Chcę podkreślić, że jestem otwarta na wszystkich sędziów zamierzających rzetelnie pracować, także tych z odchodzącej w przeszłość nomenklatury. Nie chcę, aby jedna klika została zastąpiona inną. Tymczasem sędziowie zamierzający normalnie współpracować z prezesem sądu spotykają się z groźbami i ostracyzmem. Przywódcy tych działań dążą do zamknięcia w swego rodzaju getcie sędziów, którzy są gotowi podjąć się przewidzianych prawem funkcji, lecz nie należą do wspomnianej nomenklatury.
– mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Dagmara Pawełczyk - Woicka, Prezes Sądu Okręgowego w Krakowie.
wPolityce.pl: Krakowscy sędziowie twierdzą, że wprowadza pani zarządzenia ograniczające rzekomo ich kontakt z mediami.
Prezes SO w Krakowie Dagmara Pawełczyk-Woicka: Celem wydania tego zarządzenia nie było ograniczenie niczyich praw. Tak dziennikarzy, jak i sędziów. Chodziło o uspokojenie sytuacji w sądzie. Do tej pory nie było takiej potrzeby, ale od jakiegoś czasu, pojawiały się występy medialne sędziów na terenie sądu.
Czy chodziło o sędziego Waldemara Żurka? Były rzecznik KRS nie znika z ekranu telewizora.
Tak, ale nie tylko. Trafiały do mnie skargi, składane przez obywateli na piśmie. Jedna z nich była na była panią prezes Sądu Okręgowego w Krakowie Beatę Morawiec. Obywatel poczuł się urażony faktem, że pani sędzia użyła sali sądowej w interesie prywatnym. Ów obywatel żądał nawet postępowania dyscyplinarnego wobec sędzi Morawiec.
W jaki sposób wykorzystała?
Po swoim odwołaniu zorganizowała w sali sądu konferencje prasową. Uważam, że takie sytuacje nie służyły pracy sędziów. Jeżeli natomiast dziennikarze czują, że mają utrudniony kontakt z sędziami, to ja gotowa jestem spotka się z dziennikarzami i chętnie porozmawiam o formie współpracy dziennikarzy z sędziami. Przypominam, że poza godzinami pracy, sędziowie mogą spotykać się z dziennikarzami bez przeszkód. Sąd to miejsce do wymierzania sprawiedliwości, a nie do organizowania konferencji prasowych.
Sędziowie zorganizowali jednak konferencje prasową na korytarzu sądowym. Jeden z nich przemawiał stojąc na ławce. Twierdzili, ze nie udostępniła im pani sali, stąd ich „desperacja”.
Ta sprawa ma swoje drugie dno, chociaż sytuacja była całkowicie groteskowa. Rzeczywiście, zmieniłam datę zgromadzenia sędziów Sądu Okręgowego w Krakowie. Okazało się, że dodatkowo musieliśmy wybrać jeszcze sędziów przedstawicieli do Zgromadzenia Sędziów Sądu Apelacyjnego. Uważałam więc, że zamiast spotykać się dwukrotnie, lepiej zmienić datę zgromadzenia. Takie zebranie trwa kilka godzin.
I uczestniczą w nim sędziowie spoza Krakowa, którzy muszą dojechać do sądu.
Tak, to strata czasu. Trzeba odrywać sędziów od pracy, czy życia prywatnego. Chciałam więc, by spotkanie odbyło się w innym niż uprzednio wyznaczonym terminie. To wywołało burzę medialną. Nie spodziewałam się tego. Spodziewałam się, że sędziowie będą chcieli się spotkać. Poprosiłam wiceprezes sądu, by udostępniła sędziom klucz do wybranej sali sadowej, by mogli się spotkać. Sędzia Mazur (ten który przemawiał na ławce - red.) przyjął tę informację, ale gdy zbliżała się godzina spotkania, przestał odbierać telefon. W międzyczasie sędzia Waldemar Żurek zawiadomił o wszystkim telewizję TVN, która szybko pojawiła się w sądzie, by „transmitować” przemówienie sędziego Mazura, który mówił stojąc na ławce w korytarzu sądowym.
Podjęto jednak uchwały, które mocno uderzają w pani osobę.
Gdy sędzia Mazur wszedł na ławkę, to żadnych uchwał nie było. Sędziom przekazano informację o odwołaniu zgromadzenia w sposób, który można uznać za manipulację. Twierdzono, że zrobiłam to celowo, aby nie mogło dojść do wybrania rzecznika dyscyplinarnego. Nie wiedziałam, że w planie było podejmowanie uchwał wzywających do ustąpienia za stanowiska Prezesa. Nikt tych projektów mi nie nie przedstawił. Dowiedziałam się o nich z prasy.
To ciekawe w kontekście równego traktowania stron. Nikt pani nie przedstawił „zarzutów”?
Nikt. Mało tego. Część członków zgromadzenia nie znała tych projektów i sądzę, że ich nie przeczytali przed głosowaniem.
Jest pani poddawana nieustannemu atakowi tak ze strony części środowiska sędziowskiego jak i mediów. Pojawiają się artykuły, podobno w opiniotwórczych i poważnych tytułach, które ujawniają szczegóły z pani życia prywatnego. To już nie jest krytyka, ale fala tzw. hejtu.
Jest czymś szokującym, że wyciągane są moje prywatne sprawy. Nie jestem celebrytką i nie szukam sensacji. Jestem odporna na krytykę nawet nieuzasadnioną , ale przekroczenie przez media granicy mojej prywatności spotka się z moją mocną odpowiedzią na drodze prawnej. Na wszelką krytykę, nawet tą niezasłużoną, czy nie mającą nic wspólnego z rzeczywistością, jestem odporna.
Wracając do sędziego Waldemara Żurka i rzekomych szykan, które go spotykają. On sam nie składa, w przeciwieństwie do tysięcy sędziów, oświadczeń majątkowych. Posiada on na to zgodę prezesa Sądu Apelacyjnego w Krakowie. Budzi to jednak wątpliwości.
Wszyscy sędziowie składają oświadczenia majątkowe, które następnie są publikowane na stronie sądu apelacyjnego. Natomiast sędzia Żurek złożył wniosek o utajnienie jego oświadczenia i uzyskał na to zgodę Prezesa Sądu Apelacyjnego w Krakowie. Myślę, że jest to błędna decyzja, szczególnie w kontekście odbioru społecznego. Nieliczni sędziowie, zwłaszcza orzekający w sprawach gangów, wnoszą o utajnienie swoich oświadczeń. Sędzia Żurek orzeka w sprawach cywilnych, więc stawia się w uprzywilejowanej pozycji.
Stowarzyszenia sędziowskie „Iustitia” i „Themis” prowadzą ostatnio wzmożone działania jeśli chodzi o krytykę reformy wymiaru sprawiedliwości. Włączają w to instytucje zagraniczne i to nie tylko te sędziowskie. Z czego wynika obecna histeria.
Z nadziei. Wszystkie zmiany doprowadziły do zaburzenia pewnej hierarchii, złamały monopol pewnych kręgów, swoistej nomenklatury w środowisku sędziów. Mamy moment swoistego wrzenia. Dokąd „autorytety” będą się wypowiadać w taki sposób, że „reformy są nietrwałe”, bądź „niezgodne z prawem”, a wszyscy którzy starają się postępować zgodnie z ustawą są oskarżani o łamanie Konstytucji, dopóty to będzie trwało. Chcę podkreślić, że jestem otwarta na wszystkich sędziów zamierzających rzetelnie pracować, także tych z odchodzącej w przeszłość nomenklatury. Nie chcę, aby jedna klika została zastąpiona inną. Tymczasem sędziowie zamierzający normalnie współpracować z prezesem sądu spotykają się z groźbami i ostracyzmem. Przywódcy tych działań dążą do zamknięcia w swego rodzaju getcie sędziów, którzy są gotowi podjąć się przewidzianych prawem funkcji, lecz nie należą do wspomnianej nomenklatury.
Ale czy rzeczywiście niezawisłość i niezależność sędziowska jest w jakiś sposób łamana? Takie argumenty przedstawia część środowiska sędziowskiego.
Nie mam pojęcia w jaki sposób jest łamana. Te środowiska wskazują na jakieś przykłady, ale są one nietrafne. Wszczyna się postępowania karne wobec sędziów i to ma być przykładem „łamania” niezależności. Już na początku urzędowania, już jako Prezes SO w Krakowie - zostałam objęta postępowaniem przygotowawczym prowadzonym przez prokuraturę. Nie byłam podejrzana i nie postawiono mi zarzutów, ale występowałam „w sprawie”. Ona się zakończyła umorzeniem, ale musiałam zostać przesłuchana. Nie widzę w tym niczego szczególnego. Znam historię sędziów sprzed kilku lat, którzy również byli przesłuchiwani przez prokuraturę, a sprawa dotyczyła prawidłowości wyznaczenia sędziego do rozpoznania konkretnej sprawy. Działo się to w Krakowie. Jakoś nie było wtedy krzyku i alarmujących uchwał. Taki mamy zawód.
Czy w takim razie nie mamy do czynienia z pobudkami politycznymi, które widoczne są w działaniach stowarzyszeń „Iustitii” i „Themis”? Mamy tu drugie dno?
To histeria. Oczywiście, że jest tutaj drugie dno. Takie jest moje osobiste zdanie. Do tego dochodzi pęd do awansu w środowisku sędziowskim. Sędzia powinien skupić się na pracy, a nie na awansach. Nie uważam też, że sędzia rejonowy jest kimś gorszym niż sędzia okręgowy.
To pierwsza linia. Tymczasem sędziowie rejonowi nie byli reprezentowani w Krajowej Radzie Sądownictwa.
Kiedyś w KRS zasiadała właśnie sędzia Beata Morawiec. Była wtedy sędzią sądu rejonowego.
Sędzia Morawiec atakuje panią personalnie. Wytyka pani brak doświadczenia, nieumiejętność kierowania tak dużym organizmem jakim jest Sąd Okręgowy w Krakowie. Część tych wypowiedzi wykraczają poza merytoryczną krytykę.
Pani prezes Morawiec zasiadając w radzie miała dużo mniejsze doświadczenie ode mnie, zarówno mniejszy staż i wiek, w porównaniu z moim obecnym stażem i wiekiem. Podobnie sędzia Waldemar Żurek, który zaczynał pracę sędziego jednocześnie ze mną – razem studiowaliśmy i robiliśmy aplikację. Jednak każdy ma prawo do swoich opinii. Sytuacja w sądzie jest skomplikowana.
Bunt?
Nie nazwałabym tego buntem, ale kierowanie w takich warunkach jest trudne. Nie chodzi tu nawet o sąd okręgowy, czy sądy rejonowe. Uważam, że możemy ułożyć sobie współpracę. Postawa sędziów Sądu Apelacyjnego w Krakowie, utrudnia mi normalne funkcjonowanie.
Sędziowie SA również przygotowali uchwałę, która bezpośrednio w panią uderza.
Tak, czuję się jak główny bohater powieści Kafki. Nie wiem o co jestem oskarżona. Nie wiem komu miałabym grozić, bo taki zarzut został mi postawiony zarówno w mediach, jak i w uchwałach. Straszy się mnie postępowaniem dyscyplinarnym. Jednak szczególnie moralnie naganne jest to, gdy sędziowie apelacyjni korzystając ze swojego autorytetu - zaocznie stawiają zarzut, osądzają i wydają wyrok. Tak to niestety wygląda z mojej perspektywy. Nikt ze mną nie rozmawiał – wprost nie przedstawił żadnego zarzutu. Wiem jednak, że nie wszyscy sędziowie SA uczestniczyli w zebraniu, o którym szeroko pisały media. Naganne są także działania Kolegium Sądu Apelacyjnego. Organ ten rozpoznaje odwołania sędziów od podziałów czynności, czyli decyzji prezesa o zakresie obowiązków sędziego. Dotychczas rozpoznane odwołania zostały uwzględnione. Odbieram to jako sygnał dla sędziów – kwestionujcie każdą decyzję Prezesa, tak jak my to czynimy.
Te naciski są szokujące.
Naciski były od początku. Tym, którzy zdecydowali się wejść do nowej KRS grożono wyrzuceniem z zawodu i odebraniem prawa do stanu spoczynku. Czytam o sobie, że jak mnie wyrzucą, to może znajdę pracę w Biedronce. Tym, którzy tak mówią odpowiadam: żadna praca nie hańbi, a gdy jest wykonywana jednakowo sumiennie niezależnie na jakim stanowisku, zasługuje na taki sam szacunek.
Rozmawiał Wojciech Biedroń
-
W najnowszym „Sieci”: MUNDIAL W ROSJI. TYPUJEMY MISTRZA.
Kup nasze pismo w kiosku lub skorzystaj z bardzo wygodnej formy e - wydania dostępnej na: http://www.wsieci.pl/prenumerata.html.
Zapraszamy też do subskrypcji tygodnika w Sieci Przyjaciół – www.siecprzyjaciol.pl i oglądania ciekawych audycji telewizji internetowej www.wPolsce.pl.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/399298-nasz-wywiad-prezes-so-w-krakowie-o-buncie-sedziow-daza-do-zamkniecia-w-swego-rodzaju-getcie-sedziow-ktorzy-nie-naleza-do-nomenklatury