Prezydent przedstawił propozycję 15 pytań referendalnych w sprawie konstytucji. Lista jest ciekawa: mieszają się spawy socjalne, ustrojowe, cywilizacyjne i także międzynarodowe. Ale jeśli referendum ma mieć sens, jeśli ma wzbudzić społeczny rezonans, to taki zakres tego swoistego badania opinii publicznej był trudny do uniknięcia. Prezydent nie ukrywał zresztą, że pytania wiążą się z tym, o czym „słyszał na spotkaniach z rodakami”. On sam, doskonały prawnik, ma przecież świadomość, że rozstrzyganie w ustawie zasadniczej kwestii wieku emerytalnego czy 500+ jest działaniem co najmniej nowatorskim, i na pewno dyskusyjnym.
Ale na razie zamiast dyskusji mamy głównie wyszydzanie. Ale dziwić się nie można: w świecie medialno-społecznym rodem z III RP budowa IV RP, jakkolwiek rozumianej, jest więcej niż trudna, o ile w ogóle możliwa. Zaproszenia do rozmowy będą rutynowo odrzucane, a próby załagodzenia sporów zostaną uznane za oznakę słabości. Zgadzam się jednak, że innej drogi specjalnie nie widać, a na pewno jest na nią już za późno. No i wiele się po drodze wydarzyło.
W każdym razie prezydent nie zraził się ani wyraźnie zauważalnym jednak dystansem ze strony PiS, ani podważaniem sensu jego inicjatywy referendalnej przez niemal wszystkie siły polityczne. Najpierw ogłosił propozycję daty, teraz przedstawił pytania. W tym kilka naprawdę fascynujących.
Najciekawsze jest to numer 7, dotyczące Unii Europejskiej:
Czy jest Pan/Pani za konstytucyjnym zagwarantowaniem członkostwa RP w UE?
Wielu Polaków, także tych generalnie prounijnych, miałoby poważne problemy z odpowiedzią. Jaki byłby sens takiego ruchu? Czy miałoby to zabezpieczać nasze członkostwo przed siłami zewnętrznymi, czy też zewnętrznymi? Jakie byłyby skutki prawne i międzynarodowe tego posunięcia? Nie wiemy, ale bez wątpienia byłaby to nowa rzeczywistość.
Nie ma za to wątpliwości, że to konkretne pytanie mogłoby zamienić referendum konstytucyjne w swego rodzaju referendum zastępcze na temat „Polexitu”.
Skutki także byłyby dwuznaczne, niezależnie od rozkładu głosów: wynik bardzo pozytywny dla zapisania Unii w Konstytucji jednak krępowałby jeszcze bardziej naszą suwerenność. Wynik negatywny lub choćby zaskakująco oznaczałby z kolei uruchomienie debaty nad naszym członkostwem, potwierdzającej groteskowe rojenia opozycji o „PiS-ie, co chce Polskę z Unii wyprowadzić”. Do tego interpretacja wyniku zawsze byłaby wątpliwa: sprzeciw wobec wpisania Unii do konstytucji nie oznacza przecież z zasady sprzeciwu wobec członkostwa.
Nie zabraknie też zapewne odwołań do 1976 roku i akcji wpisywania innego sojuszu do konstytucji PRL.
Ale sam pomysł zapytania Polaków o jakiś aspekt relacji z Unią Europejską jest słuszny. Może konstytucja powinna zawierać jasne i bezpośrednie wskazanie nadrzędności prawa polskiego nad europejskim? Może powinna nas zabezpieczać w stopniu możliwie wysokim przed eksportem rewolucji obyczajowej za pomocą precedensów?
Odważna inicjatywa prezydenta w sprawie konstytucji - i także samo referendum - jest szansą na wzmocnienie naszych polskich fundamentów, i państwowych, i społecznych, w szybko zmieniającym się, znów coraz bardziej niebezpiecznym świecie. W tym kierunku powinny pójść pytania (i znaczna część idzie!), mające wartość nie tylko ważnych wskazówek dla parlamentu, ale także swego rodzaju „super sondażu”.
-
W najnowszym „Sieci”: „Wielkie wyciszenie” - Michał Karnowski o rozpoczynającym się okresie przedwyborczym. Przeczytaj koniecznie!
Kup nasze pismo w kiosku lub skorzystaj z bardzo wygodnej formy e - wydania dostępnej na: http://www.wsieci.pl/prenumerata.html.
Zapraszamy też do subskrypcji tygodnika w Sieci Przyjaciół – www.siecprzyjaciol.pl i oglądania ciekawych audycji telewizji internetowej www.wPolsce.pl.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/399270-najciekawszym-i-zarazem-najbardziej-ryzykownym-z-prezydenckich-pytan-jest-to-dotyczace-wpisania-czlonkostwa-w-unii-europejskiej-do-konstytucji