspomnianych przykładów nie dotyczy współczesnej nam działalności wymiaru sprawiedliwości! Co najwyżej działań policji bądź prokuratury.
Tyle znaleźli na Polskę. Tyle mogli podpowiedzieć jej dotychczasowym protektorom.
A teraz wyobraźmy sobie analogiczny opis Polski z czasów Donalda Tuska. Byłoby o czym mówić: prowokowane zamieszki (także pod ambasadą Rosji!), brutalne traktowanie górniczych demonstracji, faktyczne represje wobec mediów („Rzeczpospolita” i „Uważam Rze”), zorkiestrowane kampanie medialne przy wykorzystaniu wszystkich trzech telewizji, zabójstwo polityczne. Wreszcie realnie pokazowe wyroki wobec oponentów politycznych (Kamiński i Wąsik). I tak dalej, niemal bez końca.
A mówiąc o obecnej władzy można z kolei wskazać przykłady odwrotne, obejmujące puszczanie płazem działań jednoznacznie nielegalnych w każdym państwie Unii, takich jak blokowanie drogi wyjazdowej posłom czy szarpanie policjantów.
Nie dość, że donoszą, to jeszcze zwyczajnie kłamią. Obrzydliwe.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/399454-nie-dosc-ze-donosza-to-jeszcze-zwyczajnie-klamia-zaden-z-przykladow-represji-podanych-przez-lewandowskiego-nie-jest-prawdziwy